Euro 2012. Hubert Małowiejski, szef banku informacji kadry: odkryjemy każdy sekret

Byłem przygotowany na wszystkich, przez całe eliminacje gromadziłem płyty z meczami wszystkich drużyn mających szansę na awans. A teraz będziemy z trenerem Smudą jeździć nawet na ligę, żeby śledzić pojedynczych piłkarzy - mówi Hubert Małowiejski

Redaktor to dopiero jest kibic! Poznaj nas na profilu Facebook/Sportpl ?

Robert Błoński: Ucieszył się pan z losowania?

Hubert Małowiejski: Bardzo. Druga strona medalu jest taka, że z układu grupy A cieszą się wszystkie zespoły, które się w niej znalazły. Wielu uważa ją za najsłabszą na Euro. Losowanie nie zmieniło tego, że pozostaliśmy reprezentacją najniżej sklasyfikowaną w rankingu UEFA. Jesteśmy najmniej utytułowaną drużyną grupy - nasi rywale zdobywali już medale Euro, a jeśli wrócić do czasów ZSRR i Czechosłowacji, to wręcz wygrywali ten turniej. My debiutowaliśmy na Euro cztery lata temu i raz udało się zremisować. Statystyka, fakty i historia pokazują, że w czerwcu możemy tylko sprawić niespodziankę. Wierzę, że nas na to stać. Ostatnio po losowaniach grup na wielkich turniejach, choć w Korei, Niemczech i Austrii kojarzyły nas z gospodarzami, zawsze byliśmy zadowoleni. A potem trzeci mecz graliśmy tylko o honor. Teraz to my organizujemy Euro i znowu jesteśmy zadowoleni po losowaniu. Optymizm jest zalecany, ale z dużą dozą ostrożności. Piłkarze wiedzą, że mają przed sobą turniej życia. Szansa, którą dostali od losu, zwiększy na nich presję.

Dla pana, osoby odpowiedzialnej za rozpracowanie rywali, to dobrzy przeciwnicy?

- Na kogokolwiek byśmy trafili, byłem przygotowany. Przez całe eliminacje gromadziłem płyty z meczami potencjalnych finalistów. Mniej zajmowałem się drużynami z pierwszego koszyka, bo z nimi w grupie nie będziemy. Pracę ułatwiło mi to, że eliminacje skończyły się bez niespodzianek. Na Euro zagrają najlepsi. Koncentrujemy się na rywalach grupowych - największe siły skierujemy na Greków, bo inauguracja turnieju będzie kluczowa. Do 8 czerwca Grecy już nie zagrają o punkty, więc musimy opierać się na tym, co było, i na najbliższych sparingach. Mam wszystkie ich mecze z ostatnich dwóch lat. Większość widziałem, bo w kwietniu sparowaliśmy z nimi w Pireusie. Teraz uzupełnię wiedzę tym, co działo się przez następne pół roku. Pojadę na ich mecz 29 lutego, choć my wtedy gramy z Portugalią. Grecy planowali na ten dzień sparing z Czechami, ale teraz go odwołają. W listopadzie, gdy my graliśmy z Włochami, zremisowali 1:1 z Rosją. Ten mecz obejrzałem od razu po losowaniu. Greków będę obserwował ja osobiście, Czechów i Rosjan - ktoś z PZPN lub naszego sztabu. Rozegrane przed Euro sparingi wszystkich naszych rywali obejrzymy na żywo.

Trener Franciszek Smuda pojedzie na jakiś mecz?

- Kiedy tylko powstanie oficjalny kalendarz spotkań rywali, na pewno. Wbrew opiniom selekcjoner lubi oglądać mecze ze stadionu. Rosja i Czechy są blisko, więc będziemy jeździć również na ich rozgrywki ligowe, by śledzić pojedynczych zawodników. W razie potrzeby polecimy do Grecji - wielu kadrowiczów gra w Olympiakosie. Chcemy, żeby rywale nie mieli przed nami żadnych tajemnic.

Co dziś może pan powiedzieć o Grekach?

