Decydująca faza Wimbledonu: mężczyźni ?  kobiety ?
Tomasz Wiktorowski: Chciałbym powiedzieć, że jest lepiej niż w czwartek, ale jest tak samo. Narzeka na katar, kaszel i problemy z gardłem, nie może mówić. To przekłada się na kłopoty z oddychaniem w czasie wysiłku.
- Naprawdę jest chora. Medialnie lepiej, żeby mówiła, ale spójrzcie na pogodę. Ciągle pada i jest zimno. Leczymy się metodami babuni. Czosnek, herbata z miodem, dwie aspiryny i pod kołdrę. Nie możemy ryzykować leków, bo mogą zawierać efedrynę czy inny środek zakazany przez przepisy antydopingowe. Trenujemy, ale mniej niż zwykle.
- Z Sereną zawsze pierwsza piłka jest najważniejsza. Agnieszka musi dobrze returnować i serwować. Trzeba być czujnym i dobrze dobierać kierunki uderzeń. W Londynie Serena gra świetnie. Siedzieliśmy za ludźmi z jej teamu na półfinale z Azarenką, widzieliśmy, że ciągle miała z nimi kontakt wzrokowy, świetnie się motywowała.
- Agnieszka ma taki przeszkadzający styl, przy którym tenis rywali zawsze traci blask. Zdaję sobie jednak sprawę, że czasami Serena będzie dominować. Oby takich momentów było jak najmniej. Klucz to przetrwanie pierwszej piłki po jej serwisie.
- Mogłaby zagrać w debla, miksta i w piłkę nożną wieczorem, a potem i tak miałaby siłę wyjść na finał. To jest Serena Williams.
- Nie wiem. Agnieszka grała już o zwycięstwo w Miami czy Pekinie, ale to jednak inny poziom emocji niż finał Wimbledonu. Dla Sereny to chleb powszedni, ale Agnieszka będzie bardzo zmotywowana, emocje i adrenalina mogą ją uskrzydlić. Żeby pokonać Serenę, trzeba zagrać lepiej niż zwykle, pokazać coś ekstra. A może zmysły Sereny będą przytępione? Jej tata już dał jej zwycięstwo, może wyjdzie na kort zbyt pewna siebie?