WTA w Stuttgarcie. Agnieszka Radwańska zstąpiła na ziemię. I wygrała

Polka po trzytygodniowej przerwie pokonała na turnieju WTA w Stuttgarcie Węgierkę Gretę Arn w swoim pierwszym w sezonie meczu na nawierzchni ziemnej.

Tak się kibicuje! Trybuna Kibica otwarta dla wszystkich

Radwańska zwyciężyła 6:3, 6:4 i awansowała do ćwierćfinału imprezy z pulą nagród 740 tys. dol. Jako rozstawiona z nr. 4 w I rudzie miała wolny los, a II runda była już bojem o najlepszą ósemkę.

W pojedynku z 33-letnią Węgierką (WTA 75), jedną z najstarszych zawodniczek w pierwszej setce rankingu, Polka specjalnie się nie natrudziła. Serwowała solidnie (5 asów), co w tym sezonie staje się już regułą, a z nielicznych opresji ratował ją znacznie większa różnorodność zagrań. Arn, półfinalistka Polsat Warsaw Open z 2010 r. i zwyciężczyni zeszłorocznego turnieju w Auckland, uderzała mocno, ale gubiła się, gdy Agnieszka podkręcała tempo, lub posyłała dropszoty, czy loby.

Radwańska wróciła do startów po trzech tygodniach przerwy, jakie minęły od zwycięstwa w Miami. W tym czasie trenowała w Krakowie dwa razy dziennie z rakietą pod okiem ojca Roberta i raz dziennie z Wacławem Mirkiem z krakowskiego AWF, specjalistą od przygotowania fizycznego.

Treningi były intensywne, bo wejście na korty ziemne w przypadku Radwańskiej to newralgiczny moment. Ceglana mączka zwalnia grę, trzeba więcej biegać i mocniej uderzać w piłki, żeby zrobić wrażenie na przeciwniczkach. Różnica między silnymi fizycznie tenisistkami a delikatniejszą Agnieszką na kortach ziemnych zazwyczaj wzrasta na korzyść tych pierwszych. - Od dawna wiadomo, że to najmniej lubiana przez Agnieszkę nawierzchnia - mówił PAP Robert Radwański. - Mecze są dłuższe, bardziej wyczerpujące, do głosu dochodzą atletyczne tenisistki, a Agnieszka do nich nie należy. Trzeba się przygotować do większego wysiłku, nie da się kończyć wymian w drugim, trzecim uderzeniu. Łatwiej o kontuzje, zwłaszcza przeciążeniowe. Agnieszka musi uważać przede wszystkim na bark - przestrzegał Radwański.

Po jednym meczu z przeciętną rywalką z 75. miejsca na liście WTA ciężko wyrokować, jak w tym roku Radwańska poradzi sobie na cegle. Stuttgart dodatkowo zaciemnia obraz, bo to impreza nietypowa - rozgrywana w hali, gdzie ceglany pył jest rozsypany na twardym i szybkim korcie. Lubiąca grę z kontry Radwańska czuje się tam lepiej niż np. w Madrycie i Rzymie, czyli najważniejszych imprezach przygotowujących do Rolanda Garrosa. Przed rokiem w Stuttgarcie doszła do półfinału, ale potem w Rzymie i Madrycie odpadła w drugiej rundzie.

Plus jest taki, że dzięki mizernym zdobyczom z poprzedniego sezonu, czwarta w rankingu Polka stosunkowo łatwo może wiosną awansować na trzecie miejsce - do Czeszki Petry Kvitovej, która w Madrycie będzie bronić tytułu, traci tylko 465 pkt.

Realnym testem mocy Radwańskiej na cegle może być piąta w sezonie konfrontacja z Wiktorią Azarenką. Białoruska liderka rankingu, która pokonała Polkę już cztery razy w tym roku, znów wpada na nią w półfinale.

W ćwierćfinale Radwańska zagra w piątek z mistrzynią Rolanda Garrosa Chinką Na Li lub Akgul Amanmuradową z Uzbekistanu, która niespodziewanie pokonała Słowaczkę Dominikę Cibulkovą.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.