- Wiele osób pamięta ich ze zwycięskiego Euro 2004. Opierali się na solidnej i zorganizowanej obronie, z której po odbiorze piłki sprawnie przechodzili do kontrataku, oraz wykorzystywali rzuty rożne i wolne. Obecny trener dodał im stylu, nauczył gry efektownej. Od mundialu 2010 r., kiedy przejął ich Portugalczyk Fernando Santos, przegrali tylko listopadowy sparing z Rumunią, w którym zagrali bez ośmiu podstawowych piłkarzy. Eliminacje - z Chorwacją w grupie - przeszli bez porażki. Oni i Rosjanie wygrali grupy, tylko Czesi trafili na Euro przez baraże. Grecy będą niewygodni, to nie są Niemcy czy Holendrzy, którzy spychają rywali do obrony. Wolą ostrożność, lubią oddać piłkę i czekać. Ograniczą naszą możliwość kontratakowania.

Główne postaci?

- Gwiazd formatu Cristiano Ronaldo, w cieniu którego kręci się cała drużyna, nie mają. Grają w ustawieniu 4-3-3 albo 4-1-4-1. Środek pomocy to doświadczeni Karagounis i Katsouranis. Najlepszy jest skrzydłowy Celticu Samaras, który zbiega z lewej strony w pole karne. Groźny, zwłaszcza w kontratakach - niski i szybki napastnik Salpigidis, który w Pireusie mógł nam strzelić gola. Mają też snajpera Gekasa z Eintrachtu, obrońców Papastopoulosa i Papadopoulosa. Do drużyny wrócił bohater Euro 2004 Charisteas. W bramce najczęściej stał Tzorvas z Palermo, ale ostatnio furorę robi Kapino, 17-latek z Panathinaikosu. Sporo jest wokół niego szumu i być może to on będzie numerem jeden na Euro. Najmniej doświadczony, ale najbardziej utalentowany.

W czym upatruje pan szansę z Grekami?

- Indywidualnie i jakościowo są w naszym zasięgu, wszystko będzie zależeć od tego, jak zagramy my. Można ich zaskoczyć prostopadłym podaniem za obrońców, w Pireusie szanse po takich akcjach mieli Peszko i Lewandowski. Ze względu na temperament zdarzają im się momenty zawahania, np. po stracie piłki. Dają rywalowi szansę, by ich zaskoczył. Trzeba tylko te okazje wykorzystać.

Rosjanie, Czesi?

- Ci pierwsi mają największy potencjał, to faworyci grupy. W większości grają w lidze rosyjskiej, ale są też gwiazdy na emigracji - Arszawin, Pogriebniak, Pawluczenko. Mecz z nimi będzie najtrudniejszy. Trzy lata temu w tylko trochę innym składzie dotarli do półfinału Euro, w ćwierćfinale po kapitalnym meczu pokonali Holendrów. Grają bardzo szybko - obojętnie, czy w ataku pozycyjnym, czy z kontry. Mają więcej indywidualności niż Grecy. Czechom będę się uważnie przyglądał, bo się odradzają. Na początku eliminacji przegrali u siebie z Litwą, w rywalizacji o pierwsze miejsce nie mieli szans z Hiszpanami. W pewnym momencie nawet pomyślałem, że płyty z ich meczami trzeba schować, bo na Euro nie przyjadą. A jednak się obudzili, w barażach odarli ze złudzeń mocną Czarnogórę. Zagrają solidnie, będą wybiegani i zorganizowani.

W naszej grupie nie będzie drużyny zmęczonej sezonem. Anglicy, Niemcy, Francuzi czy Hiszpanie prawdopodobnie do maja będą się bić w Champions League. Nasi rywale niemal nie mają światowych gwiazd. Są zawsze doskonale przygotowani, nie przyjeżdżają wyeksploatowani fizycznie i mentalnie jak faworyci. Dlatego czasem potrafili ich pokonać i osiągnąć półfinał czy finał.

Jaki jeszcze jest wspólny mianownik zespołów z grupy A?

