Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone
Sprawa znana - gdy w ostatniej kolejce Ligi Mistrzów przy piłce był pomocnik Manchesteru City Yaya Toure, grupa rosyjskich kiboli CSKA naśladowała małpie odgłosy. Pochodzący z Wybrzeża Kości Słoniowej pomocnik zgłosił to sędziemu.
- Liczę, że sankcje UEFA będą surowe, aby w przyszłości klub wcześniej pomyślał, że z kibicami należy pracować - mówi kapitan wicemistrza Anglii. Toure zapowiedział, że jeśli rasizm nie zniknie ze stadionów, to czarnoskórzy zawodnicy są gotowi bojkotować mundial.
W Rosji słowa kapitana City wywołały burzę. O dziwo, nie z powodu rasistowskiego zachowania kiboli... Władze CSKA zarzuciły piłkarzowi kłamstwo. - Żadnych małpich odgłosów nie słyszałem, podobnie jak delegat UEFA. Toure wszystko sobie wymyślił. Przecież pół naszej drużyny to ciemnoskórzy z Afryki i Brazylii. Mówienie o rasistowskich okrzykach to jakieś brednie - twierdzi Jewgienij Giner, prezydent mistrza Rosji. Cała sprawa ma podtekst polityczny - dodał - a stoją za nią Anglicy, którzy chcą odebrać Rosji organizację mundialu w 2018 roku. Nie przekonał go film zamieszczony na jednym z brytyjskich portali, na którym słychać, jak grupa kiboli obraża będącego przy piłce Toure.
UEFA wszczęła postępowanie dyscyplinarne. Po sobotnim meczu z Chelsea zawodnik spotkał się w Londynie z Jeffreyem Webbem, szefem komitetu ds. walki z rasizmem w FIFA. Piłkarz Manchesteru domaga się zamknięcia stadionu, na którym jego drużyna zmierzyła się z CSKA.
I właśnie dlatego działacze CSKA desperacko brną w zaprzeczenia - wyczuwają potężne problemy. Arena w podmoskiewskich Chimkach - obiekt Dynama - jest bowiem jedynym obiektem w stolicy kraju dopuszczonym do Ligi Mistrzów. Wszystko przez przebudowę Łużników, które po lekkoatletycznych mistrzostwach świata zostały zamknięte na klucz i mają być gotowe dopiero przed mundialem w 2018 roku. CSKA i Spartak Moskwa zostały więc bez własnego boiska, zarówno w lidze, jak i europejskich pucharach.
A nawet nieszczęsne Chimki nie zawsze są dostępne. Pierwsze spotkanie w LM - z Viktorią Pilzno - CSKA rozegrał... w Sankt Petersburgu. Obejrzało je tylko 6 tys. ludzi. W Chimkach na Manchesterze widzów było trzy razy więcej. Już teraz władze Zenita Sankt Petersburg zaoferowały wynajęcie stadionu na mecz z Bayernem Monachium, ale moskwianie nie chcą tam wracać. Także dlatego, że relacje między kibicami z byłej i obecnej stolicy kraju, łagodnie mówiąc, nie są najlepsze.
W lidze rosyjskiej są mniejsze wymagania dotyczące stadionu, więc CSKA ma przynajmniej pewną grę w Moskwie. Ostatnio na 13-tysięcznym przestarzałym obiekcie im. Eduarda Strielcowa (dawne Torpedo). Został on zbudowany w 1959 roku, a remontu nie było tam od początku lat 90.
To jeszcze nic. Niedawno odbyły się derby z Dynamem. CSKA było gospodarzem, ale Dynamo za nic nie chciało użyczyć swojego stadionu w Chimkach. Drużyny grały więc na treningowym stadionie Lokomotiwu o pojemności 8 tys. Zamiast po trawie piłkarze biegali po sztucznej nawierzchni sprzed kilku lat. Lokomotiw jako jedyny w Moskwie ma co prawda nowoczesny obiekt, ale nie chce go wynajmować. Zrobił wyjątek dla Spartaka, który dzięki temu nie musiał rozgrywać kolejnego meczu w roli gospodarza aż w Jekaterynburgu, oddalonym o blisko 2 tys. km od stolicy.
Piłkarzy CSKA i Spartaka dodatkowo denerwują doniesienia z Łużników. Na zamkniętych Łużnikach od sierpnia nic się nie dzieje, nie ma planu przebudowy ani pieniędzy. Władze Moskwy liczyły, że remont sfinansują władze państwa, ale rząd odmówił. W budżecie miasta na obecny rok też nie ma na to ani rubla.