Liga Mistrzów. Co zbroił Leonardo DiCapricio

1/8 finału Ligi Mistrzów. Paris Saint-Germain ma szanse zaistnieć na europejskiej scenie, i to nie w podrzędnej roli. Ale zamiast zyskać sympatię, we Francji niemal całkowicie ją straciło. Relacja Z Czuba i na żywo z meczu PSG - Valencia od 20.45 na Sport.pl i w aplikacji Sport.Live.

Dzisiejszy rewanż w 1/8 finału LM z Valencią na Parc des Princes wydaje się dla paryżan formalnością. Trzy tygodnie temu pokonali piąty zespół ligi hiszpańskiej 2:1, w "najlepszym meczu PSG w sezonie", jak napisało "Le Parisien". Od pierwszej edycji Pucharu Europy tak korzystny rezultat w pierwszym meczu wyjazdowym dawał awans 95 proc. drużyn.

Klub ze stolicy Francji nigdy nie odpadł, jeśli wygrał pierwszy mecz na wyjeździe. Nawet brak Zlatana Ibrahimovica i Marco Verattiego nie powinien wyrządzić szkód budowanemu od dwóch sezonów przez katarskich szejków zespołowi. W Valencii nie może zagrać dwójka środkowych obrońców Adil Rami i Ricardo Costa.

Ale mecz PSG z Valencią wcale piłkarskiej Francji nie jednoczy. Maczał w tym palce Grzegorz Krychowiak. Reprezentant Polski sam nie sądził, jakie zamieszanie wywoła swoją postawą i bramką, która dała zwycięstwo broniącemu się przed spadkiem Reims nad wielkim Paryżem.

- Porażka PSG była do przewidzenia, bo zbudowaliśmy drużynę na Europę. Jesteśmy spokojni. Nasz zespół opiera się na utalentowanych graczach, którzy potrafią wymienić między sobą kilka podań, grać w piłkę. A tutaj musieli grać na ciężkim boisku i angażować się w walkę - wypalił po wyjściu z szatni w Reims Leonardo, dyrektor sportowy PSG. Zupełnie nie przejął się drugą z rzędu wyjazdową porażką lidera Ligue 1, drugą w spotkaniu z drużyną z dołu tabeli.

We francuskich mediach, w szatniach innych klubów i w gabinetach prezesów zawrzało. - Wielkie kluby dlatego są wielkie, bo stać ich na to, by elegancko pogratulować tym, którzy ich zwyciężą - powiedział obrońca Reims Mohamed Fofana. - Jesteśmy małą drużyną, ale bez nas liga by nie istniała. Tak samo zasłużyliśmy na to, by grać w Ligue 1 jak PSG. Respekt wobec przeciwnika to podstawowy warunek rywalizacji - stwierdził Jose Säez z Valenciennes. - Żeby grać w Lidze Mistrzów, trzeba jednak zdobyć mistrzostwo lub być w pierwszej trójce. O tym Leonardo zapomniał - komentował prezes broniącego tytułu Montpellier Louis Nicollin. - PSG jako klub ze stolicy jest postrzegany jako zespół arogantów. Takie wypowiedzi jeszcze umacniają to przekonanie. Mam nadzieje, że to był tylko żart - mówił prezes Lille Michel Seydoux.

Suchej nitki na Leonardo nie zostawili internauci. W ankiecie ukazującego się w Paryżu dziennika "Le Parisien" blisko 80 proc. z kilku tysięcy respondentów na pytanie, czy PSG to drużyna zarozumialców, odpowiedziało "tak". Ze względu na swoje kaprysy Brazylijczyk zyskał nowy przydomek: Leonardo DiCapricio. "To facet, który pewnie nigdy nie kupi ubrania w Tati (sieć tanich sklepów odzieżowych we Francji), nie zajdzie do fast fooda. Tak samo nie interesują go mecze z Niceą, Saint-Etienne, Rennes, Sochaux, Reims. Bufon" - napisał na Twitterze poważany francuski komentator, były piłkarz Saint-Etienne Jean-Michel Larqué.

Fakty mówią same za siebie. Ligę Mistrzów najbogatszy klub francuski, budowany od dwóch lat za katarskie petrodolary, bierze na serio. Poniósł tylko jedną porażkę w drugiej kolejce fazy grupowej z Porto. Potem już tylko zwyciężał. W Ligue 1 takich wpadek jak z Reims drużyna prowadzona przez Carlo Ancelottiego ma o wiele więcej. Prowadzi z ledwie dwupunktową przewagą nad budowanym z młodych piłkarzy Lyonem.

- Cała ta afera nawet mnie nie zdenerwowała, ale postawiła w głupiej sytuacji piłkarzy PSG. Nie mają wyjścia, muszą wygrać z Valencią i awansować. Leonardo niepotrzebnie wywarł na nich dodatkową presję - stwierdził Simon Pouplin, bramkarz Sochaux, które niedawno pokonało PSG.

Więcej o:
Copyright © Agora SA