Tauron Basket Liga. Kto nie nadąża za Terminatorem 2?

Od czasów Qyntela Woodsa nie było w Polsce takiego asa jak Quinton Hosley ze Stelmetu Zielona Góra. Brązowy medalista ostatniego sezonu ściągnął gwiazdę, by wspiąć się wyżej. Czy transfer się opłacił?

Lepszy Hosley czy Woods? Dyskutuj na Facebooku/Sport.pl ?

W ubiegłym sezonie, gdy w zespole z Zielonej Góry była trwoga, piłka szła do Waltera Hodge'a. Portorykańczyk wyzwaniom podołał, Zastal (niedawno zmienił nazwę na Stelmet), cieszył się z pierwszego medalu w historii klubu. Prezesom zamarzyły się europejskie puchary i odebranie Asseco Prokomowi Gdynia miana stolicy polskiego basketu. Hodge potrzebował kogoś, z kim podzieli się odpowiedzialnością - miasto czekało na nową gwiazdę, a drużyna na strzelca.

W sierpniu przyjechał Quinton Hosley, amerykański skrzydłowy, który wcześniej występował w Realu Madryt, był królem strzelców ligi tureckiej. Do Zielonej Góry przywiózł ze sobą obycie w Europie oraz powiew legendy zza oceanu. Jego ojciec Ronald "Terminator" Matthias należał do słynnych postaci ze światka ulicznego basketu. Quinton odziedziczył po nim talent i zmodyfikowane przezwisko - "Terminator 2".

W sparingach T2 częściej rozczarowywał, niż zachwycał, ale po ośmiu kolejkach duet Hosley i Hodge, czyli Ho-Ho, stał się głośny. Ale czy także zabójczy dla rywali? Hosley i Hodge są na szczycie klasyfikacji strzelców, ale gdy w tabeli wszystkie ekipy zrównają się liczbą rozegranych spotkań, Stelmet może wylądować na piątej lokacie.

Hosley, poza zdobywaniem punktów, ma sporo przechwytów, zachwyca niekonwencjonalnymi podaniami. Potrafi sponiewierać przeciwników, ładując piłkę tyłem do kosza i nikt poza nim w lidze nie decyduje się na podobne numery. Ale zielonogórska drużyna ma też problem z poskładaniem się w spójną całość. Czy przez to, że Hosley za bardzo zainteresowany jest własną grą? Trener Stelmetu Mihailo Uvalin mówi wprost: - Niektórzy za bardzo chcą być bohaterami i grają pod siebie - krytykuje Serb i nie ma wątpliwości, że między nim, a Hosleyem współpraca nie układa się najlepiej.

Jednak zdania są podzielone. Paweł Szcześniak, jeden z najlepszych wychowanków zielonogórskiej koszykówki, były reprezentant Polski, mówi: - Kompletnie nie zgadzam się z tym, że Quinton gra indywidualnie. On szuka zawodników, tyle że reszta zespołu, z wyjątkiem Waltera, po prostu nie nadąża za jego podaniami i sposobem myślenia. Ale jestem przekonany, że maszynka zatrybi. Jeśli trafiasz na takiego gracza, musi to trochę potrwać, zanim inni nauczą się z nim grać i wykorzystywać to, co on potrafi.

Woods, do którego porównujemy Hosleya, miał w Polsce łatwiej, bo w Prokomie otaczali go lepsi zawodnicy. - Ale Qyntel to i tak gość, który grał o półkę wyżej niż Quinton - uważa Jakub Dłoniak, czołowy strzelec ligi z Jeziora Tarnobrzeg.

- Quinton jest dziś gwiazdą ligi i spełnia funkcję następcy Woodsa. Ale Woods był lepszym atletą i grał na wyższym poziomie - ocenia Andrzej Adamek, drugi trener Prokomu. - Nie zapomnę nigdy, gdy w Eurolidze rywalizowaliśmy z Olympiakosem Pireus i Qyntel znokautował samego Josha Childressa - wspomina Adamek rywalizację byłych graczy NBA.

Przeciwko Prokomowi Hosley zagrał rewelacyjnie, choć zwycięski rzut spudłował. - Powtarzam, nie zgadzam się z opiniami, że Quinton za dużo rzuca i nie gra dla zespołu. Spudłowane rzuty to część gry - tłumaczy Szcześniak.

W sobotę w Kołobrzegu Hosley zdobył 19 punktów, Hodge dołożył 21, duet Ho-Ho zdobył 40 z 73 punktów zespołu. Ale Stelmet przegrał - 73:85.

Lider Trefl przegrywa z Czarnymi ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.