Kiedrosport: Specjalista od kontuzji

Gdy w 2003 r. po jego strzale w ostatnich sekundach dogrywki Anglia zdobyła Puchar Świata w rugby, spece od marketingu i reklamy zastanawiali się, czy przebije popularnością Davida Beckhama. Nic z tych rzeczy. Jonny Wilkinson walczy przede wszystkim z kontuzjami.

W sobotę rugbysta doznał kolejnego urazu. To był zaledwie drugi mecz ligi angielskiej w tym sezonie, w którym wystąpił. Tym razem nie wytrzymały więzadła w prawym kolanie. Przerwa w grze potrwa co najmniej kilka tygodni.

W ciele 27-letniej gwiazdy rugby trudno znaleźć miejsce, które nie doświadczyło urazu. Wilkinson leczył już kontuzję mięśni szyi, barku, pachwiny, ramienia, lewego kolana. Na dodatek w ubiegłym roku, gdy wrócił na boisko, przytrafiły mu się komplikacje po zapaleniu wyrostka robaczkowego.

Dziś już mało kto pamięta, że Wilkinson wydawał się ulepszoną wersją byłego już kapitana piłkarskiej reprezentacji Anglii. Przede wszystkim młodszy od Beckhama, a tak samo przystojny, bardziej inteligentny, posiadający niebanalne zainteresowania (np. czas podróży w klubowym autobusie skraca sobie, czytając książki po francusku), a przy tym skromny i - co najważniejsze - to on zdobył dla Anglii Puchar Świata (decydujące punkty w dogrywce w finale z Australią). Beckham nigdy czegoś takiego nie dokonał.

Jeśli chodzi zaś o kontuzje, to prawdopodobnie mają one związek z ogromną pracowitością Wilkinsona. Anglik długie godziny spędzał na treningach od najmłodszych lat. Wcześnie osiągnął sukcesy, ale teraz musi za to płacić.

Przed sezonem Jonny obiecywał, że jego problemy z kontuzjami już się więcej nie powtórzą. Postanowił zmienić styl kopania (w meczach Wilkinson wykonuje wszystkie rzuty karne i podwyższenia), aby odciążyć najbardziej "zużyte" mięśnie. Cieszył się, że osiągnął w tym pewien sukces. Przed sezonem zapowiadał też, że nie będzie już takim pracusiem jak kiedyś, że znajdzie czas na odpoczynek i zabawę. Kolano skręcił jednak nie przy kopaniu piłki, lecz przy szarży na przeciwnika. Nawet jeśli uraz nie okaże się bardzo poważny, nie ma szans, by wrócić do kadry na listopadowe mecze reprezentacji Anglii. W narodowej drużynie nie zagrał od trzech lat.

Nie powiodło się także drugiemu angielskiemu bohaterowi Pucharu Świata 2003. Trener Clive Woodward, który doprowadził rugbistów Anglii do historycznego sukcesu, niespełna dwa tygodnie temu rozstał się z Southampton, w którym próbował swojego doświadczenia przenieść do futbolu (swego czasu wiele miał o tym do powiedzenia m.in. Tomasz Hajto, który właśnie Woodwarda obwiniał o swoje niepowodzenia w angielskim klubie). Przygoda Woodwarda z futbolem trwała tylko rok. Odszedł, bo nie układała mu się współpraca z trenerem Harrym Redknappem i jego asystentem Dave'em Bassettem. Woodward był dyrektorem technicznym, ale marzyła mu się posada menedżera drużyny. Wcześniej przyznał nawet, że swego czasu federacja angielska (ta piłkarska) złożyła mu propozycję, by pomógł przygotować kadrę do mistrzostw świata w Niemczech. Odmówił, bo uważał, że na pracę z piłkarską kadrą ma jeszcze czas.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.