Robredo w pierwszej rundzie stracił tylko sześć gemów z Estończykiem Jurgenem Zoppem, ale każdy jego kolejny mecz był thrillerem. W drugiej rundzie pokonał Holendra Igora Sijslinga 6:7 (2-7), 4:6, 6:3, 6:1, 6:1, w trzeciej Francuza Gaela Monfilsa 2:6, 6:7 (5-7), 6:2, 7;6 (7-3), 6:2, aż w końcu w 1/8 finału rozstawionego z jedenastką Almagro.
Po raz ostatni odrobienie dwóch setów straty w trzech kolejnych meczach udało się Henri Cochetowi podczas Wimbledonu w 1927 roku.
Dotychczas we wszystkich pięciu pojedynkach pomiędzy Robredo i Almagro wygrywał ten drugi. W niedzielnym meczu prowadził już 2:0 w setach i 4:1 w gemach, ale wówczas rozpoczął się wielki powrót Robredo. Almagro miał jeszcze szansę w czwartym secie, kiedy wygrywał 4:2, ale po 3 godzinach i 52 minutach zszedł z kortu pokonany.
Po meczu Robredo klęknął na pomarańczowej mączce i rozpłakał się ze szczęścia, ale i wycieńczenia. Tłumy wokół kortu imienia Suzanne Lenglen nagrodziły go owacją.
- Jestem zmęczony i obolały - powiedział po meczu. - Myślałem, że muszę wygrać pierwszego seta, albo będzie mi bardzo ciężko. Przegrałem go jednak, a ból był straszny. Przez kilka gemów ledwo trzymałem rakietę - opowiadał.
31-letni Robredo od lat utrzymywał się w światowej czołówce. W 2006 roku był nawet piąty na świecie, ale w 2012 roku stracił pół roku po operacji nogi. Z pierwszej pięćdziesiątki spadł na 471. miejsce i długo po powrocie nie mógł odzyskać dawnej formy.
W kwietniu wygrał turniej ATP w Casablance i w Rolandzie Garrosie był rozstawiony z numerem 32. Jeżeli w Paryżu odpadnie w ćwierćfinale, awansuje z 34. na 30. miejsce w rankingu ATP.
11 godzin i 47 minut - tyle w sumie trwały cztery mecze Hiszpana w tegorocznym Rolandzie Garrosie
Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS i na Androida