Nie licząc ostatniego seta, swoje wygrane partie Federer kończył po tie-breakach i już to świadczy o tym, jak bardzo wyrównany był to pojedynek. Obaj zawodnicy prezentowali bardzo wysoki poziom, choć nie ustrzegli się niewymuszonych błędów. Częściej w boisko nie trafiał jednak Tsonga, który najwięcej problemów sprawiał rywalowi potężnym i odrzucającym serwisem.
W ostatnim secie coś jednak zmieniło się w grze Tsongi, który po pierwszych dwóch gemach przestał już dotrzymywać kroku rywalowi. Ten wykorzystał słabość rywala, przełamując go, i dzięki temu odskoczył rywalowi. Do końca seta nie dał się już dojść Francuzowi, choć w przedostatnim gemie nie wykorzystał aż czterech piłek meczowych!
Tsonga mimo przegranej może być z siebie naprawdę zadowolony - zaliczył aż dwadzieścia asów, z czego wiele kończyło gemy.
- Cały mecz był ciężki, każdy set mógł być w jedną lub drugą stronę. Nie wiedziałem, czego się mogłem spodziewać po rywalu, który zaprezentował bardzo dobry tenis. Dlatego czuję się szczęściarzem, że awansowałem - powiedział po meczu Federer.
W piątkowym półfinale Federer zmierzy się z Andym Murrayem, który pokonał Francuza Jeremy'ego Chardy'ego. Natomiast w czwartkowej parze 1/2 finału, wyłonionej we wtorek, spotkają się Serb Novak Djokovic (nr 1.) i Hiszpan David Ferrer (4.). Tenisista z Belgradu zmierza po czwarty tytuł w Australian Open, a trzeci z rzędu. Po raz pierwszy wygrał w Melbourne w 2008 roku.