Mickelson wyzwał Saudyjczyków od s***synów. I tak go kupili. Amerykańska dominacja zagrożona

Golfowy światek nie ma złudzeń: nowy cykl zawodów, na który dadzą pieniądze Saudyjczycy, ma w przyszłości rzucić na kolana największą organizację w tym sporcie - PGA. Wojna dopiero się zaczyna. I kto wie, czy jej powodzenie nie zmieni również innych dyscyplin sportu.

Public Investment Fund dał się już poznać piłkarskim kibicom. To on stał za przejęciem angielskiego klubu Newcastle United za 408 mln funtów. Teraz fundusz inwestycyjny, który należy do Arabii Saudyjskiej, zamierza podbić kolejne lądy. Ze swoich 620 miliardów dolarów wygospodarował skromne 2,9 miliarda na firmę LIV Golf Investments, która stworzyła nowy cykl zawodów nazwany golfową superligą. Zawodnicy mają w niej rywalizować o pieniądze, o jakich wcześniej nie marzyli.

Zobacz wideo

Saudyjczycy chcą rzucić Amerykanów na kolana

Na razie cykl zawodów ma liczyć tylko osiem turniejów. Nie ma jednak wątpliwości, że jeśli odniesie sukces, będzie się rozrastał z roku na rok. Do każdego turnieju zostanie zaproszonych 48 golfistów, którzy podzielą między siebie 25 milionów dolarów. W ostatnim turnieju pula nagród będzie dwa razy większa. Takich pieniędzy nie oferują w golfie nawet turnieje wielkoszlemowe, gdzie do podziału jest od 10 do 20 milionów dolarów. A jeszcze można tam od kasy odejść z kwitkiem, bo nagrody dostaje tylko 50 najlepszych zawodników. W superlidze takiego ryzyka nie będzie. Co więcej, największe gwiazdy golfa dostają propozycje rzędu 20-30 mln dolarów za samo dołączenie do nowych rozgrywek. 

W USA nikt nie ma wątpliwości, że ewentualny sukces nowych rozgrywek będzie zagrożeniem dla PGA – związku zawodowego golfistów – największej i najbardziej prestiżowej organizacji golfowej na świecie. Kierują nią Amerykanie i już zapowiedzieli odwet wobec wszystkich, którzy zwiążą się z superligą. Każdy zawodnik zrzeszony dotąd w PGA musi poprosić o zgodę na uczestnictwo w turniejach innej golfowej organizacji 45 dni przed startem. Każdy golfista z PGA, jeśli zagra bez takiej zgody, naraża się na dożywotnią dyskwalifikację. 

Tak ostra groźba sankcji spowodowała, że jak na razie odnotowano tylko jedną oficjalną prośbę o udział w zawodach superligi. Wystosował ją Australijczyk Robert Garrigus, numer 1053. na świecie. 

Legenda golfa dołącza do Saudyjczyków, choć nazwał ich s***synami

We wtorek gruchnęła jednak wiadomość, że w pierwszym turnieju superligi w czerwcu ma zamiar wystąpić Phil Mickelson, który ponoć też już złożył oficjalne pismo do PGA. Amerykanin to jeden z najsłynniejszych golfistów w historii tego sportu. Sześć razy wygrywał turnieje Wielkiego Szlema. Ostatni w 2021 r. – PGA Championship – gdzie został najstarszym w historii zawodnikiem, który wygrał golfowy turniej tej rangi. Miał wtedy 50 lat i 11 miesięcy. W turniejach PGA Tour zarobił w sumie ponad 94 mln dolarów w swojej długiej karierze, co daje mu drugie miejsce na liście wszech czasów za Tigerem Woodsem (120 mln). Ale znacznie więcej Mickelson zarobił na kontraktach reklamowych i innych pozasportowych aktywnościach. Jego majątek szacuje się na 400 mln dolarów.

Zapowiedź gry Mickelsona w turnieju sponsorowanym przez Arabię Saudyjską wywołała sporą sensację w golfowym światku. Nie tak dawno Amerykanin mówił o Saudyjczykach, że są "przerażającymi skur**synami, którzy rozstrzeliwują ludzi za to, że są gejami". W tej samej rozmowie powiedział jednak też, że dobrze, iż powstaje golfowa superliga, bo będzie dla graczy lewarem wobec PGA, która niewystarczająco dba o interesy zawodników. 

