Co z Casillasem? U Mourinho świętych nie ma

Po zwycięstwie 3:0 z Galatasaray Real jest niemal pewny awansu do półfinału Ligi Mistrzów, ale w Madrycie wrze. Trener José Mourinho znów siłuje się z klubowym pomnikiem.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na smartfony

- Diego López w 70 dni zagrał 13 świetnych meczów, Iker Casillas - żadnego. Nie ma wątpliwości, który bramkarz jest w lepszej formie - mówił w środę trener Realu. Wcześniej nie powołał Casillasa na mecz z mistrzami Turcji, choć kapitan zespołu wyleczył złamaną rękę i od kilku dni normalnie trenuje.

Awantury uniknąć się nie da.

Stosunki trenera z Casillasem od miesięcy trudno uznać za poprawne. Gdy Mourinho na przełomie roku odesłał go na ławkę, madrycka prasa uznała to za zamach na klubowy pomnik. W bramce stanął rezerwowy Antonio Adán, choć brakowało mu doświadczenia i umiejętności. Zdaniem dziennikarzy trener chciał pokazać Casillasowi, że na Santiago Bernabéu nie ma piłkarzy nietykalnych, a szef szatni jest tylko jeden i na imię mu José. Po dwóch meczach 32-letni kapitan mistrzów świata i podwójnych mistrzów Europy wrócił do jedenastki, ale pod koniec stycznia złamał rękę. W trybie natychmiastowym Real kupił za 3,5 mln kupił Diego Lópeza. Wtedy wydawało się, że po powrocie do zdrowia Casillas znów stanie między słupkami. López jest wychowankiem Realu, kiedyś uważano go za utalentowanego, ale ostatnie miesiące spędził na ławce rezerwowych Sevilli.

W Madrycie gra jednak niespodziewanie dobrze. Przez dwa miesiące nie popełnił ani jednego błędu, z nim Real wyeliminował w półfinale Pucharu Hiszpanii Barcelonę, a w 1/8 finału Ligi Mistrzów - Manchester United. 32-letni golkiper był jednym z bohaterów rewanżu na Old Trafford. Trener lidera ligi angielskiej Alex Ferguson mówił, że Casillas nie obroniłby tylu strzałów. - Dopóki Diego będzie w takiej formie, nie ma powodu, by go zmieniać - powiedział kilka dni temu Bodo Illgner, golkiper, który w Madrycie dwa razy świętował Puchar Europy. Były dyrektor sportowy Realu Arrigo Sacchi mówił we włoskiej telewizji, że Mourinho ma rację, stawiając na Lópeza, bo ten zapewnia drużynie bezpieczeństwo, a Casillas od dawna nie przykłada się do treningów.

Nie dodali, że jesienią Casillas grał przeciętnie, zawodził razem z dziurawą defensywą Realu, w 29 meczach puścił 30 goli. López w 13 spotkaniach został pokonany 12 razy.

Murem za Casillasem stoją jednak madryckie media. Fernando Burgos z Radia Onda Cero wyliczał na wtorkowej konferencji, że pierwszy raz w czasie pracy Portugalczyka "Królewscy" tracili gole w siedmiu meczach z rzędu, tylko jedno z ostatnich 12 spotkań kończyli bez straty bramki. - Wszyscy wiemy, że nie jest pan bezstronny - odparł Mourinho i wyciągnął z kieszeni tekst sprzed kilku lat, w którym Burgos pisał, że "piłkarz nie może grać w Realu wyłącznie za zasługi". Burgos to przyjaciel Casillasa, obaj regularnie się spotykają.

Trudno zgadnąć, kto zagra jutro z Levante i we wtorkowym rewanżu w Stambule, ale z każdym meczem presja, by Casillas wrócił do bramki, będzie coraz większa, szczyt osiągnie pewnie przed półfinałami LM (23/24 kwietnia, rewanże 30 kwietnia i 1 maja).

Nazywany przez kibiców "świętym" Casillas wszystko w piłce widział i wszystko wygrał. Jego marzeniem jest podniesienie dziesiątego Pucharu Europy w historii klubu. Łatwo sobie wyobrazić, co działoby się w Madrycie, gdyby szansę na zwycięstwo w LM Real stracił po błędzie Lópeza.

Więcej o:
Copyright © Agora SA