Premier League. Demba Ba i jego bombowe kolana

Senegalczyk właśnie zamienił Newcastle na Chelsea. Niewielu jest na Wyspach piłkarzy skuteczniejszych, transfer nielicznych byłby równie ryzykowny

Na pierwszy rzut oka londyńczycy trafili na poświąteczną wyprzedaż. Ba w maju skończy dopiero 28 lat, kosztował tylko 7 mln funtów. Najlepsze angielskie kluby zazwyczaj płacą za napastników kilka razy więcej. Manchester City za Sergio Agüero dał 35 mln funtów, a za Edina Dżeko - 27 mln. Dwa lata temu Chelsea za Fernando Torresa zapłaciła 50 mln. Żaden nie trafia tak często jak Ba. Senegalczyk od stycznia 2011 r. strzelił w Premier League 36 goli. Skuteczniejsi są tylko snajperzy Manchesteru United - Wayne Rooney (44) i Robin van Persie (64).

Zagrożenie, że Ba nagle przestanie trafiać, jest bliskie zera, bo bramkarzy pokonywał zawsze i wszędzie. A grał we Francji, w Belgii i Niemczech.

Nie wiadomo tylko, jak długo będzie w stanie biegać.

Dwa lata temu, gdy był piłkarzem Hoffenheim, zgłosiło się po niego Stoke. Ustalono wszystkie szczegóły, przed zawarciem kontraktu musiał przejść tylko rutynowe testy medyczne. Nie przeszedł, a trener Tony Pulis nazwał jego kolano "tykającą bombą zegarową". - Nasi lekarze uważali, że ryzyko jest zbyt duże - tłumaczył prezes Stoke Peter Coates. Dla Ba nie było to nic nowego, kilka miesięcy wcześniej jego kolan przestraszyli się działacze VfB Stuttgart i wycofali się z transferu.

W West Hamie i ostatnio w Newcastle podpisywał kontrakty na zasadzie "zarabiasz, jeśli grasz". Tak, by w razie kontuzji klub nie musiał tracić dziesiątek tysięcy funtów. - Na rezonansie magnetycznym jego kolano wygląda bardzo źle. Lekarze uważają, że niemal na pewno będzie miał z nim kłopoty - opowiadał kilka miesięcy temu Alan Pardew, trener Newcastle.

Problemy Ba zaczęły się od błędu lekarza. Siedem lat temu, występując w belgijskim Mouscron, napastnik złamał kości strzałkową i piszczelową. W czasie operacji w uszkodzone kości wkręcono śrubę, która przypadkowo uszkodziła kolano. - Ono nie działa na 100 proc., ale się nie przejmujcie. Wiem, jak się z nim obchodzić - zapewnia Ba.

Na razie ma szczęście, przez półtora roku w Newcastle nie opuścił ani jednego treningu, w poprzednim sezonie nie wystąpił tylko w czterech meczach ligowych. Standardowych testów medycznych - co przed transferem do Chelsea podkreślali dziennikarze - wciąż jednak by nie przeszedł.

Londyńczycy podjęli ryzyko, przez cztery lata będą mu bezwarunkowo płacić 80 tys. funtów tygodniowo. Potrzebują goli, by zająć miejsce w czwórce, dające grę w Lidze Mistrzów (dziś zajmują czwarte miejsce, mają 2 pkt przewagi nad piątym Evertonem i o jeden mecz rozegrany mniej), a Torres, jedyny klasyczny napastnik, częściej doprowadza kibiców do rozpaczy niż ekstazy. Ba zaczął świetnie, w sobotnim meczu III rundy Pucharu Anglii strzelił dwa gole Southampton (5:1).

A dlaczego kosztował tylko 7 mln funtów? Bo jego agenci wynegocjowali taką sumę odstępnego w kontrakcie z Newcastle. Każdy klub, który tyle zapłaciłby ekipie z St James' Park, mógł zaoferować zawodnikowi kontrakt.

Agentom Ba transfer do Chelsea się opłacił. Ich prowizja wyniosła 5 mln funtów.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.