Olga Morozowa: Radwańska sprowadza tenis do korzeni

- Agnieszka nie stoi w miejscu, rozwija się, finał Wimbledonu to kolejny krok. Ćwierćfinał z Marią Kirilenko był świetny, to jednej z najlepszych, najdramatyczniejszych meczów turnieju - mówi Olga Morozowa, była radziecka tenisistka, finalistka Wimbledonu i Rolanda Garrosa z 1974 r., która ostatnio trenowała m.in. Swietłanę Kuzniecową i Jelenę Dementiewą, komentatorka rosyjskiej telewizji

Agnieszka jest dziś w kobiecym tenisie najtrudniejszą rywalką, bo myśli na korcie, świetnie przewiduje, co się wydarzy, i jest szybka. A do tego jeszcze jest bardzo miła i sympatyczna, co nie zawsze idzie w parze. Nie da się jej nie lubić.

Tenis stawia dziś przede wszystkim na siłę, mocne uderzenie, wielkość mięśni, doszło do tego, że musisz być wysoki, żeby do czegoś dojść. Radwańska idzie pod prąd, ona sprowadza tenis do korzeni - techniki, pomysłu taktycznego, do sztuki posłania piłki w najwłaściwsze miejsce na korcie, a nie posłania jej jak najmocniej. Tak grała kiedyś Chris Evert, potem Martina Hingis, a ostatnio Anastazja Myskina.

Nie można jednak mówić, że Agnieszka nie ma siły. Ma, bez niej nie wytrzymałaby wymian z Sereną Williams, umie posyłać piłki mocno, ale nie tym wygrywa mecze.

Ciężko jest przygotować taktykę na mecz z Radwańską. Musisz być cierpliwym, wyjść na kort z pomysłem w głowie, jak ją pokonać. Swietłana [Kuzniecowa] kiedyś wyszła nieprzygotowana i dostała taki łomot, że szkoda mówić.

Agnieszka nie stoi w miejscu, rozwija się, finał Wimbledonu to kolejny krok. Ćwierćfinał z Marią Kirilenko był świetny, to jednej z najlepszych, najdramatyczniejszych meczów turnieju. Komentowałam go w telewizji z przyjemnością.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.