Futbol amerykański. Od ciuchci do InterCity - Polska debiutuje w meczu ze Szwecją

- Byliśmy jak ciuchcia do Milanówka, jesteśmy jak ekspres, a chcemy być InterCity - mówią polscy futboliści amerykańscy. W sobotę w łódzkiej Atlas Arenie pierwszy oficjalny mecz rozegra futbolowa reprezentacja Polski. Przeciwnik - Szwecja. Początek przedmeczowego pikniku o godz. 15, mecz rozpocznie się o 17, retransmisja w TVP Sport - o 20.35.

To futbol halowy, więc gra będzie szybsza niż na stadionach w Ameryce - na dużo mniejszym boisku łatwiej o punkty i efektowne akcje.

Bon mot o InterCity ukuł Jędrzej Stęszewski, prezes ligi i stowarzyszenia kierującego futbolem w Polsce. Rzeczywiście, futbol przyspiesza: lipcowy Superfinał ligi na Stadionie Narodowym w Warszawie obejrzało 23 tys. osób, wrześniowy pojedynek umownych reprezentacji Europy i USA - też na Narodowym - 25 tys. kibiców. W 2013 roku w pięciu ligach zagrają 74 drużyny, o swoje rozgrywki starają się cztery żeńskie.

W Europie to trwa już od 40 lat. W 1972 roku cztery zespoły US Army rozegrały turniej w ramach NATO na północy Włoch, cztery lata później w Austrii założono pierwszy klub, a w 1977 roku odbył się pierwszy mecz pomiędzy drużynami europejskimi - Różowe Pantery z Piacenzy zagrały z Żabami z Legano. Pierwsza liga i federacja powstały w Niemczech, potem w Austrii, we Włoszech, Francji, w Wielkiej Brytanii. W 1983 roku rozegrano mistrzostwa Europy, w których finale Włosi pokonali 18:6 Finów. W 1999 roku, kiedy German Bowl, czyli finał ligi niemieckiej w Hamburgu, obejrzało 30 tys. osób, 21-letni Stęszewski, wówczas zapalony koszykarz, i jego koledzy z Warszawy zdobyli pierwszą futbolową piłkę. I zaczęli sobie nią rzucać.

Wariaci albo straceńcy

- Było nas sześciu. Nie myśleliśmy o zakładaniu zespołu - wspomina Stęszewski. - Spotykaliśmy się najpierw w parku, pierwsze poważniejsze treningi robiliśmy w Lelewelu, liceum na warszawskich Bielanach. Pomyśleliśmy, że można by się jakoś nazwać. Zgodnie z futbolową tradycją anglojęzycznie - Eagles, czyli polskie orły. Uczyliśmy się grać, oglądając mecze NFL, coś tam wyciągaliśmy z raczkującego internetu. Później zaczęliśmy sprowadzać książki.

- Zdarzało się, że ćwiczyliśmy przy -10, a nawet -15 stopni, w śniegu po kolana. Ludzie patrzyli na nas jak na wariatów, Amerykanie też. Przypominało to futbol, ale nie mieliśmy sprzętu, ochraniaczy, więc mówili o nas, że jesteśmy straceńcami.

Eagles zaczęli rozglądać się za rywalem. Skąd brać amerykańskich futbolistów nad Wisłą?

- Z internetowego forum Usasport.pl, najstarsze polskie kluby w innych miastach tak się skrzykiwały - mówi quaterback z Devils Wrocław Krzysztof Wydrowski. Jego wciągnął do sportu John Grisham. Akcja książki "Czuwanie" toczy się wokół futbolu.

Część - jak Maciej Cetnerowski, trener reprezentacji oraz mistrzów Polski Seahawks Gdynia - wzięła się z Ameryki. Cetnerowski grał w futbol w młodzieżowych drużynach w Edison w New Jersey. W 2005 roku, już po powrocie do kraju, oglądał Super Bowl w Canal+. Komentator Filip Pawełka grający w lidze niemieckiej powiedział, że w Polsce są już futboliści. - W internecie oglądałem zdjęcia z meczów Warsaw Eagles. Grali bez sprzętu i na piasku. Nie dla mnie, pomyślałem. Na forum napisałem tylko, że mam doświadczenie, mogę posędziować, ale Jędrzej namówił mnie do utworzenia drużyny w Trójmieście.

Grają w futbol byli siatkarze, rugbyści, pływacy, koszykarze. - W Śląsku zawsze jako pierwszy schodziłem za pięć przewinień. Trener krzyczał do mnie z ławki, żebym się uspokoił. W futbolu się okazało, że każą mi gościa powalić. To coś dla mnie, stwierdziłem - mówi Babatunde Aiyegbusi, syn Polki i Nigeryjczyka (206 cm wzrostu i 150 kg wagi).

