Klubowe MŚ. Corinthians: Od prania pieniędzy do butelki cachaçy

Pięć lat temu spadli do drugiej ligi, dziś są najcenniejszą futbolową marką w Brazylii. W środę o 11.30 zagrają z egipskim Al Ahly o finał klubowych mistrzostw świata. Transmisja w Eurosporcie 2 i TVP Sport, relacja w Sport.pl

- Sprowadzimy dzieciaka z Chin. To, że nie potrafi grać w piłkę, nie ma znaczenia. Chińczycy będą chcieli oglądać mecze i kupować koszulki - mówił w lutym dyrektor marketingu Corinthians. Pierwszym Chińczykiem w lidze brazylijskiej został 23-letni skrzydłowy Chen Zhizhao. Trenerzy na żywo nigdy go nie widzieli, decyzję podjęli po obejrzeniu płyt DVD.

Zespoły z Brazylii od miesięcy walczą o kibiców z Azji, niektóre mecze zaczynają o 21.50 w sobotę, by chińscy kibice patrzyli na gwiazdy przy niedzielnym śniadaniu. Ambicje Corinthians sięgają jednak dalej. - To będzie jedna z najlepiej zorganizowanych i najbogatszych piłkarskich firm na świecie - zapowiadał odchodzący z klubu rok temu prezydent Andrés Sánchez.

W 2007 r. zostałby wyśmiany. Klub ledwie dyszał po trzyletniej współpracy z Media Sports Investments należącym do Kii Joorabchiana, agenta m.in. Carlosa Téveza. Urodzony w Iranie Brytyjczyk pokrył długi, inwestował i sprowadzał gwiazdy. W 2005 r. z Tévezem i Javierem Mascherano Corinthians sięgnęło po mistrzostwo. Jednocześnie Joorabchian przejmował władzę, chciał decydować o transferach, przez 18 miesięcy zwolnił sześciu trenerów. W dodatku był jednym wielkim znakiem zapytania. Nie wiadomo nawet, kiedy się urodził ani gdzie jest źródło jego bogactwa. Gdy finansami Corinthians zajął się sąd, okazało się, że klub służy do prania brudnych pieniędzy pochodzących m.in. od Borysa Bieriezowskiego, szarej eminencji Kremla za czasów prezydenta Borysa Jelcyna.

Media Sports Investments wycofało się, a opuszczony zespół spadł do II ligi. Wtedy władzę przejęli Sánchez i kibicujący klubowi ekonomista Luis Paulo Rosenberg. 20 lat temu ten ostatni obiecywał, że jeśli Corinthians wygra Copa Libertadores, odpowiednika Ligi Mistrzów, kupi butelkę cachaça [brazylijska wódka], upije się do nieprzytomności i zaśnie w rynsztoku. - Zaczęliśmy od zmiany archaicznego statutu, by sprawniej zarządzać. Potem zajęliśmy się kibicami. Zawsze ich mieliśmy, trzeba było tylko o nich zadbać. W trzy lata otworzyliśmy 110 sklepików. Tego w Brazylii jeszcze nie było - opowiada Rosenberg. Corinthians szacuje dziś, że kibicuje mu 25 mln ludzi. Popularniejsze w Brazylii jest tylko Flamengo (35 mln kibiców). - Postawiliśmy na marketing. Nakręciliśmy filmy o historii klubu, mamy nadający przez całą dobę kanał telewizyjny. Oczywiście nie wszystko się udało. Radio i tygodnik to nasze porażki, a próby organizowania pokazowych sparingów zakończyły się katastrofą - mówi wiceprezydent Rosenberg.

Od czterech lat przychody klubu wciąż wzrastają, w ostatnim roku doszły do rekordowych w Brazylii 145 mln dol. Na sprzedaży praw do transmisji telewizyjnych Corinthians zarabia 65 mln dol. rocznie. Właśnie przedłużył umowę z Nike do 2022 r. (8 mln dol. rocznie) i sprzedał miejsce na koszulkach bankowi Caixa Econcmica Federal (15 mln dol. rocznie). To najwyższe kontrakty w historii tamtejszego futbolu. Według magazynu "Forbes" Corinthians już jest najcenniejszą sportową marką w Brazylii, wartą 500 mln dol. A będzie jeszcze lepiej, bo w przyszłym roku zostanie otwarta wybudowana za 417 mln dol. Arena Corinthians, na której w 2014 r. odbędzie się mecz otwarcia mundialu.

Częścią planu Rosenberga i Sáncheza było zatrudnianie gwiazd. Biało-czarne koszulki zakładali w ostatnich latach Ronaldo, Roberto Carlos i Adriano.

W lipcu Rosenberg zgodnie z obietnicą wypił samotnie butelkę cachaça - piłkarze Corinthians pierwszy raz wygrali Copa Libertadores. Ale sukces osiągnęli bez wielkich gwiazd. Najbardziej rozpoznawalnym piłkarzem jest Paolo Guerrero, były napastnik Bayernu Monachium, jednym z liderów - powoływany do reprezentacji Paulinho, który cztery lata temu grał w... ŁKS Łódź. Drużyną zarządza Tite, szkoleniowiec - jak na brazylijskie warunki - wyjątkowy, bo ceniony głównie za świetną organizację defensywy. W 14 meczach Copa Libertadores jego drużyna straciła tylko cztery gole.

Jeśli chodzi o Azję, jej podbijanie nie jest pasmem sukcesów. Kibice skandują co prawda nazwisko Zhizhao, ale Chińczyk przez 10 miesięcy zagrał w Corinthians tylko raz. W październiku wybiegł na boisko w koszulce z numerem 200, by uczcić dwusetną rocznicę przybycia do Brazylii pierwszej grupy chińskich emigrantów. Na klubowe mistrzostwa świata powołany nie został.

Więcej o:
Copyright © Agora SA