Euro 2012. Grupa marzeń, grupa nudy

Rosja, Grecja, Czechy. Z nimi polscy piłkarze zagrają o ćwierćfinał Euro 2012. Szlagierów nie będzie, teoretycznie słabszych rywali wylosować nie mogliśmy.

Więcej o losowaniu na blogu Rafała Steca

To grupa marzeń dlatego, że wolno nam przynajmniej pomarzyć o ćwierćfinale. To grupa nudy dlatego, że żaden rywal nie wywołuje dreszczy.

Trener Franciszek Smuda mówi o sobie "farciarz". Piątkowa ceremonia w Kijowie musiała utwierdzić go w przekonaniu, że los mu sprzyja. Bo los podarował mu przeciwników, których wymieniłaby miażdżąca większość kibiców, gdyby poprosić ich o wytypowanie konkurentów możliwie najsłabszych.

Polacy uniknęli wszystkich potęg. I tych straszących wysadzaną złotem przeszłością - jak multimedaliści Niemcy czy Włosi. I tych straszących złotą teraźniejszością - jak aktualni mistrzowie świata i Europy Hiszpanie lub srebrni na mundialu Holendrzy, przed którymi uchroniło nas rozstawienie. I tych, którzy niemal od zawsze bezlitośnie naszych obijają - jak butni, tradycyjnie mierzący w tytuł Anglicy.

Ba, nie zderzą się ludzie Franciszka Smudy także z Portugalią - ciut niżej cenioną, lecz pełną gwiazd formatu Cristiano Ronaldo czy Naniego. Ani z nieprzyjemnymi w boju, imponującymi tężyzną fizyczną Duńczykami oraz Szwedami, których nasi piłkarze nie pokonali odpowiednio od 34 i 20 lat.

Do Euro jeszcze daleko? Wytypuj wyniki już dziś

 

To nie oznacza, że Polacy powinni poczuć się faworytami. To oznacza tylko tyle, że dostali rywali najsłabszych z dostępnych. Nawet jeśli Rosjanie to medaliści Euro 2008, a Grecy i Czesi - medaliści Euro 2004. Tam wywoływali sensację, potem ich reprezentacje przywiędły. Obaj nasi sąsiedzi nie umieli awansować na ubiegłoroczny mundial, Grecy błyskawicznie z niego odpadli.

Mecze z nimi krańcowych emocji zazwyczaj nie rozpalają. Jeśli teraz rozpalą, to co najwyżej ze względu na magię mistrzostw rozgrywanych na własnych stadionach. Żaden z rywali nie rzuci na Polaków choćby jednej megagwiazdy. Żaden nie uprawia futbolu podrywającego fanów z siedzeń. Raczej odwrotnie - gdyby wskazać reprezentacje, które stylem gry wybitnie przynudzają, Grecy znaleźliby się w ścisłej czołówce.

Oni sprawili sensację wszech czasów na Euro 2004. Zdobyli wtedy złoto i do dziś nie potrafią pojąć, jak do tego doszło. Teraz wyróżniają się przede wszystkim szczelną defensywą zdolną powstrzymać groźniejszych napastników od Roberta Lewandowskiego. W eliminacjach ani razu nie przedarli się przez nią zdecydowanie wyżej cenieni Chorwaci.

 

Reprezentacja Polski najpierw podejmie właśnie Greków, a potem - Rosjan, teoretycznie faworytów grupy. Oni inwestują w futbol gigantyczne pieniądze oligarchów, marzą o statusie mocarstwa. Przytrafiają im się niesłychane wpadki - jak klęska w barażu o mundial ze Słowenią - ale grają dla nich piłkarze uchodzący za gigantów europejskiej piłki, zatrudniani w uważanej za najlepszą na świecie angielskiej Premier League oraz Bundeslidze. W dodatku dowodzi nimi trener Dick Advocaat, który trzy lata temu doprowadził Zenit St. Petersburg do zdobycia Pucharu UEFA.

W ostatnim meczu - o awans czy tradycyjnie o honor? - zmierzymy się z Czechami. Nasi sąsiedzi w przeszłości zdobywali nawet złoto i srebro mistrzostw kontynentu, przed siedmioma laty dobili do półfinału ME, lecz ostatnio ich futbolem rządzi bałagan. Źródło talentów wyschło, od 2008 r. reprezentację prowadziło aż pięciu selekcjonerów, bukmacherzy uważają ją za najmarniejszą drużynę przyszłorocznego turnieju.

Generalnie jednak nawet oni mają w Europie lepszą opinię od Polaków. Muszą mieć lepszą, skoro biało-czerwoni w ostatniej rywalizacji o niebagatelną stawkę - o awans na mundial w RPA - wyprzedzili tylko bankowców, listonoszy i innych amatorów z San Marino. A i w meczu z nimi bramkarz Łukasz Fabiański musiał obronić rzut karny, żeby maleńcy rywale nie objęli prowadzenia. Było tak beznadziejnie, że biało-czerwoni zsunęli się na swoje najniższe w historii miejsce w światowym rankingu FIFA - 73.

Potem PZPN oddał kadrę w ręce Franciszka Smudy, naszego najlepszego trenera ostatnich kilkunastu lat. Jedynego, który nigdy nie skompromitował się - pracując w klubach - w europejskich pucharach. Przeciwnie, chętnie perorował o zakompleksieniu Polaków jego zdaniem silniej wpływającym na mierne wyniki niż niedołęstwo sportowe.

Pod jego dowództwem piłkarze reprezentacji sprawdzali się tylko w sparingach. I żadnego z finalistami Euro 2012 dotąd nie wygrali.

Na razie Smuda ma prawo wciąż wierzyć, że jest niesłychanym szczęściarzem. Ale też trafił na drużyny, z którymi przegrywanie kibicom będzie szczególnie trudno mu wybaczyć.

Tak wylosowali Polakom grupę marzeń [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Agora SA