Zaczęło się od wizyty w sosnowieckiej kręgielni. 27-letni napastnik bawił się w niej po meczu z Górnikiem Wałbrzych, który odbył się 25 września.
Działacze drugoligowego (czyli trzecioligowego) Zagłębia dowiedzieli się o wizycie i ukarali piłkarza za "niesportowe prowadzenie się, godzące w wizerunek klubu i zawodowego sportowca".
Nieoficjalnie - musiał zapłacić 1 tys. zł grzywny.
- Tworzymy klub na profesjonalnych zasadach. Dlatego, jeśli chcemy osiągnąć sukces, musimy wymagać od zawodników również profesjonalnego podejścia do swoich obowiązków - wyjaśnił decyzję na oficjalnej stronie klubu prezes Marek Adamczyk. - Czułem się winny naruszenia regulaminu klubu i dlatego przyjąłem dobrowolnie karę - stwierdził piłkarz.
Ale Stolpa w oświadczeniu, jakie wysłał do "Gazety Wyborczej", opisał również, co wydarzyło się podczas wieczoru na kręglach. I co działo się później.
Według niego został tam "napadnięty przez - jak się później okazało - kibiców klubu". Pobicie zgłosił na policję. Trwa postępowanie w tej sprawie.
Dalszy ciąg nastąpił 14 października.
Wtedy na trening Zagłębia przyjechało kilkunastu kiboli. - W obecności prezesa Adamczyka, który zabrał mnie z treningu na rozmowę z przedstawicielami kibiców, wielokrotnie grożono mi połamaniem nóg, jeśli nie wycofam sprawy z policji. Ubliżano mi wulgarnie, nazywano "konfidentem" - pisze Stolpa. - Prezes Adamczyk dopuszcza, aby grupa "bandytów" była w stanie przerwać trening i grozić jego pracownikowi. O takim zdarzeniu powinien powiadomić organy ścigania. [...] Nie mogę pogodzić się z tym, że na nasz klub tak wielki wpływ mają pseudokibice.
Klub zareagował swoim oświadczeniem. - Na decyzję zarządu nie miała wpływu jakakolwiek zewnętrzna ingerencja.
Prezes Adamczyk zaprzecza, że zainicjował spotkanie kibiców z zawodnikiem. - Dla dobra postępowania śledczego zarząd nie zamierza wdawać się w szczegóły sprawy, gdyż nie jest stroną w sporze - napisano w klubowym oświadczeniu.
W piątek piłkarz został wezwany do siedziby klubu i wyrzucony.
- Jeżeli kontrakt został rozwiązany, to jednostronnie. Żadnego dokumentu w tej sprawie nie podpisywałem - powiedział piłkarz. Jego umowa obowiązywała do końca rundy jesiennej.
- Nie poczuwam się do winy. Argumentacja, że oczerniałem klub, jest moim zdaniem nietrafna. W oświadczeniu napisałem prawdę, a w trudnej sytuacji, w której się znalazłem, oczekiwałem wsparcia od pracodawcy - powiedział Stolpa. - Zdawałem sobie sprawę z konsekwencji pełnego opisania zdarzeń. Ale gdybym miał zrobić drugi raz tak samo, nie zawahałbym się. Chodzi o to, żeby każdy człowiek mógł czuć się w Polsce bezpiecznie. To, co mnie spotkało mogło przecież spotkać każdego - powiedział Stolpa.
Do prezesa Adamczyka nie mogliśmy się w piątek dodzwonić.
CBA zatrzymało szefa sędziów świętokrzyskiego ZPN ?