Drabinki US Open: I runda mężczyzn ? I runda kobiet ?
W 2009 r. 19-letnia Karolina Woźniacka grała w finale US Open. Niedługo potem wspięła się na szczyt tenisa. W 2010 r. wygrała sześć turniejów i została liderką rankingu. Była nią przez 67 tygodni, czyli grubo ponad rok. W tym czasie zarobiła większość z 12 mln dol., które wywalczyła na korcie, podpisała duże umowy sponsorskie, m.in. wart kilka milionów euro kontrakt z Adidasem. Od Woźniackiej zaczynały się oficjalne tenisowe uroczystości, brylowała na bankietach i przyjęciach, choć od początku nie lubili jej eksperci, zarzucali nudny, defensywny tenis oparty na beznamiętnym przebijaniu piłki.
Na czele rankingu stała jeszcze w styczniu, ale już się chybotała, bo słabo zagrała na jesiennych turniejach w Azji. Potem jej forma zanurkowała - zwycięstwa zamieniła na ćwierćfinały, drugie i trzecie rundy. Z Wimbledonu odpadła po pierwszym meczu, w poniedziałek skończył się dla niej US Open. Przegrała z 96. w rankingu Rumunką Iriną-Camelią Begu (2:6, 2:6). Po turnieju wypadnie z pierwszej dziesiątki rankingu. Woźniacka grała z Begu na jednej nodze, bo odnowiła jej się kontuzja kolana. Ale ciągle powracające urazy to też symbol jej upadku. Kiedyś ich nie miała, słynęła z niesamowitej wytrzymałości i twardości.
Sztab Karoliny, na którego czele od początku stoi jej ojciec Piotr, próbował różnych planów ratunkowych. Zimą zatrudnił w roli doradcy Ricarda Sancheza, byłego szkoleniowca Jeleny Janković, ale zwolnił go miesiąc później, bo Hiszpan nie mógł znaleźć wspólnego języka z Karoliną. Sprawdzano kilku trenerów, ostatnio - Szweda Thomasa Johanssona, mistrza Australian Open sprzed dziesięciu lat i sąsiada Woźniackich z Monte Carlo.
Efektów nie widać. Tenis Woźniackiej stał się dla rywalek zbyt czytelny. Wiedzą, że ma słaby forhend, że nie umie kończyć wymian z tej strony, że trzeba jak ognia unikać silniejszego bekhendu i atakować, naciskać, zmuszać Karolinę do szybkich decyzji, bo wtedy się gubi. Żeby znów wygrywać z czołowymi tenisistkami, Woźniacka musiałaby nauczyć się grać zupełnie inaczej albo tak jak dawniej, ale z żelazną konsekwencją, a także z dawną wytrzymałością i końskim zdrowiem. Jednego i drugiego brakuje. Wydaje się, że Dunka nie trenuje już tak ciężko jak wcześniej.
Niektórzy uważają, że od wielu miesięcy na głowie ma sprawy ważniejsze. Zakochała się, z wzajemnością zresztą. Wybrankiem jest Rory McIlroy z Ulsteru, zwycięzca golfowego US Open z 2011 r. Są jak papużki nierozłączki, on jeździ z nią na turnieje, przebił kilka piłek z Marią Szarapową w pokazówce w Nowym Jorku, ona kibicuje mu na polach golfowych i uczy się grać. Do niedawna dziennikarze żartowali, że oboje odbierają sobie formę nawzajem, bo McIlroy też nie mógł nic wygrać. Ale kilka tygodni temu zwyciężył w PGA Championship, czyli odpowiedniku tenisowego Szlema.
Teraz sportowo przegrana jest już tylko ona. Co będzie dalej, nie wiadomo. Karolina po porażce w US Open nie umiała odpowiedzieć na to pytanie.