Anglicy już we wtorek! Czytaj na naszym facebooku ?
- Jestem z tej drużyny dumny, czeka was wspaniała przyszłość. Zapraszam na mundial w Brazylii. Chcę być waszym przewodnikiem w 2014 r. - mówił brazylijski trener RPA Carlos Alberto Parreira, gdy jego zespół odpadł z ostatnich MŚ w fazie grupowej. To była jedyna porażka RPA na mundialu - kraj chwalono za zorganizowanie pierwszych MŚ w Afryce.
To, co wydarzyło się później, trudno nazwać inaczej niż serią katastrof.
Rok temu selekcjoner Pitso Mosimane nakazał piłkarzom, by w meczu z Sierra Leone - ostatnim meczu eliminacji Pucharu Narodów Afryki (PNA) - starali się o remis, bo według niego dawał on awans. Zawodnicy zadanie wykonali, spotkanie zakończyło się bezbramkowo. Drużyna świętowała, pomocnik Steven Pienaar cieszył się z awansu na Twitterze, a prezes federacji składał zespołowi gratulacje w telewizji. Później okazało się, że przy równej liczbie punktów decyduje nie bilans bramkowy (jak myślała RPA), ale bilans meczów bezpośrednich. A w takim wypadku na PNA awansował Niger. Działacze z Południowej Afryki złożyli protest, w którym argumentowali, że "bilans bramkowy jest bardziej tradycyjną metodą" i to ona powinna decydować. Minister sportu RPA mówił o "hańbie narodowej", Mosimane tłumaczył, że "Afryka to dżungla, a w Europie i Ameryce Południowej eliminacje są lepiej zorganizowane".
Przetrwał, wyrzucono go dopiero w czerwcu, po remisie z Etiopią w eliminacjach mundialu w 2014. Z Etiopią, która nigdy nie dojechała ani na mistrzostwa świata, a w finałach mistrzostw kontynentu nie grała od 30 lat. W drugim meczu eliminacji RPA zremisowała ze słabą Botswaną. W rankingu FIFA zajmuje dopiero 76. miejsce, aż 18 drużyn z Afryki jest sklasyfikowanych wyżej. - Nie potrafimy zrozumieć, że od 1996 r., gdy triumfowaliśmy w PNA, z naszym futbolem nie dzieje się dobrze. Stoimy w miejscu i świat nas dogonił. Nie potrafimy zrozumieć, że źle szkolimy piłkarzy, nie dociera do nas, że nasi zawodnicy nie potrafią strzelać goli - mówił Mosimane.
Jego następca Gordon Igesund ma poprowadzić zespół w styczniowych mistrzostwach kontynentu, które RPA organizuje. Zaczął nieźle, w sierpniu jego zespół przegrał sparing z Brazylią tylko 0:1. Później narobił rabanu, bo uznał, że rozgrywanie piątkowego meczu w Polską nie ma sensu. Argumentował, że cztery dni po meczu w Warszawie jego zespół gra z Kenią w Nairobi. Twierdził też, że lepiej się zmierzyć ze słabszym rywalem, by drużyna nabrała pewności siebie. W RPA odwoływanie sparingów w ostatniej chwili to nie pierwszyzna, trzy lata temu Parreira odmówił wyjazdu do Chile. Działacze musieli wtedy zapłacić karę federacji z Ameryki Południowej.
Gdy Igesund usłyszał, że Polacy ze sparingu nie zrezygnują, usłyszał wiadomość najgorszą z możliwych: z gry w kadrze zrezygnował Pienaar, regularnie grający w Evertonie, rewelacji początku sezonu Premier League. Nowych gwiazd nie widać, na piątkowy mecz - po czterech latach przerwy - został wezwany 35-letni Delron Buckley, który na przełomie wieków nieźle grał w Bochum, ale którego w 2009 r. wygonił z Borussii Dortmund trener Jürgen Klopp (o polskim trio na Westfalenstadion nikt wtedy jeszcze nie marzył). - Linford Christie zdobył olimpijskie złoto w biegu na 100 metrów, gdy miał 32 lata. Nie będę patrzył na wiek piłkarzy - mówi Igesund.
Buckley twierdzi, że w reprezentacji mnóstwo się zmieniło od czasu, gdy ostatnio w niej grał. - Kilka lat temu piłkarze występujący w Europie nie chcieli przyjeżdżać na mecze kadry. Teraz nie ma z tym problemu, bo wszystko jest lepiej zorganizowane. Takie małe rzeczy są kluczem do sukcesu - uważa piłkarz Maritzburg United.
Z RPA bez Pawła Wszołka ?