Po Grand Prix Chin. Wyścigi efektowne jak nigdy, ale... Formuła 1 na dopingu?

Nowe przepisy sprawiły, że nudne procesje zmieniły się w ekscytujące gonitwy. Choć niedzielne Grand Prix Chin wzbudziło wielki aplauz, zmiany wprowadzone dla uatrakcyjnienia wyścigów podzieliły fanów,

Sebastian Vettel i Lewis Hamilton, Fernando Alonso i Michael Schumacher, Mark Webber i Jenson Button, wreszcie hat trick Hamiltona, który w walce o zwycięstwo wyprzedził kolejno Buttona, Felipe Massę i Vettela - to tylko część spektakularnych pojedynków z Grand Prix Chin. Do tego doszły wyprzedzenia w walce o niższe pozycje lub zmiany wynikające ze zjazdów na zmianę opon.

Wyścig w Szanghaju był emocjonujący, widowiskowy, znakomity - każdy przymiotnik jest tu zasadny, ba, nawet połączenie ich trzech trudno traktować jako nadużycie. Bernie Ecclestone i inne wpływowe osobistości mogą być z siebie dumne - po raz kolejny zmieniane w ostatnich latach przepisy w tym sezonie dały wreszcie efekt, i to piorunujący.

Obserwatorzy mistrzostw zastanawiają się jednak za jaką cenę. Trzy główne zmiany, czyli zastąpienie trwałych opon firmy Bridgestone szybko niszczącymi się gumami Pirelli, powrót do dopalacza KERS oraz promujące atakujących ruchome tylne skrzydło, uznawane są za działania sztuczne. "Orgie wyprzedzeń i pit stopów", "Formuła 1 na dopingu" - piszą fani na forach.

"Opinie są podzielone - są tacy, którzy uważają, że nowe technologie i ich wpływ na strategię są strzałem w dziesiątkę. Inni twierdzą, że Formuła 1 stała się zbyt skomplikowana, a nawet więcej, nieprawdziwa" - pisze w felietonie na stronie Grandprix.com znany dziennikarz Maurice Hamilton.

Formuła 1 od kilku lat tworzy grupy ekspertów, których zadaniem jest uatrakcyjnienie wyścigów, co sprowadza się do takich zmian przepisów, by wyprzedzenia były możliwe. W poprzednich latach coraz częściej zdarzało się tak, że lepszy kierowca w szybszym samochodzie nie mógł poradzić sobie ze słabszym rywalem. Różnice w konstrukcji i możliwości bolidów były zbyt małe.

Dlatego teraz - sztucznie - je zwiększono. Dostawcy opon Pirelli nakazano wyprodukowanie gum, które szybko się niszczą, by wymusić częstsze ich zmiany, czyli sytuację, w której wielu kierowców jest w różnych fazach wyścigu. Ten, kto jest tuż przed zjazdem do alei serwisowej, ma już małą przyczepność i jedzie wolnej, ten, kto właśnie opony zmienił, musi je rozgrzać i też często nie jedzie na maksimum możliwości.

Dzięki temu w trakcie Grand Prix częściej zdarza się, że ścigają się samochody o wyraźnie różnej prędkości, a do tego dochodzi jeszcze możliwość używania KERS, które przez 6,6 s na okrążeniu dodaje silnikowi kilkadziesiąt koni mechanicznych. Dobrze działający KERS przyspiesza w kwalifikacjach, pomaga atakować w wyścigu, ale także bronić się przed atakami z tyłu.

Najbardziej kontrowersyjny pomysł to ruchome tylne skrzydło, czyli DRS (z angielskiego Drag Reduction System, czyli system zmniejszający opór powietrza). Polega on na tym, że atakujący kierowca, jeśli znajduje się mniej niż sekundę za rywalem, w określonym miejscu na torze może zmienić nachylenie płatu tylnego skrzydła i dzięki temu wyraźnie przyspieszyć. Atakowany nie może bronić się w ten sam sposób i to często budzi sprzeciw obserwatorów.

"Wielu fanów uważa, że Formuła 1 stała się sztuczna, że jest na dopingu" - pisze na blogu znany komentator James Allen. Obaj eksperci, Hamilton i Allen, zauważają jednak, że większość efektownych akcji na torze wynika przede wszystkim z różnicy w zużyciu opon, a nie stosowania KERS lub DRS.

"Hamilton wyprzedził w Szanghaju Vettela w szybkim zakręcie nr 7, kiedy Vettel się tego nie spodziewał, a wynikało to z różnicy w taktyce" - tłumaczy Allen. Vettel chciał zaoszczędzić 20 s, nie zjeżdżając na trzecią zmianę opon, ale na zdartych gumach jechał wolniej. Hamilton zmieniał je trzykrotnie, dzięki czemu w końcówce, na świeżych oponach, był szybszy.

Czy Formule 1 A.D. 2011 nie wystarczyłyby te mniej żywotne opony Pirelli? "Większość zespołów, poza jednym, jest przeciwnikiem KERS. On nie ma wielkiego znaczenia, bo korzystają z niego niemal wszyscy. DRS? Nie jestem jego zwolennikiem, wyprzedzenia dzięki niemu są sztuczne" - pisze Hamilton.

Po niedzielnym wyścigu w Chinach, gdzie o spektakularnym przebiegu decydowały głównie opony i taktyka, większość kibiców jest jednak zachwycona dramaturgią. Z 1,5 tysiąca osób, które do późnego popołudnia wzięły udział w sondzie na stronie internetowej Allena, aż 91 proc. stwierdziło, że wyścig w Szanghaju był fantastyczny.

 

Czytaj więcej o GP Chin

Czy Formule 1 na dobre wyszły wprowadzone w sezonie 2011 zmiany?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.