Formuła 1. Hamilton, Alonso i Vettel jak Senna, Prost i Mansell?

Rywalizacja Lewisa Hamiltona, Fernando Alonso i Sebastiana Vettela może nakręcać Formułę 1 przez lata. W weekend mistrzowie starli się w Grand Prix Malezji, którego bohaterem był też zastępujący Roberta Kubicę Nick Heidfeld.

Niemiec powtórzył wynik Witalija Pietrowa z Australii i zdobył trzecie miejsce dla zespołu Lotus Renault. - Nie ma wątpliwości, że mamy szybki samochód, choć nie tak szybki, żeby wygrywać wyścigi. Musimy mocno pracować nad jego rozwojem, ale z drugiej strony dwa miejsca na podium z rzędu są bardzo satysfakcjonujące - powiedział szef zespołu Eric Boullier.

Heidfeld świetnie wyścig rozpoczął i dobrze go zakończył. Na starcie Niemiec awansował o cztery pozycje na drugie miejsce, brawurowo wyprzedzając Hamiltona. Stracił kilka sekund i pozycji w alei serwisowej podczas pierwszej zmiany opon, ale w drugiej połowie wyścigu jechał równo i szybko. Wykorzystał kłopoty Alonso i Hamiltona - tego ostatniego wyprzedził ładnym manewrem.

Pietrow na starcie awansował z miejsca ósmego na piąte, po zmianach opon i przetasowaniach w trakcie wyścigu zmierzał po siódmą pozycję na mecie. Trzy okrążenia przed końcem w jego renault złamał się drążek sterowniczy i Pietrow skończył wyścig na poboczu.

Pojedynki gwiazd

Grand Prix Malezji tym razem nie nawiedziła ulewa, na tor tylko momentami spadały pojedyncze krople, ale wyścigowy weekend był ciekawy. W niedzielę Alonso walczył z Jensonem Buttonem, brawurowy Japończyk Kamui Kobayashi nie dawał spokoju Michaelowi Schumacherowi, Hamilton wyprzedzał Pietrowa, a Vettel - Felipe Massę. Błyskotliwie jechali też Mark Webber oraz Heidfeld.

Największe pojedynki toczyli jednak ci, których rywalizacja w obecnej dekadzie powinna napędzać Formułę 1 - Alonso, Hamilton i Vettel. Dwaj ostatni stworzyli zapierające dech w piersiach widowisko w sobotnich kwalifikacjach - Anglik nie wycisnął z mclarena tyle, ile mógł, ale na najważniejszym okrążeniu wykręcił taki czas, że jadący jako ostatni Vettel musiał wydusić z faworyzowanego red bulla wiele, by świetnym finiszu wygrać o 0,1 sekundy.

Ozdobą wyścigu była walka Alonso z Hamiltonem. - Nie martwcie się o mnie, cisnę - burknął przez radio zdenerwowany Hiszpan, kiedy jego inżynier sugerował mu pogoń za rywalem z McLarena. Hamilton tracił przyczepność przez zdarte opony, na trzeciej pozycji jechał coraz wolniej i Alonso zwietrzył szansę. Kilkanaście okrążeń przed końcem był tuż za Anglikiem, próbował przemknąć obok niego to z lewej, to z prawej strony, ale Hamilton bronił się skutecznie.

Alonso wreszcie zaatakował, ale się przeliczył. Za szybko zbliżył się do mclarena i lewą krawędzią przedniego skrzydła zawadził o prawe tylne koło samochodu rywala. Siłą rozpędu Alonso wyjechał przed Hamiltona, ale zniszczone skrzydło odebrało mu przyczepność i zmusiło do zjazdu do alei serwisowej.

Hiszpan skończył jednak wyścig przed Hamiltonem, bo zużyte opony mclarena też wymagały zmiany. Na mecie Alonso był szósty, a Hamilton siódmy. Kilka godzin po wyścigu obaj kierowcy zostali jednak ukarani dodaniem 20 sekund - Hiszpan za kolizję, a Anglik za nieprzepisową obronę. Hamilton spadł na ósme miejsce.

Wojna w garażu

Po monotonnym początku wieku, w którym walkę o mistrzostwo zdominowali Schumacher i Ferrari, takimi Grand Prix jak w Malezji Formuła 1 wkracza w fazę zaciętej rywalizacji mistrzów - 30-letni Alonso z Ferrari, 26-letni Hamilton z McLarena oraz 24-letni Vettel z Red Bulla to już uznane nazwiska, które reprezentują wielkie firmy i wpływają na wyobraźnię kibiców. I już między nimi iskrzy.

Sezon 2007, w którym debiutant Hamilton i broniący wówczas tytułu Alonso walczyli i na torze, i w garażu McLarena, przypomina się zawsze wtedy, kiedy Hiszpan i Anglik jadą obok siebie. Cztery lata temu Alonso zarzucał szefom McLarena, że faworyzują żółtodzioba, zamiast wspierać mistrza. Wyniszczająca walka i wojenna atmosfera pozbawiła mistrzostwa ich obu - Alonso i Hamilton zgromadzili wówczas po 109 punktów, a triumfował rzutem na taśmę jeżdżący wówczas w Ferrari Kimi Raikkonen, który zdobył... punkt więcej.

Konflikt Alonso i Hamiltona przypominał ten z lat 1988-89, kiedy - także w McLarenie - starli się Ayrton Senna i Alain Prost. Pierwszy walczył o swój pierwszy tytuł i w drodze do niego zdarzyło mu się wypchnąć Francuza, wówczas dwukrotnego już mistrza świata, na ścianę podczas wyścigu w Estoril. Rok później tytuł zdobył Prost, ale Brazylijczyk nie odpuszczał - na Imoli złamał ustalenia sprzed wyścigu i wyprzedził Francuza na starcie. Konflikt Prosta z Senną trwał nawet wtedy, kiedy obaj kierowcy jeździli w innych zespołach.

Bolidy w alei serwisowej (ZDJĘCIA)

 

Kto Senna, a kto Prost?

- Największym rywalem zawsze będzie dla mnie Fernando. Kiedy zaczynałem, traktowałem go jako Prosta, bo gdybym miał wybrać kierowcę, którym chciałbym być, to byłby to Senna - stwierdził ostatnio Hamilton. Co na to Alonso? - Jeśli, tak jak Prost, zdobędę mistrzostwo cztery razy, to takie porównanie mi się spodoba - odpowiedział na łamach mediów Hiszpan.

O Vettelu Hamilton znacząco nie wspomniał, choć to Niemiec odebrał mu tytuł najmłodszego mistrza świata w historii. Dziennikarze dopytali go jednak o kierowcę Red Bulla. - Vettel największym rywalem? Nie sądzę. Może kiedyś, jeśli wciąż będzie miał tak dobry samochód - stwierdził Hamilton. - Może Vettel jest nowym Mansellem? Nie cenię go jednak tak jak Mansella - dodał Anglik

Vettel odpowiedział wynikami, a te drażnią Hamiltona, który - jeszcze przed rozpoczęciem sezonu - dyskredytował siłę Red Bulla, nazywając ten zespół firmą produkującą napoje w odróżnieniu od mających bogatą historię wyścigowych Ferrari i McLarena.

To jednak Red Bull - dzięki genialnemu projektantowi Adrianowi Neweyowi oraz robiącemu postępy Vettelowi - znów jest faworytem do mistrzostwa. I choć statystyki wciąż stawiają Alonso i Hamiltona nad Niemcem, to jednak właśnie on - najmłodszy kierowca z całej trójki - może mieć największe szanse na zaatakowanie niewiarygodnych rekordów Schumachera.

Na razie, z maksymalną liczbą punktów po dwóch wyścigach, Vettel jest na najlepszej drodze do swojego drugiego tytułu. Ze strony następców Senny i Prosta może się jednak spodziewać wszystkiego.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.