Murray zaczął świetnie - już w pierwszym gemie przełamał Federera, który od początku meczu nie był sobą - wyrzucał sporo piłek w aut, słabo serwował i przegrywał długie wymiany. Szwajcar obudził się dopiero w ósmym gemie i od razu zdołał przełamać rywala. Od tej pory obaj panowie aż do tie-breaka spokojnie wygrywali swoje podanie.
O wygranej Federera w decydującym o wyniku pierwszego seta gemie przesądził jeden minibreak przy stanie 5:4 dla Szwajcara. Murray przegrał tie-breaka i coś w nim pękło - od teraz to on nie mógł wcelować w kort lub często uderzał w siatkę.
W drugiej partii na korcie istniał tylko jeden tenisista - Federer grał jak za starych dobrych czasów - świetnie serwował, z gracją kończył akcje przy siatce i nie dawał rozpędzić się przeciwnikowi. W sumie oddał Murrayowi tylko dwa gemy.
W niedzielnym finale, który zostanie rozegrany o 21 polskiego czasu, Szwajcar zagra z Novakiem Djokoviciem, który w niedzielę wygrał Juanem Martinem Del Potro 4:6, 6:3, 6:2.