Tenis. Katarzyna Piter - w tych rączkach jest siła

Rok zaczynała jako 376. tenisistka świata, teraz jest 144., za chwilę może awansować do czołowej setki. Katarzyna Piter walczy w piątek o półfinał turnieju WTA w Luksemburgu z Niemką Anniką Beck. Relacja z najważniejszego jak dotychczas meczu w karierze Polki o 13 - Relacja Na Żywo na Sport.pl oraz w aplikacji Sport.pl Live na smartfony. Transmisja w Eurosporcie 2.

Jak ktoś o tak chudych rękach może odbijać piłkę z taką siłą? - dziwili się niektórzy po zwycięstwie 22-letniej Polki z potężnie zbudowaną Belgijką Yaniną Wickmayer (WTA 63), byłą półfinalistką US Open. Dzień wcześniej te same szczupłe rączki zatrzymały 20. w rankingu Belgijkę Kirsten Flipkens, półfinalistkę Wimbledonu.

- Kasia jest drobna, ma budowę skoczkini wzwyż, ale to nie znaczy, że nie może być silną tenisistką. Doskonale się rusza, jest sprytna. Ma też charakter do tenisa, to nie jest potulna dziewczynka - mówi Sport.pl Joanna Sakowicz-Kostecka, była zawodniczka, komentatorka Eurosportu. - Uwielbiam, gdy tenisistki na korcie pokazują emocje, zaciskają pięść. Taka jest Kasia - dodaje Sakowicz-Kostecka.

Zobacz wideo

Piter, od niedawna trzecia rakieta w Polsce, urodziła się w Poznaniu, wychowała w niedalekim Ceradzu Kościelnym, gdzie rodzice - Dariusz i Renata - pracowali jako nauczyciele. Ojciec w młodości był świetnym lekkoatletą, uprawiał trójskok, załapał się do programu "Nadzieje olimpijskie". - Dzięki niemu zaczęła się moja pasja do tenisa, bo zakwaterowali nas w domkach na Olimpii, a za nimi były korty, więc trochę "pykaliśmy" - mówi "Gazecie" Dariusz Piter. Tenis długo był tylko hobby, ale karierę lekkoatletyczną przerwała kontuzja stawu skokowego, więc ojciec Katarzyny skończył kursy instruktorskie, studia podyplomowe na AWF i zaczął pracować jako trener. Z własnej inicjatywy utworzył przy szkole w Ceradzu sekcję tenisową. - Dzieciaki były niezniszczalne, gdybyśmy mieli oświetlenie na kortach, siedziałyby do nocy - wspomina. Wśród nich była Kasia i jej o trzy lata starszy brat Jakub.

Kariera Katarzyny nie wystrzeliła w stylu sióstr Radwańskich. Była raczej drogą przez mękę - dziesiątki małych turniejów, tułaczki po czwartej i trzeciej setce rankingu.

Finansowo nie było źle, bo Piter otrzymała wsparcie od Ryszarda Krauzego w ramach PZT Prokom Team, a od kilku lat dostaje też pieniądze na wyjazdy od lokalnego poznańskiego biznesmena. - Który chce pozostać anonimowy - zaznacza Dariusz Piter.

Pieniądze nie były problemem, znalezienie własnej formuły na wygrywanie - tak. Piter dopiero w tym roku wyrwała się do lepszego świata - hojniej opłacanych turniejów ITF (m.in. finały w Ołomuńcu, Izmirze), kwalifikacji do imprez WTA (II runda w Linzu).

- Dojrzała psychicznie, wydoroślała, usłyszała od kilku koleżanek z kortu trochę ciepłych słów, co też ją zbudowało - mówi ojciec. - Uwierzyła w siebie. Pomógł jej debel, w którym gra z dobrą partnerką, Francuzką Kristiną Mladenovic [wygrały turniej w Palermo]. I to, że siostry Radwańskie przetarły szlak, a obok Kasi rozpychają się inne Polki: Paula Kania, Magda Linette, Sandra Zaniewska. Dziewczyny rywalizują na odległość - podkreśla Sakowicz-Kostecka.

W kwietniu zeszłego roku po długiej chorobie zmarła mama Katarzyny. - To też jest odpowiedź, dlaczego grała słabiej w zeszłym sezonie. Zasługuje na wielkie uznanie, że potrafiła się podnieść po rodzinnej tragedii - dodaje Sakowicz-Kostecka. Choroba matki wymusiła zmiany. Katarzyna przestała jeździć z ojcem, w rolę trenera zaczął wcielać się brat Jakub. - Kasia przez moment była w akademii w Holandii, ale teraz system pracy z bratem sprawdza się doskonale, oboje są bardzo zadowoleni - mówi Dariusz Piter, który pozostaje głównym szkoleniowcem, ale na odległość.

W piątek Katarzyna zagra o półfinał z 19-letnią Niemką Anniką Beck (WTA 57), juniorską mistrzynią Rolanda Garrosa z zeszłego roku, jednym z objawień sezonu. - Za Niemką przemawia to, że Kasia jest już zmęczona. Ma w nogach kilkanaście meczów, bo zarówno w Linzu, jak i teraz grała od eliminacji. Niemka jest bardzo regularną tenisistką, trudno ją wyprowadzić z równowagi, pamiętam ją z turnieju w Katowicach, gdzie doszła do półfinału, bardzo mi zaimponowała. Kasia raczej nie może liczyć na jej błędy, będzie musiała sama przejmować inicjatywę i wybijać rywalkę z rytmu - uważa Sakowicz-Kostecka. - Ten mecz będzie wymagał dużego wysiłku. Pytanie, czy Kasia będzie miała tyle sił. Umiejętności na pewno ma, potrafi prowadzić długie wymiany, udowodniła to choćby w meczu z Christiną McHale w eliminacjach. Kuba powiedział, że to było jedno z najlepszych spotkań Kasi, jakie widział - mówi Dariusz Piter. - Kasia wierzy w siebie, przed meczem z Wickmayer powiedziała: "Tato, jak wygram jednego gema, to już jakoś pójdzie". Przy 0:3 zdobyła gema, i od tego momentu zaczęła sobie radzić lepiej, a na koniec doprowadziła Belgijkę do łez, co pokazało, jak ważna w tenisie jest odporność psychiczna.

Bez względu na wynik Piter zapewniła już sobie rozstawienie w eliminacjach do Australian Open. Jeśli w ostatnich dwóch turniejach w roku - w Chinach i Tajlandii - zdobędzie jeszcze trochę punktów, możliwe, że przebije się do setki WTA i w Melbourne zagra od razu w turnieju głównym.

- Czy wierzę, że kiedyś będzie w setce? Jasne, jak miałbym nie wierzyć we własną córkę? Jak w sporcie jest sukces, to od razu się chce, żeby mieć większy sukces - dodaje ojciec tenisistki.

- Fajnie byłoby, gdyby Kasia utrzymała formę w końcówce tego roku i na początku kolejnego, bo jest duża szansa na awans do setki. Jak już się w niej znajdzie, będzie jej dużo łatwiej, trzymam kciuki - kończy Sakowicz-Kostecka.

Zaczynała w 2005 roku. Gdzie była Katarzyna Piter?

Kto wygra mecz?
Więcej o:
Copyright © Agora SA