Australian Open. Australia odlicza do jednego

Gospodarzom w singlowym turnieju został już tylko Bernard Tomić, ale teraz zagra z Rogerem Federerem. ?Norwegowie częściej wgrywają w krykieta niż my w tenisa? - drwią gazety. Mecze Australian Open można oglądać w Eurosporcie, relacje na żywo w Sport.pl.

Melbourne nawiedziła fala rekordowych upałów. Termometry wskazywały w czwartek 42 stopnie Celsjusza w cieniu (o godz. 20 wieczorem wciąż było 39 stopni!). "Pijcie dużo wody, chrońcie głowę i używajcie kremów" - ostrzegali kibiców organizatorzy. Chyba skutecznie, bo zemdlała tylko jedna osoba w trakcie deblowego meczu sióstr Williams.

Australijczycy, gdy robi się za gorąco, wprowadzają tzw. Extreme Heat Policy, czyli zasuwają dachy nad dwoma głównymi stadionami i przerywają grę na pozostałych kortach, ale w czwartek jeszcze tego nie zrobili. Powietrze było bowiem stosunkowo suche. - Dało się wytrzymać, w Miami często jest gorzej ze względu na dużą wilgotność, mimo niższej temperatury - wyjaśniał Andy Murray, który ma swoją bazę treningową na Florydzie, a w II rundzie łatwo pokonał Portugalczyka Joao Sousę.

Najlepsi śpieszyli się, żeby jak najkrócej przebywać na słońcu. Błyskawiczne zwycięstwa odniosły główne faworytki wśród kobiet - broniąca tytułu Wiktoria Azarenka i walcząca o szóste trofeum w Melbourne Serena Williams. Amerykanka rozbiła 6:2, 6:0 Hiszpankę Garbine Muguruzę. - Z nogą nie jest źle. Jak widzicie, mogę chodzić, a czasem nawet biegać - stwierdziła Serena, która w poprzedniej rundzie skręciła kostkę i wystąpiła w potężnym usztywniającym opatrunku.

Azarenka w kolejnej rundzie zmierzy się z pogromczynią Urszuli Radwańskiej Jamie Hampton i wcale nie musi być to dla niej łatwy mecz, bo Amerykanka w Melbourne gra jak dotąd świetnie i nikogo się nie boi.

Australijczycy tradycyjnie lamentują, że z turnieju szybko odpadają rodacy. Ogromna krytyka spadła tym razem na Samanthę Stosur, rozstawioną z dziewiątką, która poległa już w II rundzie z Chinką Jie Zheng. Była mistrzyni US Open nie wytrzymała mentalnie. W kluczowych momentach paraliżowały ją wypełnione po brzegi trybuny. - Wszyscy chcą, żebym tu wygrywała, ale presja jest dla mnie nie do zniesienia - przyznała Samantha. "Jak ktoś tak silny fizycznie, o tak potężnych bicepsach, może mieć jednocześnie tak słabą psychikę?" - zastanawiał się "The Age". "Norwegowie częściej wygrywają w krykiecie niż nasi tenisiści w Australian Open" - drwił "Herald Sun".

Jedynym Australijczykiem w singlu, który przetrwał dwie rundy, jest mający chorwackie korzenie 22-letni Bernard Tomić (ATP 43). Przejść przez trzecią będzie jednak ciężko, bo zmierzy się z Federerem. - Wiem, że mogę go pokonać - odgraża się Tomić, wielki talent, ale też imprezowicz i notoryczny pirat drogowy, rozpieszczany od lat przez własną federację i media. Tomić ma podstawy, by wierzyć w siebie. W tym roku jeszcze nie przegrał, a na początku stycznia w Perth pokonał Novaka Djokovicia, numer jeden na świecie, potem wygrał imprezę w Sydney. Zapomina jednak, że Puchar Hopmana był dla Serba kompletnie nieistotną imprezą, a w Sydney nie pokonał nikogo ze ścisłej czołówki.

Federer w roli surowego profesora czuje się zresztą doskonale. Przed rokiem też grał z Tomiciem, rywal też twierdził, że może mu zagrozić, a media zwiastowały sensację. Na korcie Szwajcar sprał jednak Australijczyka na kwaśne jabłko. - Cieszę się, że Bernard gra dobrze, ale ja też nie najgorzej - stwierdził teraz Federer.

Wciąż nie ma mocnych na Kimiko Date-Krumm. 42-letnia Japonka została najstarszą od 1979 r. (Renee Richards) tenisistką w III rundzie Australian Open. - Tenis bardzo się zmienił. W latach 90. był techniczny, teraz dominuje siła. Wszyscy siedzą na siłowni przed meczem, po meczu, właściwie z niej nie wychodzą - śmiała się Japonka.

Do II debla awansowali Jerzy Janowicz i Tomasz Bednarek, niespodziewanie odpadli Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.