Euro 2012. Czechy - Polska. Big Pete, mała bramka

- Patrzę tylko na piłkę i obrońców, nie widzę kibiców, nie wiem nawet, jacy rezerwowi wchodzą na boisko - opowiada Petr Czech, bramkarz, który wiosną zatrzymał Leo Messiego i Arjena Robbena. Aby awansować do ćwierćfinału Euro 2012, Polacy muszą go dziś pokonać. Początek meczu Czechy - Polska o godz. 20.45. Relacja Zczuba i na żywo w Sport.pl

Trener bramkarzy Chelsea Christophe Lollichon stawia go przed maszyną, która służy do treningu tenisistom stołowym. Za jednym razem wypluwa ona trzy różnokolorowe piłeczki pingpongowe, które Czech musi złapać. Ćwiczenie ma poprawić zdolność przewidywania i czas reakcji.

Raz w tygodniu staje przed ścianą z 500 światełkami. Gdy jedno się zapali, trzeba je dotknąć ręką. Ćwiczą na niej kierowcy Formuły 1 i piloci samolotów. Czas reakcji Czecha to 253 milisekundy (rezerwowy w Chelsea Hilário ma 275, a trzeci golkiper Ross Turnbull - 299).

Świetny był jednak nawet bez wymyślnych treningów.

W Sparcie Praga, jeszcze jako nastolatek, nie puścił gola przez 928 minut. W Chelsea - choć na jego bramkę strzelali zdecydowanie lepsi napastnicy - niepokonany był przez 1025 minut. To trzeci wynik w historii, biorąc pod uwagę ligi angielską, niemiecką, włoską i hiszpańską.

O innych seriach - 827 - i 671-minutowych - warto wspomnieć tylko dlatego, że ani Artur Boruc, ani Tomasz Kuszczak, ani Jerzy Dudek takiego wyniku nie osiągnęli. Wojciech Szczęsny w ostatnim sezonie Arsenalu najdłużej niepokonany był przez 278 minut.

Obrona życia

- Ostatnią rzeczą, jaką pamiętam, jest szatnia Reading. Następnym wydarzeniem, które potrafię przywołać, są odwiedziny kolegów trzy dni po wypadku - mówi 30-letni bramkarz. W 2006 r. Stephen Hunt nie doszedł do piłki zagranej w pole karne, kolanem trafił w głowę Czecha. Lekarze twierdzili, że siła uderzenia była tak duża, jakby bramkarz brał udział w wypadku samochodowym. Niewiele brakowało, by Czech stracił życie. Przeszedł operację, uszkodzone części czaszki lekarze zastąpili metalowymi płytkami. Na początku cierpiał na potworne bóle głowy, nie był w stanie nawet oglądać telewizji. - Ten wypadek mnie nie zmienił. Jeśli muszę gdzieś wsadzić głowę, by zatrzymać lecącą do bramki piłkę, zrobię to - opowiada bramkarz. Jedyna zmiana jest taka, że musi bronić w hełmie przypominającym te używane przez rugbistów.

Już z nim na głowie podnosił w Chelsea wszystkie najważniejsze trofea. Nie było takiej zawieruchy - a na Stamford Bridge stan wyjątkowy zdarza się niezwykle często - która wymiotłaby go z bramki. Obok Johna Terry'ego i Franka Lamparda tworzy grupę trzymającą władzę w szatni, choć zainteresowania jak na piłkarza ma nietypowe. Gra na perkusji, studiuje historię i psychologię, biegle mówi w pięciu językach. Hiszpańskiego uczy się - jak twierdzi - dla zabawy. Chce rozmawiać z kolegami z zespołu w ich ojczystej mowie. "Big Pete" - jak nazywają go w szatni - niedawno przedłużył umowę do 2016 r. Gdy zejdzie z boiska, kibice Chelsea będą go pamiętać tak jak fani Manchesteru United Petera Schmeichela. Jako najlepszego bramkarza w historii klubu.

Vitor Baia dla Sport.pl: Szczęsny popełnił błąd, ale to świetny bramkarz

Wejść w głowę Robbena

Jeśli ktoś miał co do tego jakieś wątpliwości, stracił je wiosną. Wtedy Czech regularnie zasłaniał całą bramkę, im ważniejszy mecz, tym bronił lepiej. W finale Pucharu Anglii fantastycznie odbił strzał głową Andy'ego Carrolla, który mógł dać Liverpoolowi wyrównanie. Przetrwał półfinał Ligi Mistrzów, choć przez 180 minut jego bramkę ostrzeliwały gwiazdy Barcelony. Na poprzeczkę przeniósł nawet piłkę po strzale z rzutu karnego Leo Messiego. Finał również spędził na lotach między jednym słupkiem a drugim, odbijał strzały Mario Gómeza, a w dogrywce zatrzymał uderzenie z rzutu karnego Arjena Robbena. W konkursie "jedenastek" zatrzymał jeszcze Ivicę Olicia i jego zespół zdobył pierwszy w historii Puchar Europy. - Musisz mieć plan na każdy mecz, wiedzieć, jak zachowują się rywale. Petr świetnie potrafi interpretować i zapamiętywać dane - mówi Lollichon.

Przed finałem kilka razy oglądał DVD ze wszystkimi karnymi wykonywanymi przez piłkarzy z Monachium od 2007 r. Bał się tylko Robbena, bo z jego analizy wynikało, że Holender strzela raz w lewo, raz w prawo, ale nie sposób się zorientować, którą stronę wybierze. - W dogrywce, gdy piłkarze są już zmęczeni, decydują się na strzały silne, a nie techniczne. Wiedziałem, że Arjen jest lewonożny, więc rzuciłem się w moją prawą stronę - opowiadał Czech, najlepszy bramkarz ostatniego sezonu Champions League.

Szok, czyli nadzieja

Był czerwiec 2008, niebo wylewało właśnie na Genewę kolejne wiadra wody, gdy Czech przeżywał jeden z najgorszych wieczorów w karierze. Cztery minuty przed końcem jego drużyna prowadziła z Turcją 2:1 i była pewna awansu do ćwierćfinału mistrzostw Europy. Ale wtedy bramkarz Chelsea nie chwycił piłki po dośrodkowaniu z prawego skrzydła, a ta upadła pod nogami Nihata Kahveciego. Był remis, po chwili ten sam piłkarz strzelił zwycięskiego gola. - Mój błąd zszokował kolegów, trzecia bramka była konsekwencją drugiej - opowiadał bramkarz.

Na Euro 2012 puścił już pięć goli, we wtorek po jego błędzie bramkę zdobyli Grecy. Czy dziś znów po jego interwencjach partnerzy będą w szoku?

Zdobądź piłkę skopaną na meczu Euro!

Więcej o:
Copyright © Agora SA