Pseudokibice Zagłębia Sosnowiec pobili piłkarza swojego klubu

- Napadli i pobili mnie ?kibice? mojego klubu. Na treningu grozili połamaniem nóg w obecności prezesa. Ten nie reagował - pisze w oświadczeniu piłkarz drugoligowego Zagłębia Sosnowiec Tomasz Stolpa. W piątek wyrzucono go z drużyny

Zaczęło się od wizyty w sosnowieckiej kręgielni. 27-letni napastnik bawił się w niej po meczu z Górnikiem Wałbrzych, który odbył się 25 września.

Działacze drugoligowego (czyli trzecioligowego) Zagłębia dowiedzieli się o wizycie i ukarali piłkarza za "niesportowe prowadzenie się, godzące w wizerunek klubu i zawodowego sportowca".

Nieoficjalnie - musiał zapłacić 1 tys. zł grzywny.

- Tworzymy klub na profesjonalnych zasadach. Dlatego, jeśli chcemy osiągnąć sukces, musimy wymagać od zawodników również profesjonalnego podejścia do swoich obowiązków - wyjaśnił decyzję na oficjalnej stronie klubu prezes Marek Adamczyk. - Czułem się winny naruszenia regulaminu klubu i dlatego przyjąłem dobrowolnie karę - stwierdził piłkarz.

Ale Stolpa w oświadczeniu, jakie wysłał do "Gazety Wyborczej", opisał również, co wydarzyło się podczas wieczoru na kręglach. I co działo się później.

Według niego został tam "napadnięty przez - jak się później okazało - kibiców klubu". Pobicie zgłosił na policję. Trwa postępowanie w tej sprawie.

Dalszy ciąg nastąpił 14 października.

Wtedy na trening Zagłębia przyjechało kilkunastu kiboli. - W obecności prezesa Adamczyka, który zabrał mnie z treningu na rozmowę z przedstawicielami kibiców, wielokrotnie grożono mi połamaniem nóg, jeśli nie wycofam sprawy z policji. Ubliżano mi wulgarnie, nazywano "konfidentem" - pisze Stolpa. - Prezes Adamczyk dopuszcza, aby grupa "bandytów" była w stanie przerwać trening i grozić jego pracownikowi. O takim zdarzeniu powinien powiadomić organy ścigania. [...] Nie mogę pogodzić się z tym, że na nasz klub tak wielki wpływ mają pseudokibice.

Klub zareagował swoim oświadczeniem. - Na decyzję zarządu nie miała wpływu jakakolwiek zewnętrzna ingerencja.

Prezes Adamczyk zaprzecza, że zainicjował spotkanie kibiców z zawodnikiem. - Dla dobra postępowania śledczego zarząd nie zamierza wdawać się w szczegóły sprawy, gdyż nie jest stroną w sporze - napisano w klubowym oświadczeniu.

W piątek piłkarz został wezwany do siedziby klubu i wyrzucony.

- Jeżeli kontrakt został rozwiązany, to jednostronnie. Żadnego dokumentu w tej sprawie nie podpisywałem - powiedział piłkarz. Jego umowa obowiązywała do końca rundy jesiennej.

- Nie poczuwam się do winy. Argumentacja, że oczerniałem klub, jest moim zdaniem nietrafna. W oświadczeniu napisałem prawdę, a w trudnej sytuacji, w której się znalazłem, oczekiwałem wsparcia od pracodawcy - powiedział Stolpa. - Zdawałem sobie sprawę z konsekwencji pełnego opisania zdarzeń. Ale gdybym miał zrobić drugi raz tak samo, nie zawahałbym się. Chodzi o to, żeby każdy człowiek mógł czuć się w Polsce bezpiecznie. To, co mnie spotkało mogło przecież spotkać każdego - powiedział Stolpa.

Do prezesa Adamczyka nie mogliśmy się w piątek dodzwonić.

CBA zatrzymało szefa sędziów świętokrzyskiego ZPN ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.