Final Four dla Jastrzębia!

Nieprawdopodobny sukces polskiej siatkówki. Po zwycięstwie w tzw. złotym secie w rewanżowym meczu z wicemistrzem Belgii Noliko Maaseik Jastrzębski Węgiel awansował do najlepszej czwórki najbardziej prestiżowego z europejskich pucharów.

- Piszemy nową kartę w historii polskiej siatkówki! To nieprawdopodobne! - wrzeszczał przeszczęśliwy Lukas Divis, przyjmujący Jastrzębskiego Węgla.

Dopiero jeśli pozna się belgijski klub od podszewki, można się przekonać, że wicemistrzom Polski przyszło się zmierzyć z nie byle kim. Noliko Maaseik nazwą nie poraża, ale o klubie tym można mówić wyłącznie w superlatywach. Rywale podjęli jastrzębską drużynę w oddanej do użytku w październiku 2009 roku hali Lotto Dome. W niej rozgrywają wszystkie swoje spotkania - ligowe i te w europejskich pucharach. Poza halą mogąca pomieścić na trybunach 3 tys. ludzi, w skład kompleksu sportowo-rekreacyjnego wchodzą jeszcze: basen, siłownia oraz kręgielnia.

Chociaż generalnie w Belgii zainteresowanie siatkówką nie jest tak duże, jak piłką nożną, kolarstwem czy tenisem, to w prowincjonalnym Maaseik na tę dyscyplinę postawiono bardzo mocno. Jak do tego doszło? - Wszystko dzięki holenderskim księżom, którzy pół wieku temu zaczęli uczyć siatkówki naszą młodzież w miejscowej szkole. Za ich sprawą powstały też pierwsze boiska - zdradza Theo Goyens, menedżer zespołu, a jednocześnie członek zarządu klubu.

Zaskakujący jest sposób podejścia do sponsorów w klubie. W budynku hali znajduje się wykwintna sala bankietowa, która w dniu meczów siatkarzy udostępniana jest ich darczyńcom. Na wtorkowy wieczór przygotowano w niej elegancką zastawę dla 375 gości, aby ci przed pierwszym gwizdkiem mogli wspólnie zjeść kolację, a przy okazji spokojnie porozmawiać o biznesie. Za posiłki płacą jednak z własnej kieszeni (a obowiązują tutaj ceny wyższe niż w restauracjach), zaś wpływy z tego tytułu zasilają konto klubu. - "Kontakty przeradzają się w kontrakty". Oto hasło, które nam przyświeca - uśmiecha się Goyens.

Po zeszłotygodniowej porażce w Jastrzębiu rozczarowanie w mierzącym wysoko belgijskim klubie było ogromne. - Gasparini skrzywdził nas zagrywką. Ale macie silny zespół. Dzisiejsze starcie będzie loterią - przewidywał we wtorek rano Goyens.

O godz. 20.30 pulsujące swoim sennym rytmem Maaseik wyraźnie odżyło. Wszystko za sprawą swoich lokalnych herosów - siatkarzy, którzy przyciągnęli do hali tłumy. Żywiołowa publiczność wyposażona w wydające przeraźliwie głośny dźwięk tekturowe wachlarze, momentalnie natchnęła siatkarzy Noliko do fantastycznej gry, a pierwszy set był tego najlepszym potwierdzeniem. Jastrzębianie zostali w nim dosłownie zmiażdżeni (25:12). Lorenzo Bernardi z miejsca dokonał trzech zmian, wpuszczając na parkiet Mateusza Przybyłę, Mitję Gaspariniego oraz Marcina Wikę, ale oni także nie potrafili powstrzymać egzekucji. Jastrzębski zespół sprawiał wrażenie przytłoczonego ciężarem ogromnej stawki. Co gorsza, w drugim secie belgijski walec nie zamierzał zwalniać, a bezradność jastrzębian była porażająca. W żadnym z elementów nie byli w stanie zagrozić grającym jak nakręconym Belgom. Bernardi dalej rotował składem, ale nowe warianty (m.in. z Yudinem na przyjęciu) wciąż nie przynosiły zamierzonego skutku. Wyjątkowo bezlitosny był dla nich Jelte Maan, jeden z najniższych graczy w zespole Vitala Heynena. W efekcie Belgowie w półtorej godziny uporali się z jastrzębianami i awansie do Final Four decydował "złoty set". W nim nasz zespół przeszedł nieprawdopodobną metamorfozę i fundując wszystkim gigantyczne emocje, sprawił, że niemożliwie stało się faktem!

Turniej finałowy odbędzie się we włoskim Bolzano w dniach 26-27 marca. - Chcemy zdobyć Ligę Mistrzów. We Włoszech zagramy bez presji i z tak szerokim uśmiechem na twarzy jak dziś - obwieścił Divis.

Sport.pl na Facebooku! Sprawdź nas ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.