Bestia jako ciekawostka społeczna

W marcu 2006 roku okazało się, że w futbol można w Polsce grać na poważnie. W turnieju na warszawskim AWF zagrali Eagles, Fireballs Wielkopolska, Pardubice Stallions z Czech i Duńczycy z Sollerod Gold Diggers. Pół roku później przedstawiciele Eagles, Seahawks i Fireballs na Dworcu Centralnym ustalili zasady polskiej ligi, w październiku rozegrano pierwszy mecz. A w listopadzie - finał. Na stadionie warszawskiego Marymontu Eagles pokonali Seahawks 34:6. Spotkanie obejrzało tysiąc osób.

- Pisano wtedy, że futbol to gra bestii dla bestii i coś w tym stylu - wspomina Stęszewski. - Byliśmy postrzegani nie jako sportowcy, tylko raczej ciekawostka społeczna.

Finał ligi w 2010 roku w Bielawie transmitował już Sportklub. - Zadbaliśmy, by wyglądało ciekawie - mówi Stęszewski. Kilka miesięcy później ówczesny szef Narodowego Centrum Sportu Rafał Kapler zaproponował zrobienie finału na Stadionie Narodowym, który był jeszcze w budowie. Dał preferencyjne stawki za wynajem, liga znalazła sponsora, zdobyła pieniądze z promocyjnego budżetu Warszawy, zapłaciła za obecność w nSporcie, w TVN Turbo i Eurosporcie. Było super.

- Obiekt - piękny. Mecz - ciekawy. Poziom - niezły. Jestem absolutnie zaskoczony - mówił po lipcowym finale Ron Jaworski, była gwiazda NFL, obecnie komentator ESPN, jeden z 23 tysięcy widzów. - Czujemy w rozmowach ze sponsorami, że ludzie mają świadomość tego, że była to wielka impreza futbolowa - przyznaje Stęszewski.

MVP za wikt i opierunek. Plus 700 euro

Organizacja rozgrywek - od Topligi po juniorów - kosztuje ligę 150 tys. zł za sezon, składają się na to kilkudziesięcioosobowe kluby. Te z czołówki płacą po kilkanaście tysięcy wpisowego, ale same mają inwestorów lub grupy sponsorów.

Eagles finansuje amerykański biznesmen polskiego pochodzenia Paul Kuśmierz. Seahawks - grupa firm z branży transportu i logistyki stworzona przez Jerzego Cetnerowskiego, ojca Macieja. Devils to Jacek Tarczyński, potentat w branży przetwórstwa mięsnego. Giants Wrocław - japońska firma Mitutoyo, której szef polskiego oddziału jest sędzią futbolu. Tarczyński, którego synowie grają w Devils, regularnie jeździ na Super Bowl. Kuśmierz na meczach udziela przez telefon wskazówek trenerom, o futbolu mówi z błyskiem w oku. Mniejsze kluby szukają umów barterowych, lokalnych sponsorów, wsparcia z urzędów lub uczelni.

Średni budżet drużyny zespołu z czołówki to 200-300 tys. złotych, ale wszyscy polscy futboliści są amatorami, którzy na co dzień się uczą lub pracują. Wyjątek to gracze z USA, niekiedy z epizodami w NFL. Kyle McMahon, MVP poprzedniego sezonu, najlepszy gracz, jaki kiedykolwiek grał w Polsce, w Gdyni dostawał około 700 euro plus mieszkanie, wyżywienie, przeloty i ubezpieczenie.

Co ze sprzętem? - Kupujemy go sami - mówi Maciej Nawrot, były dziennikarz Sport.pl, obecnie liniowy Warsaw Spartans. - Koszt wynosi od 1,2 tys. do nawet 2 tys. złotych. Wszystko zależy od firmy. Ja potrzebuję dobrych butów, które są jak korki do piłki, ale sięgają za kostkę. Potem są spodenki z piankowymi ochraniaczami na kolana, uda, biodra i kość ogonową. Na górę - obręcz barkową, klatkę piersiową i żebra - zakładamy pady, czyli całą tę "uprząż", która chroni kości.

- Można dokupić element usztywniający kark, tzw. horse-collar, czyli po polsku mówiąc - chomąto. Obowiązkowy jest kask, który jest najdroższym elementem "uzbrojenia" - dobry kosztuje prawie tysiąc złotych. No i rękawice, których posiadanie nie jest obowiązkowe dla liniowych, ale zawodnicy łapiący i przenoszący piłkę muszą je mieć. Plus dodatkowe elementy typu suspensorium czy ochraniaczy na przedramiona, ale to już nie są obowiązkowe elementy - opowiada Nawrot.

Na najciekawsze ligowe mecze przychodzi regularnie co najmniej tysiąc osób, Eagles w tym roku mają grać na stadionie Polonii. Być może nie tylko finał, ale też półfinały będzie transmitować TVP Sport. Liga narzuca klubom obowiązek prowadzenia drużyn juniorskich.

- Powstała reprezentacja, która z czasem będzie walczyła w mistrzostwach Europy, a nawet świata. Nie wiem, czy zdążymy na 2014 rok, ale walczymy - mówi Stęszewski. - Nie idziemy na skróty i łatwiznę.

Więcej o:
Copyright © Agora SA