USA - Polska 2:2. Walczyli jak o punkty, ale znowu nie wygrali

Dwa razy z Amerykanami przegrywali, dwa razy doprowadzali do remisu. Po dobrym meczu reprezentacja Franciszka Smudy zremisowała w Chicago 2:2

To siódme kolejne spotkanie kadry bez zwycięstwa, ale postęp znowu było widać. Zła passa może zostać przerwana we wtorek w Montrealu - rywalem będzie grający w rezerwowym składzie Ekwador. Zespół Smudy opuszczają wyróżniający się w spotkaniu z USA Adam Matuszczyk oraz Jakub Błaszczykowski. Wracają do Niemiec. W piątek Köln gra w Bundeslidze z Borussią Dortmund, wtedy spotkają się na boisku po przeciwnych stronach. W meczu reprezentacji, gdy grali w jednakowych koszulkach, strzelili po golu. Razem z Ludovikiem Obraniakiem decydowali o akcjach ofensywnych drużyny i byli najlepsi na boisku.

Najwięcej akcji było prawą stroną. To jest recepta Polaków na wszelkie problemy - podać Błaszczykowskiemu na skrzydło, liczyć, że prawy obrońca Łukasz Piszczek włączy się do akcji, i czekać, co z tego wyniknie.

W niedzielę Smuda mógł wystawić tylko jednego skrzydłowego - Błaszczykowskiego. W jego systemie 4-3-2-1 za napastnikiem jest miejsce dwóch szeroko ustawionych graczy, ale Sławomir Peszko został odsunięty za pijaństwo po meczu z Australią, a ustawiany tam wcześniej Lewandowski biegał w ataku, bo kontuzję leczy Ireneusz Jeleń. Adrian Mierzejewski źle się czuł na lewym skrzydle, dlatego zbiegał do środka albo na prawo. Smuda nie miał też co liczyć na ofensywne wejścia lewego obrońcy - był nim prawonożny Łukasz Mierzejewski, który słabo kopie piłkę lewą nogą.

Mimo kłopotów Polacy grali z ogromnym zaangażowaniem i pasją. Potrafili też wykorzystać błędy Amerykanów. Błędy koszmarne, szczególnie w obronie. Dzięki nim Obraniak miał dwie asysty - to on podawał do Matuszczyka (gol zza pola karnego) i Błaszczykowskiego. Mógł mieć trzecią. Niestety, Lewandowski nie wykorzystał jego idealnego prostopadłego podania, które wyprowadziło go przed bramkarza Tima Howarda. Snajper Borussii Dortmund strzelił w leżącego rywala. Jeśli Tomasz Frankowski będzie za rok trenerem napastników w kadrze Smudy, może nauczy go "podcinki" i wykorzystywania takich okazji strzeleckich. Lewandowski zagrał słabo, snuł się po boisku, nie bardzo wiedział, co ma robić.

Najsłabszym polskim ogniwem była - obok Lewandowskiego - defensywa, która ku rozpaczy Smudy w każdym meczu potwierdza, że jest jego największym problemem. Znów tworzył ją kwartet, który po raz pierwszy w życiu spotkał się na boisku. I to było widać. Znowu bardzo dobrze i pewnie bronił Boruc, który w ostatniej minucie akrobatycznym padem ustrzegł zespół od porażki. O pomocnikach można by napisać, że cała piątka może dotrwać i zagrać na Euro 2012.

Miesiąc temu Smuda myślał w ten sam sposób o bloku defensywnym. Kontuzje Wojtkowiaka i Boenischa na razie zburzyły koncepcję selekcjonera, który wciąż musi szukać.

Selekcja trwa i jej końca nie widać. Powołany po ponad czterech latach Andrzej Niedzielan wszedł na boisko na ostatnie 20 minut. I była to jedyna zmiana u Polaków. Co świadczy o tym, jak Smudzie i jego ludziom zależało na zwycięstwie. Znowu się nie udało, ale przynajmniej widać było u piłkarzy zaangażowanie jak w meczu o punkty.

 

Po remisie z USA: defensywa katastrofalna, ale linia ofensywna gotowa na Euro 2012!

 

Tak relacjonowaliśmy na żywo mecz Polska - USA

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.