Red Bull Air Race. Oddał podium, czeka na piwo

Pierwszy w historii wyścig Red Bull Air Race w Nowym Jorku obejrzało aż 75 tys. kibiców. Wygrał Brytyjczyk Paul Bonhomme.

Organizacja lotniczego show na rzece Hudson - pomiędzy Statuą Wolności i częścią Manhattanu, gdzie do 11 września 2001 r. stały wieże World Trade Center - była wyzwaniem. - Cały świat wie, że samoloty w tym rejonie to drażliwy temat - mówi dyrektor wyścigu Jim DiMatteo, który musiał skoordynować działania 16 agencji - stanowych, rządowych, zajmujących się ochroną środowiska czy policji. Udało się, problemów nie było. A gdyby były, to biada temu, kto je spowodował. Na każdym promie płynącym na brzeg New Jersey, gdzie mieściło się centrum zawodów, było kilkunastu policjantów i ochroniarzy, każdy prom eskortowała też policyjna motorówka. A kontrola bagażu przed wejściem na pokład ustępowała tej lotniskowej tylko nieznacznie.

Zawody zbiegły się w czasie z baseballowymi derbami Nowego Jorku, ale publiczność nad rzeką Hudson nie zawiodła. Na obu brzegach było w sumie 75 tys. osób. Amerykanie cieszyli się z trzeciego miejsca rodaka Kirby'ego Chamblisa, które 51-letni pilot dostał w prezencie od faworyta. Austriak Hannes Arch, który przed nowojorską imprezą wygrał trzy wyścigi z rzędu, zwyciężył w kwalifikacjach, ale w finałowym przelocie ściął pylon i dostał sześć sekund kary. Z pierwszego miejsca spadł na czwarte. - Dzięki, Hannes! - mówił na konferencji prasowej szczęśliwy Chamblis, a Arch dodał: - Chłopaki z podium są mi winni piwo.

Liderem klasyfikacji generalnej został zwycięski Bonhomme. Następny wyścig odbędzie się 8 sierpnia nad torem wyścigowym Lausitz w Brandenburgii, niedaleko granicy z Polską.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.