Mirosław Trzeciak: Niektórym El Clásico już się znudziło, ale meczu Real - Barcelona w finale LM jeszcze nie było. Rok temu Hiszpanie wydawali się murowanymi faworytami półfinałów, ale przegrali z Bayernem i Chelsea. Teraz ich awans wydaje się mniej prawdopodobny. W londyńskim finale 25 maja stawiam jednak na opcję hiszpańską.
- Awansowały drużyny grające najładniejszy futbol w Europie. To blask Champions League. Cieniem są skandaliczne pomyłki sędziów. Mówiąc językiem szachowym - w półfinałach jest trzech arcymistrzów i pretendent. Każdy chciał trafić na Borussię, bo nie ma piłkarzy, którzy grali o taką stawkę. Szczęście miał Real, ale niech to go nie uśpi. Drugi półfinał jest atrakcyjniejszy, bo Bayern i Barca od lat utrzymują się na szczycie.
- Szanujmy to, co zrobił Jupp Heynckess. Nikt nigdy nie wygrał Bundesligi tak szybko jak Bayern w tym sezonie [tytuł zapewnił sobie sześć kolejek przed końcem].
Barcelona będzie mistrzem Hiszpanii, ale - podobnie jak Real - jest nieregularna. Niemieckie kluby są bardziej stabilne. Borussia straciła tytuł tylko dlatego, że Bayern wygrał 24 z 28 meczów i jeden przegrał. Monachijczycy zmuszą rywali do biegania, jeśli sprawią, że będą krócej przy piłce. Dla Katalończyków to gigantyczny wysiłek fizyczny. Mają problem z obroną, więc muszą trzymać Bayern daleko od swojej bramki. Żeby się udało, muszą mieć inicjatywę. Tylko czy rywal pozwoli? Może się to okazać kluczowe, bo Barcelona nie dorównuje fizycznie stalowemu Bayernowi.
Katalończycy są w trudnym momencie sezonu, Vilanova niedawno wrócił do pracy po przerwie na chemioterapię. Jego zespół zaczął sezon fantastycznie, potem przyszła zapaść, następnie było zmartwychwstanie z Milanem - po porażce 0:2 wygrał na Camp Nou 4:0 i awansował do ćwierćfinału LM. Bayern sprawia solidniejsze wrażenie, ale to w Barcy jest ośmiu czy dziewięciu piłkarzy, którzy już wygrywali podobne batalie.
- Gdyby nie on, Bawarczycy byliby murowanymi faworytami. Jego rekordy przetrwają dziesiątki lat, jak osiągnięcia legendarnych lekkoatletów Boba Beamona i Pietro Menei. Bayern nie ma takiego zawodnika. Zneutralizować Argentyńczyka próbował każdy zespół świata, nie udało się nikomu.
- Z Iniestą, Fabregasem i Xavim nie może równać się żadna inna linia pomocy. Pierwszy mecz jest w Monachium, jeśli zacznie się źle dla Bayernu, to Niemcy będą musieli się odkryć. Przeciwko drużynie, w której gra Messi, to samobójstwo.
- Real ma przewagę w doświadczeniu, dla graczy Borussii to pierwszy rok na takim poziomie. Niemcy mają jednak najlepszą z możliwych motywację: nic do stracenia. W takich okolicznościach z człowieka wydostaje się siła, której nie ma na co dzień.
- W zeszłym sezonie przygotował ich na początek, żeby wygrali z Barceloną Superpuchar. Ten zaczęli słabo, teraz ich forma rośnie. Real gra w rytmie Ronaldo. Słaba gra "Królewskich" była "przykrywana" zwycięstwami odnoszonymi po golach Portugalczyka. Obrońcy Pepe i Marcelo są po kontuzjach, napastnicy Benzema i Higuan w formie dalekiej od ideału. Xabi Alonso, o którym Mourinho mówi, że ma "napęd nuklearny", ma problemy, by dotrwać do końca meczu.
- Diego López broni dobrze i dla mnie zmiana byłaby niespodzianką. Skoro Mourinho nie zmienił bramkarza na mecze z Galatasaray, to raczej nie zrobi tego teraz.
- Jeśli wygra LM, prawdopodobnie tak. Ten człowiek tak ma. Wygrywa i szuka nowego wyzwania. Wokół niego i Realu atmosfera jest napięta, kibice nigdy nie byli tak podzieleni. Real ma być "biały", szlachetny, pomnikowy i wzorowy, Mourinho sprawił, że jest kontrowersyjny.
- Bez znaczenia. Piłkarze i drużyny te same, ale forma i nastawienie inne. Wtedy Real grał bez kontuzjowanych bocznych obrońców, ale miał spory margines błędu. Teraz wszystko zacznie się od zera.
- Do wymyślonej przez siebie drużyny trener Jürgen Klopp idealnie wpasował wszystkich zawodników. W obu półfinałach zobaczymy starcie jednostki z kolektywem. Jeśli w jakiś sposób uda się zneutralizować Ronaldo i Messiego, finał może być niemiecki.