2011: Najlepszy rok polskiego tenisa. Radwańska rozważna i nieschematyczna

- Złoty środek gwarantujący dobre wyniki nie istnieje. Musi być: forma, dobra atmosfera i odpowiedni człowiek u boku - ocenił grę Agnieszki Radwańskiej trener tenisa Paweł Ostrowski. Polka w 2011 roku wreszcie równowagę odnalazła - żegnając się z ojcem w roli trenera. Odważne decyzje dały je trzy triumfy w najlepszym sezonie w karierze.

Wszystko o Agnieszce Radwańskiej ?

Ciśnienie narastało od początku roku. Kim Clijsters znów zamknęła drogę Radwańskiej do półfinału Wielkiego Szlema w Melbourne, w Paryżu rundę wcześniej wyrzuciła ją z gry Maria Szarapowa. Na kortach Wimbledonu przydarzyła się wpadka ze sklasyfikowaną pod koniec pierwszej setki rankingu Petrą Cetkovską. Między najważniejszymi turniejami zdarzały się Radwańskiej porażki w pierwszych rundach, presja narastała. Startowała do sezonu jako 14. rakieta świata, a w kwietniu mogła doliczyć do 1000 dni bez turniejowego triumfu. Zwycięski finał z Nadią Pietrową w Eastbourne 2008 r. jawił się jako zapomniana tenisowa legenda. Stało się jasne, że bez wstrząsu, przełomu w karierze, Radwańską czeka kolejny rok rozczarowań i stagnacji.

Po rozstaniu trzy zwycięstwa

Miarka przebrała się na paryskich kortach Rolanda Garrosa, gdy Radwańska nie wytrzymała krytyki ze strony ojca. - Zachowuje się jak mała dziewczynka, która boi się wszystkiego i wszystkich. Muszę zadać sobie retoryczne pytanie: Czy można zawalić bardziej mecz niż dziś uczyniła to Agnieszka? Nie można - gorzko ironizował po przegranym meczu z Szarapową. - Mówi tak i ocenia mnie, bo to jest mój ojciec. Jemu nigdy nie dogodzę. Tak jest już od 17 lat, ale mnie to fruwa i powiewa - odparła tenisistka podczas pomeczowej konferencji. Wtedy po raz pierwszy powiedziała, że zmieni trenera. - Będziemy trochę mieszać - rzuciła.

Po tej wymianie zdań trudno było już wierzyć w słowa Radwańskiego, który przekonywał, że tematu zmiany trenera nie ma. Kilka dni później do Eastbourne Radwańska poleciała już w towarzystwie Tomasza Wiktorowskiego - etatowego pracownika Polskiego Związku Tenisowego, kapitana polskiej reprezentacji w Pucharze Federacji.

- Trzeba gratulować jej odwagi - mówi Paweł Ostrowski, były trener m.in. Anny Czakwetadze i Marty Domachowskiej. - Zdecydowała się na zmiany i to był klucz do sukcesu.

Polka wygrała turniej w Carlsbadzie, Tokio i najważniejszy dotąd w karierze, silnie obsadzony w Pekinie. W każdym wreszcie zaczęła zmiatać z kortu rywalki wyżej od niej klasyfikowane. Rosjankę Wierę Zwonariewą pokonała od sierpnia aż czterokrotnie! Ostatnie zwycięstwo Radwańskiej miało miejsce na kończącym sezon turnieju Masters (krakowianka jednak nie awansowała do półfinału).

Odpowiedni człowiek zostaje

Zdaniem Ostrowskiego wygrane turnieje w Carlsbadzie, Tokio i Pekinie, które w konsekwencji przyniosły awans do kończącego rok Turnieju Mistrzyń, są konsekwencją odmiany w zespole Radwańskich: - Nigdy nie ma złotego środka, który przynosi zawsze dobre wyniki. Musi być i forma, i dobra atmosfera, i odpowiedni człowiek u boku. Jeżeli ktoś myśli, że powtarzając pewne schematy będzie cały czas odnosił sukcesy, jest w dużym błędzie - przekonuje.

Praca Wiktorowskiego, która przyniosła błyskawiczne efekty, była przez ojca tenisistki bagatelizowana: - Najważniejsze jest, kto z nią trenuje, a to ja gram z nią na co dzień. W roli opiekuna na turniej może się wybrać nawet dziadek - ironizował Radwański.

Prawda może być jednak bolesna - współpraca tenisistki z ojcem była owocna, lecz okupiona psychicznymi mękami i zgrzytami. Te spowodowały, że o sukcesach zapomniano na ponad 1000 dni.

Współpraca z Wiktorowskim zostanie przedłużona także na kolejny sezon. Będzie on jeździł z polską tenisistką na turnieje, a przygotowania w Krakowie - jak dotąd - bierze na siebie Radwański.

