Polska strzelba wystrzeliła w Wimbledonie

Zaczęło się od 0:3, ale potem na korcie istniał już tylko jeden tenisista. ?Jerzy Janowicz. Wow! Oglądamy przyszłą gwiazdę? - mówił w BBC Boris Becker po zwycięstwie Polaka z Nicolásem Almagro 7:6 (8-6), 6:3, 6:4 w III rundzie Wimbledonu.

Janowicz obiecywał, że zrewanżuje się rozstawionemu z nr. 15 Hiszpanowi za styczniową porażkę w Australian Open. Słowa dotrzymał. I to jak! Rozbił rywala w wielkim stylu. Nie licząc wpadki na początku meczu, serwował genialnie. "Almagro zastanawia się chyba, czy w ogóle widział piłkę, tak szybko leciała" - żartowali komentatorzy BBC. Serwisami i potężnymi forhendami Polak stopniowo wgniótł rywala w trawę.

W 1/8 finału Wielkiego Szlema zagra po raz pierwszy. Jego kolejnym przeciwnikiem będzie leworęczny 32-letni Austriak Jürgen Melzer, który wyrzucił z turnieju pogromcę Rogera Federera Sierhieja Stachowskiego. - To groźny rywal, ale ja czuję się świetnie, postaram się znów pokazać mój najlepszy tenis - powiedział Janowicz, który jest w dolnej połówce drabinki i jeśli dalej będzie wygrywał, to w półfinale wpadnie na Andy'ego Murraya (nr 2).

"Co za hebel! Jak można psuć takie wystawki!" - wrzeszczała na siebie Urszula Radwańska, która uległa 6:4, 3:6, 4:6 Amerykance Alison Riske w II rundzie.

To na pewno nie był tenis dla koneserów, a jeśli już, to dla miłośników sportów ekstremalnych. Amerykanka (WTA 126) i Polka (44) okładały się bez opamiętania mocnymi uderzeniami z głębi kortu przez bite półtorej godziny. Z morza chaosu, błędów i okrzyków wyłoniło się w końcu minimalne zwycięstwo Amerykanki.

Urszula w szóstym występie w II rundzie Wielkiego Szlema poniosła szóstą porażkę. Biorąc pod uwagę klasę przeciwniczki i ogromne nerwy Polki, trudno było nie odnieść wrażenia, że tym razem trochę na własne życzenie.

- Rywalka grała bardzo precyzyjnie. W końcówce zabrakło trochę szczęścia, piłka dwa razy zatańczyła na siatce. Ciężko mi się biegało, bo trawa była dość wilgotna - wzruszała ramionami młodsza z sióstr Radwańskich.

Maciej Synówka, jej trener, nie chciał na gorąco komentować porażki. Urszula powiedziała na konferencji, że współpraca między nimi układa się dobrze i nie ma zamiaru nic zmieniać. - Gdy zaczynałam z nim trenować, byłam 90. w rankingu, teraz jestem znacznie wyżej. Wprowadził nowe rzeczy do mojego tenisa, inne niż tata [Robert Radwański]. Maciek zwraca mi też uwagę na mentalną stronę mojej gry, pracujemy nad tym. Nigdy nie będą jednak miała pokerowej twarzy jak Federer. Taki jest mój charakter, na korcie buzują we mnie emocje, nie będę tego zmieniać - zakończyła Urszula, która w lipcu leci na turnieje do USA. Zacznie od Stanford.

Rozstawiona z czwórką Agnieszka Radwańska zmierzy się w sobotę w III rundzie z Madison Keys. Trenująca w Boca Raton na Florydzie Amerykanka (WTA 52) ma 18 lat i jest drugą najmłodszą tenisistką w pierwszej setce rankingu (po 17-letniej Chorwatce Donnie Vekić). Mierzy 178 cm i nic dziwnego, że jej najsilniejszą bronią jest serwis. Keys potrafi rozpędzić piłkę do 191 km/godz. (jej rekord w tym roku). W Londynie mocniej od niej serwowały jedynie Serena Williams i Sabine Lisicki.

Ze względu na siłowy styl okraszony potężnymi forhendami Amerykanie porównują swoją nową gwiazdę do Jennifer Capriati i Sereny Williams.

Amerykańscy dziennikarze są jednak zgodni, że na pokonanie Radwańskiej może być dla Keys trochę za wcześnie.

Radwańska to mistrzyni przeszkadzania, wybijania z rytmu. Keys nie będzie dostawać na rakietę piłek uderzanych w jednostajnym tempie, jak w I i II rundzie z Heather Watson i Moną Barthel. Polka - dropszotami, slajsami, zmianami kierunku i długości zagrywanych piłek - będzie nieustannie rozregulowywać celownik Amerykanki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.