Narciarstwo alpejskie. Puchar Świata. Wygrał dziadek Walchhofer

35-letni Austriak Michael Walchhofer wygrał zjazd w Lake Louise i został najstarszym człowiekiem, który triumfował w najszybszej alpejskiej konkurencji

Narty.sport.pl: Z przewodnikiem w góry. Bezpiecznie i pewnie

- Nie mogłem wymarzyć sobie lepszego początku ostatniego sezonu w karierze - śmiał się na mecie Walchhofer, który w kwietniu skończy 36 lat i podjął już decyzję, że narty odstawia w kąt. Austriak ma w okolicy Zauchensee kilka pensjonatów i rozwijaniu hotelarskiego biznesu chce poświęcić się na emeryturze.

Na razie jest jednak wciąż najlepszy, nie tylko w austriackiej kadrze. W sobotę wyprzedził ponad 70 startujących, o ponad 0,5 s był szybszy od Norwega Aksela-Lunda Svindala i swojego rodaka Mario Scheibera, którzy zajęli ex aequo drugą lokatę.

Walchhofer przełamał klątwę, która ciążyła na Austriakach od prawie dwóch lat, bo po raz ostatni udało im się wygrać w zjeździe w marcu 2009 r. w norweskim Kvitfjell (Klaus Kroell). 35-latek przechodzi też do historii jako najstarszy alpejczyk, który zwyciężył na zjazdowej trasie. W PŚ wygrywali już starsi od niego - m.in. 37-letni Marco Buechel, ale robili to w wolniejszych i krótszych supergigantach.

Walchhofer od początku kariery był jednak fenomenem zaprzeczającym prawom fizyki. Trenerzy, już gdy był juniorem, powtarzali, że jest za wysoki na zawodowe narciarstwo (ma 192 cm wzrostu), ale on uparcie pchał się na stoki. Zjeżdżał przygarbiony, przypominał czasem słonia w składzie porcelany, ale śmiechy ucichły, gdy zaczął wygrywać. Do dziś uzbierał 16 zwycięstw w PŚ, zdobył medale na MŚ (w tym złoto w zjeździe w St. Moritz w 2003 r.). W 2006 r. jechał na igrzyska do Turynu jako główny faworyt do złota w zjeździe, ale przegrał minimalnie z Francuzem Antoinem Deneriazem, co było największą niespodzianką igrzysk.

Fachowcy twierdzą, że trasa w Lake Louise sprzyja zwycięstwom starszych narciarzy, bo jest stosunkowo łatwa technicznie - są bardzo długie proste, mało ostrych zakrętów. Decyduje więc wytrzymałość, a także doświadczenie. Trzeba wiedzieć, gdzie najlepiej kraść cenne ułamki sekund. To właśnie w Lake Louise dwa lata temu swoje ostatnie zwycięstwo odniósł Hermann Maier, który wygrał supergigant, a niedługo potem przerwał karierę.

Powoli rozkręca się w PŚ Bode Miller. Amerykanin był w sobotę ósmy ze stratą 1,26 s do zwycięzcy. Na razie jest królem wywiadów - hitem nowego sezonu jest zapowiedź, że po zakończeniu kariery będzie produkował wino z własnej winnicy. - Ale to trochę potrwa, no wiecie, jakieś trzy-cztery pokolenia - stwierdził 33-letni Miller, mistrz olimpijski z Vancouver w superkombinacji.

W sobotnim gigancie kobiet w Aspen dla odmiany wygrała młodość. Pierwsza na mecie była 21-letnia Tessa Worley, Francuzka, która swoje nazwisko zawdzięcza australijskiemu ojcu. Gorzej niż w Europie wypadły Niemki, zawiodły Amerykanki - Lindsey Vonn wypadła z trasy, a Julia Mancuso była ósma.

Wczorajszy supergigant w Lake Louise i slalom w Aspen zakończyły się po zamknięciu tego wydania "Gazety".

Worley najszybsza w Aspen  ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA