BundesLiga Mistrzów. Niemiecki finał na Wembley

Bayern - Borussia w finale na Wembley. Pierwszy raz o najcenniejsze europejskie trofeum zagrają dwa niemieckie zespoły. Bawarczycy w dwumeczu rozbili Barcelonę 7:0, drużyna z Dortmundu przegrała rewanż z Realem 0:2, awansowała dzięki zwycięstwu 4:1 u siebie

Takiej katastrofy nikt się w Barcelonie nie spodziewał. Piłkarze z Katalonii powtarzali, że mimo porażki 0:4 w Monachium wciąż wierzą w awans. Skończyło się kolejnym pogromem 0:3. Siedmioma bramkami w półfinałowym dwumeczu Ligi Mistrzów nie przegrał nikt. Do środy rekordem było pięciobramkowe zwycięstwo Manchesteru United nad Schalke z 2011 r.

Emocje na Camp Nou skończyły się tak naprawdę po ogłoszeniu składów. Leo Messi tydzień temu nieprzypominający piłkarza, który cztery razy z rzędu dostał Złotą Piłkę, usiadł na ławce. Argentyńczyk miesiąc temu doznał kontuzji uda i prawdopodobnie do końca jej nie wyleczył. Bez niego Barcelona nie była w stanie poważnie zagrozić bramce Manuela Neuera. Ostatni raz bez gola dwumecz fazy pucharowej LM Katalończycy skończyli pięć lat temu. Ale wtedy ulegli Manchesterowi United tylko 0:1. Teraz monachijczycy przez 180 minut strzelili im aż siedem goli.

W finale 25 maja na Wembley rywalem Bawarczyków będzie największa sensacja tego sezonu. Mało kto stawiał na Borussię już po losowaniu fazy grupowej, gdy okazało się, że zagra z mistrzami Anglii (Manchester City), Hiszpanii (Real) i Holandii (Ajax). Wbrew prognozom dortmundczycy wygrali grupę, potem bez porażki przebrnęli przez 1/8 finału (z Szachtarem) i 1/4 finału (z Malagą), a w półfinale wybili z głów kibicom Madrytu marzenia o dziesiątym triumfie w tych rozgrywkach. Dokonali tego, choć mierzyli się z faworytem rozgrywek w niesprzyjających okolicznościach. Tuż przed pierwszym meczem "Bild" ogłosił, że rozgrywający dortmundczyków Mario Götze po sezonie przechodzi do Bayernu. Taka wiadomość mogłaby rozbić niejedną szatnię. Trener Borussii Jürgen Klopp w skali 1-10 ocenił problem na 9. Götze w Dortmundzie zagrał i miał asystę. W rewanżu już po kwadransie musiał zejść z boiska, bo naderwał ścięgno udowe. Nie wiadomo, czy wyleczy się na finał.

Niemal na pewno natomiast pierwszy raz w finale LM wystąpi trzech Polaków. Jakub Błaszczykowski, Łukasz Piszczek i Robert Lewandowski mogą zostać pierwszymi biało-czerwonymi piłkarzami z pola, którzy zdobędą Puchar Europy po Zbigniewie Bońku. Napastnik Juventusu triumfował w 1985 r., później ze zwycięstwa cieszyli się tylko bramkarze - Józef Młynarczyk, Jerzy Dudek i Tomasz Kuszczak.

Bohaterem Borussii jest Lewandowski, który zasłużył się przy połowie bramek dortmundczyków w LM, a tydzień temu sam przyłożył Realowi czterema golami. Ten wieczór zapamięta Europa. To, że 25-letni napastnik marnował bramkowe szanse na Santiago Bernabéu, zostanie zapomniane. Trudno też nie docenić grającego od miesięcy z kontuzją biodra Piszczka. W dodatku polski obrońca w pierwszym półfinale uszkodził mięsień. Nie było wiadomo, czy zagra w rewanżu, a ostatecznie wytrwał na boisku 90 minut i skutecznie powstrzymywał Cristiano Ronaldo. Na sukces zapracował też Błaszczykowski, który w Madrycie z dynamicznego skrzydłowego przeistoczył się w piłkarza świetnie przerywającego akcje rywali.

Ludzi, bez których sukcesu by nie było, jest więcej. Zaczynając od pewnego w bramce Romana Weidenfellera, przez rządzącego środkiem pola Ilkaya Gündogana, na trenerze Jürgenie Kloppie kończąc.

Realowi zabrakło do awansu tylko jednego gola, ostatnie minuty rewanżu kosztowały kibiców z Dortmundu więcej zdrowia niż wszystkie poprzednie mecze LM razem wzięte. Ale Madryt może mieć pretensje tylko do siebie. Po fantastycznym początku i trzech świetnych zmarnowanych szansach na gole piłkarze na długie minuty pogrążyli się w letargu. Wyrwali się z niego w końcówce. - Bałem się, że nie wytrzyma mi serce. Zamknąłem się w łazience i zatkałem uszy, by nie słyszeć, co dzieje się na stadionie - mówił szef Borussii Hans-Joachim Watzke. - Bóg chciał, byśmy zagrali w finale - powiedział Klopp.

Wiadomo już, że pierwszy raz od 2001 r. Champions League wygra reprezentant Bundesligi. W ostatnich latach oglądaliśmy finały hiszpańskie (Real - Valencia w 2000 r.), włoskie (Milan - Juventus w 2003 r.), angielskie (Manchester United - Chelsea w 2008 r.), 25 maja pierwszy raz zobaczymy niemiecki. Pomyśleć, że ledwie sześć lat temu w krajowym rankingu UEFA liga niemiecka zajmowała piąte miejsce i ledwie wyprzedzała portugalską. Dziś jest trzecia, z sezonu na sezon zbliża się do prowadzących hiszpańskiej i angielskiej.

Faworytem londyńskiego finału będą Bawarczycy, którzy w tym sezonie z trzech meczów z Borussią dwa wygrali i jeden zremisowali. Kolejny raz zespoły zmierzą się już w sobotę, ale niemal na pewno w meczu trenerzy nie wystawią najsilniejszych jedenastek. W Bundeslidze wszystko jest już jasne, Bayern na pewno zostanie mistrzem, dortmundczycy zajmą drugie miejsce.

Dla Borussii wyjazd do Londynu będzie powrotem do finału po 16 latach. Wtedy pokonała Juventus 3:1 i zdobyła swój jedyny Puchar Europy. Bayern cztery razy cieszył się z tego trofeum, ale ostatnie dwa finały (w 2010 i 2012) przegrał.

Więcej o:
Copyright © Agora SA