- Jeżeli chodzi o przyszłość Agnieszki jestem optymistą. Decyzja o usamodzielnieniu spowodowała, że zaczęła być bardziej pozytywna. Wprowadzenie do ekipy Tomasza Wiktorowskiego, a także podpisanie kontraktu z agencją menedżerską wprowadziły w jej szeregi radość, optymizm i profesjonalizm - twierdzi Wojciech Fibak, najlepszy polski tenisista w historii.

Niezależność kontra kontrakt z potentatem

Decyzja dotycząca zmiany trenera nie była jedyną przełomową w karierze polskiej tenisistki. Niemniej epokową była zgoda teamu Radwańskich na podpisanie trzyletniego kontraktu sponsorskiego z firmą Lotto - pokłosie związku Agnieszki i jej młodszej siostry Urszuli z jedną z największych agencji menedżerskich na świecie Lagardere Unlimited. Z jej usług korzystają także m.in. Karolina Woźniacka, Andy Roddick czy Gael Monfils.

- Kontrakty z agencjami zabierają niezależność, a niektóre są tak skonstruowane, że nie można ich łatwo rozwiązać. Wcale nie dają też wielkich pieniędzy, tylko dlatego, że na koszulce pojawia się logo. To jest wizja roztaczana przez agencje - wspominał w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" i Sport.pl Radwański. Także i ten pogląd przez życie został szybko zweryfikowany.

Najlepsza rakieta w Polsce zakończyła sezon na ósmym miejscu w rankingu WTA - najwyższym w karierze. Także ósma była na liście najbogatszych tenisistek sezonu - jej konto zasiliło prawie 2,5 mln dol. Jakby na zwieńczenie najlepszego roku, który zaczął się nieszczególnie, została uznana za "ulubioną tenisistkę" roku w głosowaniu kibiców na oficjalnej stronie WTA. Wyróżnienie zawdzięcza przede wszystkim swojemu unikalnemu stylowi gry opartemu na nienagannej technice i finezyjnych zagraniach, a także walce do upadłego w stylu porywającym tłumy m.in. w Stambule na Masters.

- Od ponad 20 lat czekaliśmy na to, aby było głośno o Polakach w światowym tenisie. W tym roku stało się tak za sprawą Agnieszki Radwańskiej, Łukasza Kubota i duetu Fyrstenberg/Matkowski - nie kryje radości Fibak.

Nowy sezon Agnieszka Radwańska zacznie już 9 stycznia w Sydney. Turniej będzie ostatnim sprawdzianem przed pierwszą wielką próbą sił - Australian Open (16-29 stycznia).

Kubot dobrze zaczął, debel świetnie skończył

Podobnie - początek roku nieudany, potem wielki sukces - wyglądał sezon polskiego debla Mariusza Fyrstenberga i Marcina Matkowskiego, spektakularnie zwieńczony finałami na US Open oraz prestiżowego Masters w Londynie.

O pierwszej połowie 2011 r. nasi tenisiści chcą jak najprędzej zapomnieć. Do startu w Nowym Jorku wygrali raptem dziewięć z dwudziestu dziewięciu meczów!

Niespodziewany sukces w Nowym Jorku przywrócił im wiarę, dał szansę na Masters, do którego zakwalifikowali się - trzymając się tenisowej nomenklatury - wygrywając supertie-breaka po zaciętej walce. Fyrstenberg i Matkowski, awansując do finału, powtórzyli singlowy sukces Wojciecha Fibaka sprzed 35 lat.

Fyrstenberg i Matkowski: jesteśmy zawiedzeni, mieliśmy chrapkę na pierwsze miejsce

O takim porównaniu marzył też zapewne Łukasz Kubot. Nasz najlepszy tenisista zaskakiwał w Wielkich Szlemach, w każdym wygrał co najmniej mecz. Rozpalił wyobraźnię kibiców serią spektakularnych meczów (z Nicolasem Almagro na kortach Rolanda Garrosa, czy z Gaelem Monfilsem na Wimbledonie) i zaskakujących rezultatów (czwarta runda Wimbledonu, półfinał w Stuttgarcie). Na więcej nie pozwoliła kontuzja nadgarstka, ale i tak 29-letni Kubot rozpocznie sezon jako 57. zawodnik rankingu.

Liczba Radwańskiej:

1142 - tyle dni czekała na wygrany turniej (od Eastbourne 2008 r. do Carlsbadu w 2011 r.)

Triumf Agnieszki Radwańskiej w Pekinie. Polka tańczy na korcie [GALERIA]

Czy w 2012 roku Agnieszka Radwańska zagra w finale turnieju wielkoszlemowego?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.