Euro 2012. Szwecja - Anglia. Jak Trzy Korony straszą Trzy Lwy

W meczu o stawkę Szwedów nie pokonały drużyny Gary'ego Linekera i Petera Shiltona, Michaela Owena i Davida Beckhama. W piątek - bez takich gwiazd i ze słabszą drużyną - Anglicy wygrać muszą. Relacja Z Czuba i na żywo w Sport.pl od 20.45.

Wszystko o meczu Szwecja - Anglia

Historia wyspiarskiego futbolu pełna jest dziwów, których wyjaśnić nie sposób. Anglicy opuścili trzy przedwojenne mundiale, bo wcześniej obrazili się i wystąpili z FIFA. Nie podobało im się, że światowa federacja dopuszcza do udziału w igrzyskach olimpijskich tylko amatorów. Choć FIFA naciskała, dumni Anglicy odrzucili zaproszenia. Dziś żartują, czasem nawet półserio, że gdyby wtedy na MŚ dojechali, mieliby o trzy złote medale mundialu więcej.

Nie przyjęli też zaproszenia na pierwsze, rozgrywane w 1960 r. mistrzostwa Europy, bo za bardziej prestiżowy uznali British Home Championship, w którym brały udział wyłącznie zespoły z Wysp. Gdy zdecydowali się zmierzyć z zespołami z kontynentu, w czterech pierwszych próbach tylko raz dobili do turnieju finałowego.

Rywalizacja ze Szwedami jest bodaj najtrudniejsza do zrozumienia.

Na 22 mecze wygrali tylko siedem. Gorszy bilans z zespołami, z którymi mierzyli się przynajmniej pięć razy, mają tylko z Holandią, Rumunią i Brazylią. Ale Holandię i Rumunię pokonali w meczu o punkty. Szwedów - próbowali siedem razy - nie udało się nigdy.

Nawet remisy wyrywali po heroicznych bojach. W eliminacjach mundialu w 1990 r. angielski stoper, opuszczając boisko w Sztokholmie, bardziej niż na Terry'ego Butchera wyglądał na butchera (rzeźnika). Od pierwszej połowy fruwał między szwedzkimi kolosami z rozciętą głową. Oni dośrodkowywali, a on wybijał. Wybijał i wybijał, krew bryzgała po polu karnym, ale gol nie padł.

W eliminacjach Euro 2000 bezbramkowy remis na Wembley Anglicy uratowali bez kontuzjowanych Martina Keowna i Davida Beckhama oraz wyrzuconego za brutalny faul Paula Scholesa.

Na mundialu w Niemczech już po trzech minutach stracili Michaela Owena, który poważnie uszkodził kolano. A że trener Sven-Göran Eriksson (Szwed zresztą) oprócz niego zabrał na MŚ tylko napastnika kontuzjowanego (Wayne Rooney), napastnika młodziutkiego, wyciągniętego z drugiej ligi (Theo Walcott) i Petera Croucha, szanse Anglików na pierwsze od 1966 r. złoto spadły do minimum (odpadli w ćwierćfinale).

Wyspiarze próbowali wyjaśnić jedną z większych zagadek tamtejszego futbolu przed listopadowym sparingiem ze Szwedami. Pierwszym - zaznaczmy - od 44 lat sparingiem zwycięskim.

Trener bramkarzy w reprezentacji Ray Clemence orzekł, że Anglia nie wygrywa, bo Szwedzi to zespół, który powstał, by nie przegrywać.

Darren Anderton, którego gol w 1995 r. dał remis 3:3, uważa, że rywale mecze z wyspiarzami traktują jak finał wielkiego turnieju. - Są bardzo zawzięci. Zawsze mi się wydaje, że powinniśmy ich pokonać, bo na papierze jesteśmy lepsi - mówi były pomocnik Tottenhamu.

Może mieć rację, na mundialu w Niemczech Andreas Isaksson opowiadał, że Szwedzi na mecz z Anglią motywują się wyjątkowo, "bo wszyscy dorastali, oglądając Premier League". - Zawsze uważaliśmy ją za wzór, kilku z nas udało się do niej dostać - mówił bramkarz Szwedów. Na ME Erik Hamrén zabrał trzech piłkarzy, którzy w ostatnim sezonie grali w Anglii.

Prawdopodobnie najbliżej prawdy jest jednak Anders Svensson, który wczoraj tłumaczył Anglikom, że "prawdopodobnie nie są tak dobrzy, jak im się wydaje, a Szwedzi nie tak słabi, za jakich uchodzą na Wyspach".

Tym razem jednak sami Szwedzi nie mają o sobie najlepszego zdania. W pierwszym meczu prowadzili z Ukrainą, ale przegrali 1:2, a trener Hamrén nazwał piłkarzy "tchórzami". Kilka dni później skandal wywołał filmik, na którym reprezentanci ćwiczą strzały, a za cel służył im goła pupa rezerwowego bramkarza Johana Wilanda. W ojczyźnie zaprotestowały organizacje walczące z przemocą wśród młodzieży oraz premier Fredrik Reinfeldt. Szef federacji przeprosił za zachowanie piłkarzy, ale pomocnik Pontus Wernbloom nazwał oskarżenia o "znęcanie się" niedorzecznymi. Wyjaśnił, że była to tylko zabawa.

U Anglików atmosfera jest zdecydowanie lepsza, także dlatego, że tym razem nikt niczego wielkiego od nich nie oczekiwał. Remis z Francją, wymordowany z trudem po bardzo słabym meczu, nie został więc uznany za katastrofę, ale miłą niespodziankę. Trener Roy Hodgson staje na głowie, by piłkarze wciąż mogli trenować bez presji, wczoraj przekonywał, że o awansie zdecyduje dopiero ostatni mecz z Ukrainą.

Ale jeśli jego drużyna zdobędzie dziś 3 pkt, nie tylko zbliży się na krok do ćwierćfinału, ale także zakończy jeden z angielskich futbolowych koszmarów. Pracy mu jednak nie zabraknie, Anglicy wciąż czekają na trenera, który pokona w meczu o punkty Brazylię (cztery próby, jeden remis) i wygra serię rzutów karnych na mundialu (trzy próby, trzy porażki).

Wygraj piłkę prosto z meczu Włochy - Chorwacja! Weź udział w konkursie!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.