US Open. Nishikori - Cilić, czyli finał niespodzianka

W poniedziałkowym finale US Open nie zobaczymy ani Rogera Federera, ani Novaka Djokovicia. Nie zobaczymy też Wawrinki, Ferrera czy Murraya. W meczu zamykającym nowojorską imprezę spotkają się rozstawiony z numerem 10 Kei Nishikori i Marin Cilić (nr 14). Obaj awansowali tam niespodziewanie, ale w pełni zasłużenie. Relacja z finału w Sport.pl od 23.

Choć chyba nikt nie spodziewał się ujrzeć akurat tych dwóch nazwisk w programie poniedziałkowego finału, to na pewno każdy przyzna, że zagrają w nim dwaj zawodnicy prezentujący w ostatnich tygodniach najlepszy tenis. Świadczy o tym choćby lista wyeliminowanych po drodze graczy. To nie łut szczęścia, dobre losowanie czy kontuzja rywala, ale znakomita forma, wysokie umiejętności i wytrzymałość zaprowadziły Japończyka i Chorwata tak daleko.

Na szczególne brawa zasłużył w USA Nishikori, który przed turniejem nie bardzo wierzył w awans do II rundy. Wszystko za sprawą dopiero niedawno zaleczonej kontuzji, wskutek której Japończyk przez niemal całe lato nie wziął do ręki rakiety.

Pierwszy w wielkoszlemowej historii japoński finalista pokazał, że do formy potrafi dojść błyskawicznie, a baterie naładował na więcej niż sto procent. Był bohaterem dwóch z trzech najdłuższych pojedynków tegorocznego US Open, a mimo to w kolejnym półfinałowym meczu potrafił ograć niezmordowanego Novaka Djokovicia. Tym samym Japończyk został pierwszym tenisistą w erze open, który w drodze do finału wyeliminował trzech z pięciu najwyżej rozstawionych zawodników.

Dla Cilicia tegoroczny wielkoszlemowy finał jest również pierwszym w karierze. Jego największym sukcesem był do tej pory półfinał Roland Garros w 2010 roku. W USA nigdy wcześniej nie przekraczał fazy ćwierćfinału. Cilić jest pierwszym Chorwatem, który dotarł do ostatniego meczu wielkoszlemowego turnieju od 2001 roku, kiedy to na kortach Wimbledonu triumfował... jego obecny trener Goran Ivanisević.

By zagrać w finale, Cilić musiał przełamać fatalną passę swoich pojedynków z Rogerem Federerem. Do sobotniego meczu w pięciu poprzednich starciach górą był Szwajcar, który pozwolił Ciliciowi wygrać zaledwie dwa sety. Kto mógł zakładać, że Chorwat rozprawi się z mistrzem w godzinę i czterdzieści pięć minut?

Finał US Open będzie ósmym pojedynkiem Nishikoriego z Ciliciem. Bilans jest korzystny dla Japończyka, który wygrał do tej pory pięciokrotnie (w tym dwa razy w tym roku). Na nowojorskich kortach tenisiści zmierzyli się dwukrotnie. W 2010 roku w drugiej rundzie górą był Nishikori, dwa lata później i o szczebel wyżej triumfował Cilić.

Ostatni finał wielkoszlemowego turnieju bez udziału któregoś z graczy wielkiej trójki (Djoković, Nadal, Federer) miał miejsce w Australii w 2005 roku.

Copyright © Agora SA