Tenis. Jeden turniej, dwie nazwy: Roland Garros czy French Open?

Jak właściwie nazywa się wielkoszlemowy turniej w Paryżu, Roland Garros czy French Open? Odpowiedź nie jest prosta, a cała sprawa ociera się o politykę. We współczesnym świecie, w którym stawia się silne i globalne marki, przypadek paryskiego turnieju to precedens.

Na plakacie zdobiącym zeszłoroczne studio amerykańskiej telewizji Tennis Channel widniał duży napis "French Open 2012". Na tym samym plakacie znajdowało się też niewielkie logo turnieju z napisem "Roland Garros". Formalnie obie nazwy są poprawne, obie są używane przez media na całym świecie. Nie zawsze jednak tak było.

Najsłynniejszy lotnik świata

Roland Garros to imię i nazwisko francuskiego lotnika, zasłużonego w czasie I wojny światowej. Zginął zestrzelony w 1918 roku, i dziesięć lat później na pamiątkę nadano jego imię stadionowi tenisowemu wybudowanemu w Paryżu. Nikt wówczas nie zdawał sobie sprawy, że sto lat później nazwisko Garrosa, lubiącego raczej rugby, będzie budzić tenisowe skojarzenia na całym świecie.

Kontratak Francuzów

W 1968 roku mistrzostwom Francji nadano formułę Open, pozwalając na start zawodowcom, a sam turniej włączono do grona wielkoszlemowych. Nazwa French Open powszechnie funkcjonowała aż do lat 90. Wówczas francuska federacja zaczęła naciskać na dziennikarzy, by przyjęli funkcjonującą wśród kibiców formę 'Roland Garros'. Wielkim zwolennikiem tego pomysłu był wieloletni prezydent federacji, Philippe Chatrier. Promując francuską nazwę, chciał powiązać turniej z pamięcią o najlepszych latach francuskiego tenisa i występami Rene Lacoste'a, Henriego Cocheta, Jeana Borotry i Jacquesa Brugnona, zwanych Czterema Muszkieterami. Na stadionie Rolanda Garrosa odebrali oni w 1927 roku Puchar Davisa Amerykanom i bronili go do 1932 roku.

Świat podzielony

Nowa nazwa przyjęła się w całej Europie, poza Wielką Brytanią, oraz w Ameryce Południowej. Kraje anglojęzyczne pozostają przy starej, mimo iż w 2008 roku strona turnieju z frenchopen.com zmieniła adres na rolandgarros.com, a oficjalne profile na Twitterze i Facebooku to odpowiednio @rolandgarros i ROLAND-GARROS.

- Mamy oficjalną stronę, Facebooka, ale nie zamierzamy mówić milionom brytyjskich i amerykańskich fanów tenisa: "Nie nazywajcie nas French Open, nazywajcie nas Roland Garros" - tłumaczy Edouard-Vincent Caloni, dyrektor marketingu we francuskiej federacji. - Nie możemy brać ludzi za idiotów. Czas dyktatury marketingu i globalnych kampanii już minął - dodaje.

Nie oznacza to, że Francuzi nie próbują promować nowej nazwy. Okazją był wielki tenisowy boom w Chinach. - Nasze badania wykazały, że próba przetłumaczenia 'Roland Garros' na chiński to misja skazana na niepowodzenie. Powodem jest bariera językowa. Chińczycy wybierają angielski jako drugi język i będą używać 'French Open' - tłumaczy niepowodzenie Caloni.

W Google'u French Open

Choć na serwisie społecznościowym Twitter funkcjonują na równi tagi #RG2013 i #FO2013, to w wyszukiwarce Google French Open triumfuje. Wpisanie tej frazy daje 1,25 miliarda rezultatów podczas gdy Roland Garros 'zaledwie' 24,6 miliona.

Pociechą dla Francuzów może być fakt, że pierwszym wynikiem dla frazy French Open jest strona rolandgarros.com. - Zrobiliśmy kawał roboty. Dwa czy trzy lata temu gdy ktoś wpisywał 'French Open', trafiał czasem na golf, albo nawet butiki z Cannes czy Nicei sprzedające ubrania dla mężczyzn. Był bałagan - wspomina Caloni.

na koszulkach tylko Roland

Podwójna nazwa ma swoją cenę. Wszystkie koszulki i gadżety mają logo Roland Garros, co znacznie zmniejsza ilość zamówień z USA w porównaniu z Australian Open, Wimbledonem czy US Open.

Caloni nie jest przekonany do pomysłu wprowadzenia linii produktów z French Open. - Sam amerykański rynek uzasadniałby taki krok, ale to byłby zły ruch. Musielibyśmy wówczas sprzedawać te produkty na całym świecie i różnicować je względem obecnie istniejących - wyjaśnia.

A dziennikarze? Używają nazw stosownie do krajów, z których pochodzą, przynajmniej w tekstach i relacjach. - Używam nazw Roland Garros i French Open wymiennie - mówi Chris Fowler piszący dla ESPN. - Lubię kulturowy kontekst związany z oficjalną nazwą. I szanuję lotników - dodaje na koniec.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.