Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
To mógł być "Rocky" na lodzie: bohaterska opowieść, jak dzięki łyżwiarstwu Tonya Harding dźwignęła się z dna na szczyt. Ale 28 lat temu Nancy Kerrigan dostała pałką w kolano, a historia Harding zmieniła się w farsę.
W sobotę 15 sierpnia 2021 roku w wieku 75 lat zmarł Gerd Mueller. Legendarny piłkarz Bayernu Monachium i reprezentacji Niemiec przez ostatnie lata zmagał się z chorobą Alzheimera. "Gdy Robert Lewandowski wchodził w świat Bayernu, Gerd Mueller zaczął z niego znikać. Nigdy nie porozmawiali o golach i życiu, nigdy nie zagrają w tenisa. Mueller był, a jakby go nie było. A w jego historii przewija się to, co w Bayernie najlepsze i najgorsze" - pisał o popularnym "Bomberze" Paweł Wilkowicz.
Polska - czyli reprezentacja, dla której wielki turniej zawsze wypada nie w porę. Można gdybać o poprzeczkach i spalonych, można dziękować za walkę, i za to, że nam tym razem oszczędzono meczu-parodii a la Wołgograd. Ale za to po dziewięciu latach znów wylądowaliśmy we Wrocławiu.
Czy ten remis jest zwycięski, to się dopiero okaże po meczu ze Szwedami. Ale tak właśnie smakuje: w Sewilli Polacy dzięki 1:1 z Hiszpanią wygrali walkę o pozostanie w turnieju, o podniesienie głów wyżej, o odbudowanie zaufania u kibiców. Odwagą, harowaniem, mądrym planem. No i jeszcze czymś, co się do tej pory Paulo Sousie wymykało.
- Rasizm w czasach Diego Maradony był rzeczą powszednią, na stadionach działy się rzeczy straszne. Na Maradonę patrzono z lekką pogardą, jak na dzikusa: indiańskie korzenie, ciemniejszy odcień skóry, dziecko biedy. Tak było np. w Barcelonie, która była wtedy innym miastem niż dzisiaj. Ale takie odrzucanie Maradony sprawiło, że stał się ukochanym piłkarzem wszystkich biednych i pogardzanych na świecie - mówi Sport.pl Jimmy Burns, autor książki "Diego. Ręka Boga".
Pierwszy raz w wielkim turnieju Polska już drugi mecz zagra o honor. I to tak naprawdę o honor, a dopiero w drugiej kolejności o punkty. Jeden Senegal na dekadę można zrozumieć, ale jak całkiem przyzwoita reprezentacja może sama złapać się tak głupio w sidła w drugim turnieju z rzędu?
Kilkanaście osób ratowało Christiana Eriksena, tysiące wokół zamarło z przerażenia, a największy tłum odreagowywał stres gadulstwem, diagnozami na odległość i szukaniem winnych. Samo życie. Może mogli nie dogrywać od razu Dania - Finlandia (0:1). Może ktoś mógł powiedzieć o jedno zdanie mniej. Ale jakie to ma znaczenie? Przecież to był dzień zwycięstwa.
Iga Świątek przegrała w środę 4:6, 4:6 z Marią Sakkari, która znana jest z najsłynniejszego bicepsa WTA Tour. Ale w grze Greczynki było dużo więcej niż siła uderzeń i biegi sprinterskie po korcie. A tenis przechodzi w tej rodzinie z pokolenia na pokolenie.
W środę starcie Igi Świątek z najsłynniejszym bicepsem WTA Tour. Ale w grze Marii Sakkari jest dużo więcej niż siła uderzeń i biegi sprinterskie po korcie. A tenis przechodzi w tej rodzinie z pokolenia na pokolenie.
Mecz Igi Świątek z Martą Kostiuk to było tegoroczne Roland Garros w pigułce: przepiękna zmiana warty w kobiecym tenisie. Odpadają z tego turnieju sławy, a nikt nie może powiedzieć, że poziom ucierpiał. Przeciwnie. Królują młodość, wszechstronność, odwaga i trudno od nich oczy oderwać.
Wychowała się wśród sław na nowojorskich pokazach mody i sesjach. Potem spodobał jej się tenis. Sześć lat temu wygrała juniorskiego Wielkiego Szlema w Paryżu. I dała się zgnieść cudzym oczekiwaniom. Z tego załamania nerwowego wyszła nowa Paula Badosa: rewelacja Roland Garros 2021.
Miało jej dziś nie być w Paryżu. Miała być już w turnieju w Nottingham, oswajać się z trawą. Po tylu ciosach z ostatnich miesięcy nie zakładała gry w drugim tygodniu Roland Garros. A jednak to właśnie Marta Kostiuk została jedną z rewelacji turnieju i walczy dziś o 21 o ćwierćfinał z Igą Świątek.
Serena Williams odpadła z Roland Garros przed ćwierćfinałem, z Jeleną Rybakiną z Kazachstanu nie ugrała nawet seta. Znów nie uda jej się wyrównać rekordu wielkoszlemowych tytułów Margaret Court, a z wyżej notowanych od Igi Świątek gwiazd została w Paryżu już tylko Sofia Kenin.
Casemiro, kapitan reprezentacji Brazylii, odmówił udziału w konferencji prasowej na znak protestu przeciw nagłemu przeniesieniu Copa America do tego kraju. Piłkarze kadry zażądali spotkania z prezesem federacji. A prezydent Bolsonaro zwyzywał komentatora TV, który też ośmielił się być przeciw turniejowi.
Magda Linette drugą Polką po Agnieszce Radwańskiej, która pokonała liderkę rankingu WTA! Linette grała znakomicie i awansowała do trzeciej rundy Roland Garros po kreczu Ashleigh Barty przy stanie 6:1, 2:2.
Zapomnieliśmy, że Naomi Osaka od samego wygrywania Wielkich Szlemów nie przestała być kłębkiem sprzeczności. Że można być raz cichą myszką, raz liderką ruchu Black Lives Matter w tenisie. Być mistrzynią wielkich meczów, a uginać się pod ciężarem codziennych obowiązków. A ten ciężar nigdy nie był dla Osaki większy niż w roku igrzysk w Tokio, którym dała twarz.
Tego się piękniej wymyślić nie dało: rekordowy gol Roberta Lewandowskiego w ostatniej akcji sezonu, wyszarpany, a nie podany na tacy. Rafał Gikiewicz się postarał, żeby to wszystko smakowało jeszcze lepiej.
Na dwa tygodnie przed Roland Garros Iga Świątek wypolerowała na nowo trofeum z Wielkiego Szlema. Po zwycięstwie w Rzymie nikt już nie powie, że Paryż 2020 to było covidowe granie, że absencje faworytek, że cięższe niż zwykle piłki: nie, tam się narodziła nowa gwiazda mączki. I pisze piękny ciąg dalszy.
O tym rekordzie Karl Heinz Rummenigge mówił, że jest sprzed ery kamienia łupanego. I Robert Lewandowski wyrównał go akurat na koniec innej ery: ery Bayernu zbudowanego przez napastników. Gdzie jest taki drugi klub na świecie, który do tego stopnia ulepili po swojemu łowcy bramek?
Na dwa tygodnie przed Roland Garros Iga Świątek zagrała koncert jak z Paryża sprzed roku: była mocna, dokładna, miała fantazję i radość z tego, co robi: w ćwierćfinale turnieju w Rzymie pokonała Jelinę Switolinę 6:2, 7:5. Jeszcze dziś Polka zagra o finał z Amerykanką Coco Gauff.