- Są wyrównane, brak dwóch-trzech zawodników nie powoduje wielkiego osłabienia, rezerwowi prezentują podobny poziom.

A sposób gry?

- Wszyscy świetnie czują się w kontrach i dla nas będzie to niebezpieczne. Najpierw organizują się w obronie, dopiero potem wyprowadzają atak. Oddają przeciwnikowi przestrzeń, by przy nadarzającej się okazji uderzyć. Przyzwyczaili się do takiego stylu na turniejach. W meczach z mocniejszymi od siebie to najlepszy sposób, by sprawić niespodziankę.

Nie trafiliśmy z wyborem przeciwnika na 29 lutego. Do Warszawy przyjedzie Portugalia, niepodobna do żadnego grupowego rywala.

- Chodziło o to, by zmierzyć się z bardzo silnym finalistą Euro. Mam nadzieję, że zagramy na Stadionie Narodowym, poznamy obiekt, poczujemy atmosferę i presję jak podczas turnieju. Ten rywal wywoła dreszcze u kibiców i piłkarzy.

Jakich optymalnych rywali widziałby pan w sparingach tuż przed samym Euro?

- Każdy zespół z miejsc 10.-30. rankingu UEFA będzie dobry. Rosjanie są na 12., Grecy na 14., a Czesi na 33. Chodzi o kogoś na poziomie drugiego albo trzeciego koszyka. Chorwacja, Belgia, Austria, Szwajcaria - z nimi dobrze byłoby zagrać, ale zobaczymy, kto i kiedy będzie dostępny.

Jeszcze w czwartek wydawało się, że w żadnym meczu Polska nie będzie faworytem. Teraz kibice uważają inaczej.

- Szanse się wyrównały. Przed losowaniem mówiono, że jesteśmy najsłabszym zespołem Euro, potwierdzały to rankingi. Teraz słyszę, że wstydem będzie, jeśli z grupy nie wyjdziemy. Ze skrajności w skrajność.

Bo wpadliśmy na zespoły potencjalnie najsłabsze.

- Nie jesteśmy smutni, tylko ostrożni. Zmieni się optyka przygotowań, będziemy więcej pracować nad atakiem pozycyjnym. Trener Smuda zwraca na to uwagę od początku. Koncentruje się na krótkich podaniach i kreatywności w ataku, zawodnik z piłką zawsze musi mieć kilka możliwości zagrania piłki. Dziś wiemy, że dużo częściej, niż myśleliśmy, będziemy musieli atakować zorganizowaną obronę rywala, zamiast kontrować. Grecy i Rosjanie wyjdą na mecz z nami jako faworyci, ale nie będą pewni wygranej, jak byliby Włosi czy Niemcy.

Przy minimalnych różnicach kluczowe mogą okazać się stałe fragmenty gry...

- Musimy mieć warianty rozegrania rzutów wolnych i rożnych oraz - wiedząc, jak to robią rywale - umieć się przed nimi obronić. Nie mamy wybitnych specjalistów, ale nie zaniedbamy tego elementu. Moja praca będzie polegała na tym, by przeciwnik niczym nas nie zaskoczył.

Przed meczami rozdaje pan zawodnikom karteczki z informacją, jak gra bezpośredni rywal?

- Prawdziwą pracę rozpocząłem w piątek. Dotąd budowaliśmy nasz zespół i koncentrowaliśmy się na sobie. Analizowaliśmy to, jak zamierzaliśmy grać, a jak później realizowaliśmy założenia. Przygotowywałem i pokazywałem filmy z meczu, na których było to widać. O przeciwnikach mieliśmy wiedzę orientacyjną, dzień przed sparingiem podawałem niezbędne informacje i pokazywaliśmy kilkunastominutowe wideo o rywalu. Na Euro analiza będzie dużo bardziej szczegółowa - także statystyczna. Przygotuję filmy o każdym przeciwniku. Zawodnicy, którzy będą tego potrzebować, dostaną osobne filmy o formacjach rywali i konkretnych zawodnikach.

Zobacz historyczne piłki adidas na Euro - od 1984 roku ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.