Transfer Lewandowskiego. Czarna polewka dla Bayernu

- Nie mogę dać 100-procentowej gwarancji, że Robert Lewandowski pozostanie w Borussii. Nie będzie go w Bayernie, ale możemy porozmawiać o przenosinach do innego zespołu - powiedział Sport.pl Hans-Joachim Watzke, dyrektor BVB. - Borussia pokazała, że nie jest supermarketem, w którym Bayern może kupić, kogo tylko chce - ocenia Julien Wolff, publicysta ?Die Welt?.

Dyrektor BVB o odejściu Lewandowskiego dotąd nie chciał się wypowiadać. Przyciskany do muru przez dziennikarzy, reagował irytacją. Teraz nie zostawia żadnych złudzeń. - Robert w tym roku nie przejdzie do Bayernu. To decyzja ostateczna, nie do negocjacji - mówi Watzke.

O zablokowaniu transferu do Monachium zdecydował tercet kierujący BVB - Watzke, dyrektor sportowy Michael Zorc i trener Jürgen Klopp - po konsultacji z radą nadzorczą oraz za zgodą zniecierpliwionego zamieszaniem prezydenta Borussii, 66-letniego prawnika Reinharda Rauballa.

Watzke może sobie pozwolić na zdecydowane weto, bo umowa Lewandowskiego z BVB kończy się dopiero w czerwcu przyszłego roku, nie ma w niej kwoty odstępnego, i do tego momentu klub ma prawo nie zgodzić się na jakikolwiek transfer (ale po roku nie zarobi na przejściu piłkarza ani eurocenta). Watzke poinformował już o wecie agentów Polaka.

Decyzja klubu torpeduje plany piłkarza i jego menedżera Cezarego Kucharskiego. Kilkanaście dni temu Kucharski twierdził, że oficjalne ogłoszenie transferu "jest kwestią jednego, dwóch lub trzech tygodni" i nie ma sensu ukrywać, że zostanie zawodnikiem Bayernu. W niemieckim "Bildzie" Lewandowski mówił: - Chcę odejść z Borussii latem. Sytuacja jest klarowna, wiem, czego pragnę. To będzie najlepsze rozwiązanie.

Triumfator Ligi Mistrzów był zainteresowany transferem. Honorowy prezes Franz Beckenbauer mówił: - Robert chce przenieść się tylko do Bayernu. Wszystko, co w tej sytuacji może zrobić Borussia, to na nim zarobić.

Eksperci po obu stronach Odry podejrzewali, że Borussia nie zechce sprzedać wicelidera strzelców Bundesligi swojemu największemu rywalowi. Zwłaszcza że nie mogła uniknąć oddania mu swojego najcenniejszego klejnotu - Maria Götzego za 37 mln euro, czyli za kwotę odstępnego wpisaną w kontrakt. Watzke twierdzi jednak, że był skłonny sprzedać Polaka tego lata. Podobno nie doczekał się oficjalnej oferty i tylko to zadecydowało o ostatecznej decyzji. - Mijały tygodnie, nic się nie zmieniało. Patrzyłem w pocztę, a tam nic nowego. To naturalne, że piłkarz zgłasza klubowi chęć transferu, ale coś musi za tym iść - mówi Sport.pl Watzke.

Według niego Borussia nawet sama szukała kontaktu z Bayernem, aby wyjaśnić sytuację. - Dwa razy telefonowaliśmy z prośbą o przedstawienie ostatecznej propozycji wykupu Polaka. Bez odpowiedzi. Nie dostaliśmy jej, więc temat zamykamy - mówi Watzke.

Trzeba pamiętać, że Borussia finansowo ma się świetnie, nie potrzebuje natychmiastowego zastrzyku gotówki. Jej szefowie mogą kalkulować tak: "w tym sezonie w Lidze Mistrzów zarobiliśmy 70 mln euro, za Götzego dostaliśmy 37 mln euro, więc możemy w jego miejsce kupić klasowego pomocnika. Z Lewandowskim i z dobrym zastępcą Götzego w składzie możemy w Lidze Mistrzów zarobić więcej niż 25-30 mln euro, jakie dostalibyśmy za Polaka tego lata".

O zaangażowanie Lewandowskiego klub powinien być spokojny. Polak musi strzelać gole, bo jeśli nie będzie, w roku kontraktowym jego wartość spadnie i przed przyszłym sezonem nie będzie miał szans na umowę na poziomie 10 mln euro. Tyle miał zarabiać w Bawarii. W Dortmundzie kolejny sezon rozegra za niespełna 2 mln.

Niemiecki menedżer Polaka Maik Barthel sprawy w poniedziałek komentować nie chciał, podobnie jak Kucharski.

W Dortmundzie decyzję BVB przyjęto z radością, w Niemczech - ze zrozumieniem. Rozwleczona w czasie historia niedoszłego transferu przez tabloidy nazywana jest gumą do żucia. "Die Welt" pisze o operze mydlanej. Media drwią lekko z menedżerów napastnika. Jeden z dziennikarzy zajmujących się Borussią: - To nie była kwestia ambicji Lewandowskiego, lecz wizerunku klubu, honoru. Borussia pokazała, że nie jest supermarketem, w którym Bayern może kupić, kogo tylko chce. Zarząd jest teraz dla kibiców takim samym bohaterem jak piłkarze.

- W tym spektaklu gra toczyła się o miliony, ale dotyczyła też etyki. Pierwszy trening Lewandowskiego będzie bardzo interesujący. Czy kibice zobaczą niezadowolonego profesjonalistę, czy uwierzą w jego pełne zaangażowanie? - zastanawia się Julien Wolff, publicysta "Die Welt".

Emocji związanych z wetem BVB nie widać w Bawarii. Bayern sprawę Lewandowskiego kwituje tylko jednym zdaniem. - Szanujemy to, że ma kontrakt z BVB do 2014 r. - powiedział Karl-Heinz Rummenigge. - Klub zaoszczędzi sporo pieniędzy - stwierdził bawarski dziennikarz Matthias Brugelmann.

Być może wyda je klub zagraniczny. Polak znajduje się w kręgu zainteresowań najbogatszych w Europie, choć Kucharski twierdził, że sam piłkarz jest zainteresowany wyłącznie przenosinami do Bawarii. - Nie mogę dać 100-procentowej gwarancji, że Robert pozostanie w Borussii. Nie będzie go w Bayernie, ale możemy porozmawiać o przenosinach do innego zespołu - powiedział "Gazecie" Watzke.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.