US Open. Wielki Szlem przygniótł Serenę

To, co się stało na korcie Arthura Ashe'a w Nowym Jorku, zakrawa na największą sensację w historii tenisa. W półfinale US Open Amerykanka Serena Williams przegrała z Włoszką Robertą Vinci. Nie wygra turnieju i nie zdobędzie klasycznego Wielkiego Szlema.

Miał być spacer po tytuł jednej z największych gwiazd tenisowych. Rozstawiona z numerem 1 Serena Williams, zwyciężczyni 21 turniejów wielkoszlemowych, mierzyła się z zawodniczką, która w półfinale tak prestiżowej imprezy była pierwszy raz. Vinci to specjalistka od debla, w singlu jej najlepszy wynik w turnieju wielkoszlemowym to ćwierćfinał. Obie tenisistki grały ze sobą cztery razy, Vinci nie wygrała nawet seta. W piątek też się na to nie zanosiło, pierwsza partia, właściwie bez historii, skończyła się zwycięstwem faworytki 6:2.

Serena stanęła u wrót finału US Open, turnieju, który wygrywała od 2012 roku. W Nowym Jorku zwyciężyła 26 kolejnych meczów, wydawało się, że 27. będzie formalnością. Ale to, co miało być ukoronowaniem wielkiej kariery, stało się koszmarem. Miała być pierwszą zawodniczką, która zdobędzie klasycznego Wielkiego Szlema od 1988 roku, czyli wygra w jednym roku wszystkie wielkoszlemowe turnieje: Australian Open, Roland Garros, Wimbledon i US Open. 27 lat temu jako ostatnia dokonała tego Steffi Graf.

Zwycięstwo w Nowym Jorku dałoby Serenie wyrównanie także innego wyniku Niemki - 22 triumfów w singlowych turniejach wielkoszlemowych. Najwięcej ma Margaret Court - 24. Serena zbliżała się więc do miana tenisistki wszech czasów.

Presja spadła na Amerykankę w drugim secie, gdy do finału był tylko krok. Vinci zaczęła grać nieprawdopodobnie regularnie, a pod Sereną uginały się nogi. Okrzyki i doping amerykańskiej publiczności tylko jej ciążyły. Stres ją przygniótł. Psuła proste piłki, poruszała się wolno, na sztywnych nogach. W dodatku zdradzała oznaki wyczerpania emocjonalnego. Nawet te punkty, które zdobywała po błędach rywalki, świętowała rykami radości, które nie przystoją na korcie. To była walka z rywalką, ale przede wszystkim z sobą.

Włoszka wygrała drugiego seta 6:4 i sama wydała z siebie dziki okrzyk szczęścia. Przełamała niemoc, zdobyła seta z zawodniczką z innej planety. Była wściekła na stronniczą publiczność, wymownymi gestami zwracała uwagę kibicom, że wypada ją docenić.

W trzecim secie emocje jeszcze wzrosły. Sensacja, której nikt nie potrafił sobie wyobrazić, stała się realna. Serena to ciskała się po korcie, to obojętniała, jakby wynik w ogóle jej nie interesował. Tymi sztuczkami nie udało się zapanować nad paniką. Włoszka wciąż była regularniejsza, wciąż dominowała na korcie. Amerykanka psuła proste piłki, prawie każdy jej atak przy siatce był zły. Vinci zaczęła decydującą partię od wyniku 0:2, by doprowadzić do 5:3. Ostatniego gema zagrała po mistrzowsku i wyrzuciła Serenę z turnieju. W finale spotka się z rodaczką Flavią Pennettą, która w półfinale pokonała rozstawioną z numerem 2 Rumunkę Simonę Halep 6:1, 6:3. Vinci w ogóle nie była rozstawiona.

Włoski finał jest sensacją. Przed turniejem Halep powiedziała, że jeśli nie dojdzie do finału, to będzie trzymać kciuki za Serenę. Wszyscy tenisiści byli poruszeni perspektywą zdobycia przez Amerykankę klasycznego Wielkiego Szlema. Poza Graf dokonały tego jeszcze tylko dwie kobiety: Maureen Connolly w 1953 r. i Margaret Court w 1970 oraz dwóch mężczyzn Don Budge w 1938 i Rod Laver dwukrotnie - w 1962 i 1969. Australijczyk Laver, dziś 77-latek, mówił przed US Open: - Wierzę, że Serena wygra, bo jest najsilniejsza fizycznie, nikt jej nie dorównuje. Nie może tylko wpaść w panikę, musi uważać na z pozoru łatwe mecze, one są najtrudniejsze.

Dziś słowa Australijczyka brzmią wyjątkowo gorzko. Swoją wielką karierą Serena na klasycznego Wielkiego Szlema zasłużyła. Czy jeszcze kiedyś go zdobędzie? Ma przecież 34 lata. Przeszła kilka etapów: od zbuntowanej dziewczyny przełamującej bezkompromisowo rasowe uprzedzenia w tenisie, do mistrzyni, za którą kciuki trzymali wszyscy. W Nowym Jorku miało się dokonać coś epokowego. Ale się nie dokonało.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.