US Open. Andy Roddick zakończył karierę

32-krotny zwycięzca turniejów ATP, były lider światowego rankingu i jeden z najbardziej rozpoznawalnych amerykańskich sportowców Andy Roddick zakończył karierę sportową. Jego ostatnim pogromcą okazał się Juan Martin del Potro - ten sam, który trzy lata wcześniej zakończył karierę Marata Safina.

Wyniki decydujacej fazy US Open: turniej mężczyzn ? turniej kobiet ?

- Po raz pierwszy w karierze nie wiem co mam powiedzieć. Kochałem każdą minutę spędzoną na tym obiekcie - mówił łamiącym się głosem Roddick po przegranej w IV rundzie US Open, ostatniego zawodowego turnieju w którym wystąpił. Łzy pociekły mu już kilkanaście minut wcześniej, bo przy stanie 4:5 w czwartym, jak się okazało decydującym secie. Żona Roddicka, Brooklyn Decker, nie kryła wzruszenia już we wcześniejszych fragmentach decydującej partii. - Od czasu utraty podania w ostatnim secie, ledwie mogłem patrzeć w stronę mojej ekipy - przyznał po meczu tenisista.

Właśnie na kortach Flushing Meadows Andy przeżył najwspanialsze tenisowe chwile. W 2000 roku wygrał tu wielkoszlemową imprezę juniorską, a trzy lata później okazał się najlepszy wśród seniorów, co w dużej mierze przyczyniło się do objęcia prowadzenia w rankingu ATP. Tenisowemu peletonowi przewodził przez 13 tygodni, o siedem dni dłużej niż Boris Becker. Jego zwycięstwo w Nowym Jorku z 2003 roku wciąż pozostaje ostatnim singlowym wielkoszlemowym triumfem tenisisty z Ameryki Północnej.

Mecz z del Potro rozegrał na arenie Arthura Ashe'a - największym obiekcie tenisowym na świecie, mogącym pomieścić ponad 22,5 tys. widzów. Po raz pierwszy odbijał na nim piłki w czasach juniorskich, gdy rozgrzewał biorącego udział w imprezie Carlosa Moyę.

Szacunek godny mistrza

W środę del Potro wygrał 6:7(1) 7:6(4) 6:2 6:4, ale po meczu okazał rywalowi ogromny szacunek. Odpowiedział krótko na pytanie dziennikarza przepytującego go na korcie, przyznając, że oczy tenisowego świata powinny być w tym momencie skierowane na ustępującego mistrza. Mimo awansu do ćwierćfinału, wymknął się z ogromnego kortu po cichu, niemal niezauważony. Argentyńczyk zachował się jak prawdziwy dżentelmen, ale nie przeżywał takiego momentu po raz pierwszy. Trzy lata temu, w paryskiej hali Bercy, pokonał w trzech setach kończącego karierę Marata Safina.

Roddick kontra sędziowie. Zawsze iskrzyło

Ostatnie zawodowy mecz z udziałem Roddicka poprowadził znakomity brazylijski arbiter Carlos Bernardes, jeden z wielu sędziów, którzy uskuteczniali z Roddickiem żywiołowe dyskusje podczas meczów. Scysja na linii brazylijsko-amerykańskiej miała miejsce w ubiegłym roku na kortach w Cincinnati, podczas meczu Roddicka z Philippem Kohlschreiberem. Arbiter ukarał wtedy Amerykanina karnym punktem, co przełożyło się na stratę własnego podania w ważnym momencie meczu. Roddick spotkanie przegrał, a w stronę Bernardesa rzucił kilka cierpkich słów. W środę, po podziękowaniu za mecz, siedzący na stołku Bernardes, poklepał po głowie wzruszonego Roddicka, a ich sprzeczka została dawno zapomniana.

W ciągu dwunastu lat zawodowej kariery, Amerykanin najostrzej potraktował jednak sędziego Emmanuela Josepha. W 2008 roku, podczas meczu trzeciej rundy Australian Open, tradycyjnie przeciwny decyzji arbitra Roddick wybuchł: "Jesteś idiotą! Dzieci, zostańcie w szkołach, albo skończycie jako sędzia". Roddick zszedł z kortu pokonany, co ciekawe, rywalem był także Kohlschreiber.

- W ciągu kariery wszystko zrobiłem jak należy. Sędziowie mogą mieć odmienne zdanie - żartował na pełnej wspomnień konferencji po spotkaniu z del Potro.

"Nie widział piersi"

Jeden z dziennikarzy przypomniał mecz 17-letniego wówczas Roddicka na kortach w Delray Beach. Po spotkaniu, jedna z fanek poprosiła o autograf na klatce piersiowej. Andy odmówił. - Po prostu nigdy wcześniej nie widziałem nagiej piersi. To mnie przerosło - opowiadał z uśmiechem na ustach.

Andy zawsze był chętny do żartów, zarówno podczas wywiadów, jak i na korcie. Podobnie jak Novak Djoković, znakomicie naśladuje zachowania innych tenisistów, co niejednokrotnie na imprezach pokazowych spotykało się z aplauzem publiczności.

Otoczony fachowcami spec od serwisu

Fanom tenisa nazwisko Roddicka kojarzy się przede wszystkim z atomowym serwisem. W ostatnim zawodowym meczu posłał 20 asów, a w całej karierze kilkanaście tysięcy. Był także rekordzistą świata w prędkości trafionego podania (249.4 km/godz.). Odważny styl prezentował nie tylko na korcie. W 2004 roku, podczas turnieju w Rzymie, uratował z płonącego hotelu grupkę ludzi, w tym ówczesną rakietę numer jeden Holandii Sjenga Schalkena.

W ciągu dwunastu lat pracował z najwybitniejszymi trenerami i doradcami. Brad Gilbert, Dean Goldfine, Jimmy Connors i Larry Stefanki szlifowali jego talent, choć niekiedy wspólne relacje nie układały się najlepiej. Po środowym meczu Andy, wznosząc oczy ku niebiosom, podziękował zmarłemu w ubiegłym roku właścicielowi i szefowi agencji marketingowej Lagardere Unlimited, Kenowi Meyersenowi, który był menedżerem wielu tenisistów m.in. Roddicka i sióstr Radwańskich.

Decyzję o wycofaniu się z rozgrywek po tegorocznym US Open ogłosił w dniu trzydziestych urodzin. Być może za kilka lat weźmie udział w cyklu pokazowych turniejów na całym świecie. W ostatnich dniach swoimi występami zainteresował mieszkańców co najmniej czterech kontynentów. Podczas turnieju zmierzył się bowiem z rodakiem Rhyne Williamsem, Australijczykiem Bernardem Tomiciem, Włochem Fabio Fogninim i Argentyńczykiem del Potro.

- Nie było nudno - powiedział Roddick poproszony o podsumowanie kariery za pomocą trzech słów. Ma rację.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.