Puchar Króla. Real przetrwał

Piłkarze z Madrytu przegrywali, ale zdołali wyrównać. Pomimo gigantycznej wyrwy w defensywie. Rewanż w półfinale Pucharu Hiszpanii za miesiąc.

To miał być Real bezbronny. Bo jaki miał być, jeśli bramkarz gwiazdor - zwany świętym - Iker Casillas złamał rękę? Jeśli stojący przed nim zazwyczaj brutalny gwiazdor Pepe nadal leczy uraz kostki? Jeśli typowany przez Casillasa na najlepszego piłkarza świata Sergio Ramos pauzuje za obrażanie sędziego?

Real nie był bezbronny. Trzyosobowy mur defensywny wyręczał Raphael Varane. 19-latek, ściągnięty do Madrytu przez Zinedine'a Zidane'a, najpierw rozstrzygająco interweniował pod własną bramką. A kiedy Barcelona objęła prowadzenie, wybrał się pod wrogą. I strzelił wyrównującego gola.

Tak narodziła się gwiazda. Europejska. Dzisiaj pisze już o Francuzie cała prasa na kontynencie.

Gdyby wierzyć rewelacjom prasy hiszpańskiej - a także opowieściom dziennikarki Sary Carbonero, prywatnie dziewczyny kapitana Ikera Casillasa - powinniśmy w środę zobaczyć Real podzielony, zmęczony ognistym konfliktem z trenerem. Skoro zdaniem anonimowych informatorów z klubu słowa José Mourinho straciły moc, piłkarze powinni chodzić po boisku bez pomysłu. Nic z tego.

Zobaczyliśmy Real grający w stylu, który w poprzednim sezonie doprowadził go do mistrzostwa kraju - zdobytego w spektakularnym, znaczonym wieloma rekordami stylu. Potrafiący w kilka chwil przemieścić się spod własnego pod pola karnego pod bramkę rywali. Widzieliśmy piłkarzy, którzy gotowi byli paść z wycieńczenia na murawę, gdyby tylko dało im to zwycięstwo.

Niespodziewany bohater

Nawet gdybyśmy zapomnieli jednak o medialnym harmidrze, nie wpadlibyśmy na to, kto zostanie bohaterem pierwszego w 2013 roku El Clasico. Varane pokazał, że ci, którzy obwołali go wcieleniem Laurenta Blanca, nie przesadzali. To on przed przerwą wybijał piłkę z linii bramkowej, to on po przerwie wygarnął ją spod nóg Cesca Fabregasa. To on strzelił gola, który daje "Królewskim" nadzieję na finał. 27 lutego awans może dać im nawet remis. 2:2 lub wyższy.

Varane zagrał, bo szatnię Realu zdziesiątkowała zaraza. Michael Essien jest trzecim w hierarchii prawym obrońcą, Alvaro Arbeloa trzecim lewym, Ricardo Carvalho nie byłoby już dziś w Madrycie, gdyby znalazł się klub chętny przejąć jego pensję. Wszyscy zaczęli wczoraj od początku. W dodatku na bramce stanął ledwie sprowadzony - w piątek! - rezerwowy Sevilli Diego López.

Wytrzymał presję, nie popełnił błędu, pod koniec świetnie obronił strzał Leo Messiego. Do wychowanka Antonio Adana zaufania w Madrycie nie mają. Gdy Casillas wypadł ze składu, wydawało się, że doczeka się szansy na grę. Nie doczekał się.

Bezcenny remis dla Barcelony. I Realu też

Barcelona problemów kadrowych nie miała. Mogło się zanosić na jedno z łatwiejszych dla niej El Clasico w ostatnich latach.

Tym bardziej że w lidze ma 15 punktów więcej od Realu. Katalończycy tracili w tym sezonie punkty w dwóch meczach, Real - w ośmiu. Stracił więcej goli, mniej strzelił, jego problemem nie jest dziś pościg za liderem, lecz doścignięcie drugiego Atletico.

W dodatku Barcelona przefrunęła przez fazę grupową Ligi Mistrzów, a Real przegrał jesienią z Borussią Dortmund i zajął dopiero drugie miejsce w grupie.

W środę wyraźnej różnicy jednak nie widzieliśmy. Wielka była Barcelona, wielki był Real. Dopadnięcie do Andrésa Iniesty przez pięciu nawet rywali nie gwarantowało odebrania mu piłki, Gerard Pique padami ostatniej szansy uniemożliwiał rywalom oddanie strzału, Messi świetnie podawał do Cesca Fabregasa.

Ten ostatni jako jedyny pokonał Lopeza. Barcelona strzeliła gola na wyjeździe i będzie faworytem rewanżu.

Ale remis jest bezcenny również dla Realu. Znów zobaczyliśmy, że drużyna Mourinho potężnieje, gdy przychodzi najważniejsza próba. W tym sezonie piękne chwile madryccy kibice przeżywali przede wszystkim w krajowym superpucharze (Real pokonał w nim Barcelonę) i derbach stolicy (wygranych łatwo 2:0). Nie ma już wątpliwości, że ligowa forma Realu nie powinna mieć znaczenia dla prognozowania rozstrzygnięcia szlagierowej 1/8 finału Ligi Mistrzów z Manchesterem United.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.