Tomasz Cywka (Derby County). Taki brytyjski, a jednak nasz

Kandydat do reprezentacji Polski w sobotę nie błyszczał, ale grał solidnie, mimo że jego Derby County przegrał na wyjeździe z Burnley 1:2.

Czy bardziej się opłaca grać w drugiej lidze w deszczowej Anglii, czy błyszczeć w Canal+ w HD w Polsce na coraz większych i piękniejszych stadionach? Skoro młody polski piłkarz po czterech latach w Anglii wreszcie gra w poważnych meczach, to można powiedzieć, że jest lepiej. Przed tym sezonem 22-letni piłkarz miał przecież na swoim angielskim koncie ledwie cztery występy w III lidze i pięć w II lidze.

W sobotę przyszło kandydatowi do kadry Smudy grać w śniegu na stadionie, na którym zamknięto jedną z trybun za bramką, bo - jak uzasadniły władze klubu - koszty ochrony dla zbyt małej liczby widzów byłyby zbyt wysokie. Tak czy owak, w Burnley mecz obejrzało prawie 14 tysięcy widzów. Gdy w 2006 roku Cywka wyjeżdżał do Anglii z Gwarka Zabrze, na pewno nie mógł przewidzieć eksplozji budowlanej na stadionach w Polsce.

Grający z numerem 19 na prawym skrzydle (w ustawieniu zespołu 1-4-2-3-1) Polak był aktywny i zaprezentował się nieźle, choć piątego gola w sezonie (w 18. występie) nie strzelił. Widać, że w zespole Nigela Clougha, w którym kapitanem jest znany z meczów z Polską Walijczyk Robbie Savage, Cywka nie jest statystą. Przez cały mecz biegał jak cień obok dość ofensywnego lewego obrońcy Burnley Briana Eastona, który gwiazdą nie jest, ale wiatru robił sporo. W defensywie Polak radził sobie z nim bez większego problemu, a w ataku nie gubił piłek, po angielsku dobrze grał "z klepki" i bardzo energicznie biegał. Cały czas był w ruchu i gotowy. W całym meczu miał 11 celnych podań przy 6 stratach. W 11. minucie jego strzał po ładnym zejściu ze skrzydła został zablokowany.

Przy jedynym golu dla Derby (w 19. minucie) to właśnie Polak przytomnie z pierwszej piłki odegrał do środka do Luke'a Moore'a, który po trzech kontaktach strzelił - a po rykoszecie piłka wpadła w samo okienko. Trener Derby w 82. minucie zdjął swojego napastnika przy stanie 1:0 i w osiem minut zrobiło się 1:2. Przy obu straconych golach Cywka nie miał żadnego udziału. - Nie przypuszczam, żeby "Barany" mogły się po czymś takim podnieść - słusznie zauważył komentator Sportklubu Paweł Hochstim, bo nie można zapomnieć, że Cywka w Anglii jest właśnie Baranem (zespół Derby to The Rams).

Burnley miał w tym meczu przygniatającą przewagę. Po przypadkowym golu Derby się cofnęło, przez co gospodarze oddali w meczu 19 strzałów, a goście ledwie cztery. W rzutach rożnych było 9:2. Także dlatego Cywka tak rzadko był przy piłce.

Mecz był ciekawy, ale także zadziwiający dla przeciętnego konsumenta polskiego futbolu. Sędzia Mark Haywood - mimo twardej gry - praktycznie nie używał gwizdka (razem 10 fauli, tylko trzy zawodników Derby)! Twardzi Brytyjczycy grali po prostu w piłkę i nie przewracali się bez powodu.

Na tym tle nasz prawoskrzydłowy był jakże polski. Jako jedyny w całym meczu wymuszał faule. W sensie dosłownym: nie był faulowany, ale do tego faulu rywala zmuszał. Nie grał piłką do przodu jak koledzy Brytyjczycy, ale po przyjęciu zastawiał się ciałem, blokował piłkę i przy kontakcie z rywalem padał jak rażony piorunem. Kilka razy sędzia Haywood wzruszył ramionami, ale cztery razy gwizdnął. Cztery razy - przypomnijmy - na siedem fauli Burnley w sumie!

Coś czuję, że już po pierwszym treningu z reprezentacją Franciszka Smudy Tomasz Cywka poczuje się jak u siebie w domu. Taki już jest trochę brytyjski, ale ciągle nasz.

Statystyki Cywki z meczu Derby County w Burnley

Minuty gry 90

Przy piłce 34

Podania celne do przodu 5

Podania celne do tyłu 6

Piłki przejęte 2

Piłki wybite 7

Strzały zablokowane 1

Faule 0

Faulowany 4

Straty piłki 6

Remis Chelsea z Newcastle  ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.