Euro 2012. Francuska Polska Obraniaka

Ludovic Obraniak uciął we wtorek wszelkie spekulacje, że źle czuje się w reprezentacji Polski. - Ten zespół jest dla mnie jak rodzina - powtarzał.

"Jeśli mogę. Na początku ja mówię trochę po polsku i potem po francusku. We wtorek ja miałem mały problem z francuskie gazeta. Ja mówię teraz i potem to jest koniec. Bo jesteśmy trzy dni przed Euro i to jest bardzo, bardzo ważne. Jestem tutaj od dwie lata i dzisiaj czuję się Polakiem. Ja lubię Polskę, ja lubię Polacy i ja lubię moich kolegów (uśmiech, oklaski). Jest dobra atmosfera w grupa. Jesteśmy. Przepraszam, jestem szczęśliwy".

W ten sposób wtorkową konferencję prasową rozpoczął urodzony we Francji Ludovic Obraniak. Potomek polskich emigrantów sprzed drugiej wojny światowej w reprezentacji Polski debiutował w sierpniu 2009 roku meczem z Grecją w Bydgoszczy. Strzelił wtedy dwa gole. Polska - prowadzona jeszcze przez Leo Beenhakkera - wygrała 2:0. Do dziś 27-letni pomocnik rozegrał w kadrze 23 mecze, zdobył pięć goli - ostatniego w sobotę przeciwko Andorze. W drużynie Franciszka Smudy ma niepodważalną pozycję, jest jej kluczowym zawodnikiem - jednym z trzech ofensywnych pomocników. Gra za najbardziej wysuniętym - Robertem Lewandowskim. Na skrzydłach są Jakub Błaszczykowski i Maciej Rybus. Tak było niemal zawsze, nawet w chwilach kryzysu formy.

Dla Smudy nigdy nie miało znaczenia, że Obraniak bardzo słabo mówi po polsku. Dla samego piłkarza również. Tak to wyglądało do poniedziałku. Wtedy francuski magazyn "Surface"opublikował fragment wywiadu, który ukaże się w środę. Pomocnik Girondins Bordeaux mówił o tym, że czuje się wyobcowany z kadry, że niektórzy koledzy go nie akceptują. Zrodziły się pytania, czy wszystko z francuskimi graczami w kadrze jest w porządku. Z Obraniakiem, Damienem Perquisem, który w reprezentacji Polski występuje od ubiegłego roku.

- Oczywiście, że początki były trudne, mówiłem o tym w wywiadzie dla magazynu - mówił (już po francusku) "Gazecie" Obraniak. - Nikt mnie wtedy nie znał, była między nami bariera językowa. Czułem się nieco samotny, trzymałem się trochę z boku. Nie było w tym nic nagannego, a wynikało to z wyjątkowej sytuacji, w jakiej się znalazłem. Musiałem się przyzwyczaić - dodał.

- Na początku Ludo rzeczywiście mógł się czuć wyobcowany, ale tylko z jednego powodu: nieznajomości języka - tłumaczył 29-letni Dariusz Dudka, który w kadrze rozegrał 63 spotkania. Od czterech lat występuje we Francji, w Auxerre. Mówi w tym języku, pomaga Obraniakowi i Perquisowi. Nieprzypadkowo on właśnie pojawił się na wtorkowej konferencji prasowej wraz z nimi, żeby dodać im kurażu. - Teraz wszystko jest w porządku, Ludo zaczyna mówić po polsku, atmosfera w drużynie jest świetna. Byle jaki wywiad jej nie zepsuje. Nie ma co na siłę szukać problemów i ich stwarzać. Najważniejszy jest wynik. Nie róbmy sobie sami pod górkę. Przed poprzednimi turniejami ciągle coś się działo wokół drużyny. Teraz jest spokój. I niech tak zostanie. W ogóle ta kwestia nie powinna być podnoszona. Jeśli ktoś ma polski paszport i wystarczająco dobrze gra w piłkę, to nie musi mówić w naszym języku.

- Ktoś wyjął to zdanie z kontekstu. Dotyczyło historii. Ludo musiał się tłumaczyć, ale to nie ma żadnego związku z tym, co dzieje się dzisiaj - powiedział Perquis.

Zobacz wideo

Polscy Francuzi mogli rzeczywiście odczuwać problemy. Od "niemieckich" kadrowiczów Smudy - Sebastiana Boenischa, Adama Matuszczyka i Eugena Polańskiego - różni ich wszystko. Wymieniona trójka to potomkowie drugiej powojennej generacji emigrantów. Wszyscy mówią lepiej lub gorzej po polsku. Ale mówią i rozumieją wszystko. Obraniak i Perquis mają z Polską mniej wspólnego niż Emmanuel Olisadebe czy Roger Guereiro, naturalizowani w minionej dekadzie Nigeryjczyk i Brazylijczyk. Obaj grali w ekstraklasie, mieszkali przez kilka lat w Warszawie, poznali kraj. Olisadebe ma polską żonę.

- Nikt nie zaprzeczy, że odczuwałem różnice kulturowe, że to wszystko było dla mnie bardzo skomplikowane. Dzięki moim kolegom, wszystkim ludziom, którzy mnie otaczali, czułem się coraz lepiej. Język polski? Od razu przystąpiłem do nauki, poświęcałem temu dużo czasu. Potem zrobiło mi się trochę trudniej, grałem w Lille dużo meczy, co trzy dni - liga, Liga Mistrzów. Przeprowadziłem się do Bordeaux, byłem skupiony na grze w nowym klubie. Ale mam spory zasób słów, trochę słabiej rozumiem - opowiada Obraniak.

- Próbuję mówić po polsku, łatwiej jest mi oczywiście, gdy jestem na zgrupowaniach. Staram się też rozmawiać z babcią, ale, co zrozumiałe, popełniam mnóstwo błędów. Ostatnio w ogóle nie uczyłem się języka, cały czas leczyłem kontuzję, tylko na tym się skupiałem. Chciałem się dobrze przygotować na Euro - mówił Perquis.

Obrońca Sochaux stale odwołuje się do polskich korzeni. Na Euro zaprosił rodzinę, również babcię Józefę Bierłę. - Rodzina przyjeżdża do Warszawy, będzie również tutaj moja babcia. Nieprzypadkowo mam numer 15 na koszulce. To dla niej, bo babcia urodziła się 15 czerwca. Zależy mi, żeby dobrze wypaść i udzielić wszystkim i rodzinie odpowiedzi na boisku, że zasłużyłem na grę dla Polski.

Polski dziadek Obraniaka nie żyje. Nie przyjedzie też jego partnerka, która opiekuje się rocznym dzieckiem. - Ten zespół jest dla mnie jak rodzina. Wszyscy jesteśmy zjednoczeni po to, żeby zrobić coś wielkiego - powiedział pomocnik kadry.

Polska biało-czerwoni: Wygraj Xboxa!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.