US Open. Po 33 latach Polacy zagrali w finale Wielkiego Szlema. Przeszli do historii

Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski dość wyraźnie przegrali walkę o tytuł z niemiecko-austriacką parą Philipp Petzschner, Jürgen Melzer 2:6, 2:6. - To nie koniec, będziemy próbować dalej - obiecywali po finale.

Twoi znajomi już nas lubią. Sprawdź którzy na Facebook.com/Sportpl ?

Antybohaterem meczu został Niemiec Petzschner, który - w być może kluczowym momencie drugiego seta - zachował się nie jak tenisista, ale typowy piłkarz - oszukał widzów, rywali i sędziów. Matkowski serwował przy stanie 2:2 w gemach, było 30:30 i dłuższa wymiana skończyła się strzałem w nogi Niemca. Piłka odbiła się od jego łydki i uderzyła w linię po polskiej stronie. Minimalnie zmieściła się w korcie.

Zgodnie z przepisami Mariusz i Marcin powinni dostać punkt na 40:30, bo w tenisie piłkę można odbić jedynie rakietą. Sędzia przewinienia Niemca jednak nie zauważył. Polacy prosili Petzschnera, żeby się przyznał, ale on tylko wzruszył ramionami, że akcja działa się szybko i nie wie, czym odbijał. Punkt dostali Niemiec i Austriak. Po chwili przełamali wytrąconych z równowagi Polaków.

Wideo z ewidentnym błędem arbitra można zobaczyć na Eurosport.pl .

W telewizyjnych powtórkach wyraźnie było widać oszustwo Petzschnera - piłka nawet nie drasnęła jego rakiety, ale filmu w zwolnionym tempie nie mógł obejrzeć ani sędzia, ani widzowie. Gdyby go zobaczyli, może Niemiec choć spaliłby się ze wstydu.

Ta sytuacja być może przesądziła o losach drugiego seta, bo Polacy już się nie pozbierali, ale tak naprawdę jedynie zepsuła reputację pary wyraźnie w tym finale lepszej.

Spotkanie zaczęło się dopiero w sobotę o północy, bo singlowe mecze na korcie Arthura Ashe'a bardzo się przeciągnęły. Fyrstenberg i Matkowski wyszli na kort niezwykle spięci, sprawiali wrażenie, że stawka meczu totalnie ich przygniotła. Od początku nie serwowali dobrze, a rywale biegali po korcie rozluźnieni, świetnie returnowali i atakowali, serwis ich nie zawodził. Po pięciu minutach prowadzili 3:0. Z małymi przerwami ich miażdżąca dominacja trwała do końca.

Po raz kolejny potwierdziło się, że Polacy gorzej spisują się z parami zestawionymi z dwóch dobrych singlistów.

Melzer to były półfinalista Rolanda Garrosa, a Petzschner, świetny technik, o mało nie wyrzucił kilka lat temu z Wimbledonu Rafaela Nadala. We dwójkę zwyciężyli m.in. w Wimbledonie w 2010 r., zaskakując armię deblowych specjalistów.

Polacy potrafią pokonać najbardziej renomowane pary - jak bracia Bryanowie czy ograni w ćwierćfinale Leander Paes i Mahesh Bhupathi, bo znają na pamięć ich schematy returnowania i ataków, ale z parą, z którą spotykają się rzadko, nie do końca wiedzą, co robić. Petzschner i Melzer przegrali z Polakami w listopadzie zeszłego roku w finałach Masters w Londynie. Okazało się, że z tamtego pojedynku to oni wyciągnęli lepszą naukę.

Po ostatniej piłce zniesmaczony zachowaniem Petzschnera Matkowski nie podał mu ręki. Podczas wręczania nagród - otrzymali pamiątkową paterę i czek na 210 tys. dol. do podziału - Polacy zachowali się jednak z klasą i do incydentu z nogą nie wracali. - Rozegraliśmy bardzo dobry turniej, chyba najlepszy w karierze, i po raz pierwszy doszliśmy do wielkoszlemowego finału. Niestety dzisiaj rywale byli od nas lepsi, więc możemy im tylko pogratulować - powiedział podczas ceremonii Fyrstenberg. - Na pewno przyjedziemy tu za rok i spróbujemy poprawić ten wynik - dodał Matkowski.

- Rozumiem, że w finale Szlema chce się za wszelką cenę wygrać, ale w takiej sytuacji trzeba mieć choć odrobinę honoru - powiedział o zachowaniu Petzschnera PAP Radosław Szymanik, kapitan reprezentacji w Pucharze Davisa i trener deblistów. - Nie ulega wątpliwości, że rywale byli lepsi. Kluczowy był początek finału, bo dobre otwarcie meczu inaczej ułożyłoby grę. Pojawiły się nerwy i już było wiadomo, że pierwszy set tak naprawdę uciekł. Rywale przede wszystkim fantastycznie returnowali - dodał Szymanik.

Fyrstenberg i Matkowski przegrali, ale przechodzą do historii polskiego tenisa. W erze open, czyli po 1968 r., w wielkoszlemowym seniorskim finale Szlema występował dotąd jedynie Wojciech Fibak - w 1977 r. w Paryżu przegrał w finale debla, a w 1978 r. w Melbourne zwyciężył w parze z Kimem Warwickiem.

31-letni Fyrstenberg z 30-letnim Matkowskim mają przed sobą jeszcze kilka lat kariery, by spróbować powtórzyć jego wyczyn. W deblowej elicie wciąż uchodzą za młodzieniaszków, a ich doświadczenie zaczyna wreszcie procentować.

Liczby Polaków

11

 

turniejów ATP wygrali

30

 

w tylu finałach wystąpili

3,9

 

mln dol. zarobili, grając wspólnie od ośmiu lat

Kto wygra finał US Open?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.