Te słowa kosztowały go utratę sponsora. Z umowy z golfistą wycofała się firma KMPG. Mickelson powiedział potem, że bardzo żałuje swoich słów i przeprosił Saudyjczyków: - To było lekkomyślne. Obraziłem ich i jest mi przykro z powodu doboru moich słów. 

Zapowiedział też, że odpocznie do golfa. Długo nie wytrzymał.

Greg Norman przekonany, że w końcu najlepsi golfiście dołączą do superligi

Według informacji "The Times" razem z Mickelsonem w rebelianckich zawodach wystąpi w St. Albans na polach angielskiego Centurion Club piętnastu innych zawodników z czołowej setki najlepszych golfistów świata. – Nasze zawody są dodatkiem do światowego golfa – mówi Greg Norman, legendarny golfista, który kieruje superligą. – Dołożyliśmy wszelkich starań, aby stworzyć harmonogram, który pozwala graczom grać jednocześnie u nas i w innych cyklach. Myślę, że gracze zrobią wszystko, aby móc zrealizować swoje prawo do tego, by grać tam, gdzie chcą. Będziemy im pomagać w każdy możliwy sposób. 

Australijczyk dał w ten sposób do zrozumienia, że ma nadzieję, iż inne organizacje golfowe – przede wszystkim PGA – nie będą przeszkadzać graczom w grze w superlidze. A gdyby zdecydowały się rzucać im kłody pod nogi, organizacja Normana się przeciwstawi. Jak piszą media, Australijczyk zaprosił do superligi 250 czołowych golfistów. Niektórzy z nich jak Tiger Woods, Dustin Johnson, czy Rory McIlroy kategorycznie i publicznie odmówiło wszelkich związków z superligą, ale jest też wielu takich, których skusiły gigantyczne pieniądze od Saudyjczyków, albo zostawiają sobie furtkę na przyszłość. Bryson DeChambeau, mistrz US Open z 2020 r. stwierdził: "Tak długo jak najlepsi gracze na świecie grają w PGA Tour, tak długo ja też tam będę". 

Superliga to marchewka, której trudno się oprzeć

– Szczerze mówiąc, nie ma znaczenia, kto będzie grał. I tak przeprowadzimy te zawody – mówi Norman, były nr 1 światowego rankingu w rozmowie z dziennikiem "The Telegraph". – Do wygrania będzie 4 mln dolarów i mam nadzieję, że zgarnie je jakiś chłopak, który jest teraz 350. na świecie. Ta suma zmieni życie jego i jego rodziny. A potem, gdy po paru naszych turniejach najlepsi gracze na świecie zobaczą kogoś, kto wygrał już 6 czy 8 mln dolarów, to powiedzą sobie: "Dość już tego. Wiem, że z każdym z tych gości mogę wygrywać tydzień w tydzień z rękami zawiązanymi z tyłu" i przyjdą do nas. 

Norman mówi o superlidze jako o "marchewce, której trudno się oprzeć", a saudyjski fundusz jest gotów "podnieść stawkę", aby przyciągnąć największe gwiazdy gry, jeśli zajdzie taka potrzeba. 

Według informacji brytyjskich mediów w turniejach organizowanych przez Saudyjczyków wezmą udział też trzy europejskie sławy golfa: Hiszpan Sergio García – rekordzista, jeśli chodzi o liczbę zdobytych punktów w prestiżowym Ryder Cup; Anglik Lee Westwood – były nr 1 światowego rankingu i kolejny Anglik Ian Poulter. Ten ostatni zasłania się zobowiązaniem o poufności w negocjacjach z Saudyjczykami, ale powiedział, że "gracze byliby głupi, gdyby nie wysłuchali propozycji, biorąc pod uwagę pieniądze, jakie mogliby zarobić". 

W golfowym środowisku plotkuje się też, że w pierwszych zawodach superligi mają wziąć udział zwycięzcy turniejów wielkoszlemowych – Amerykanin Bubba Watson, Louis Oosthuizen z RPA i Adam Scott z Australii. 

Sukces w golfie zachęci Saudyjczyków do kolejnych zdobyczy

Pełna lista 48 graczy, którzy wezmą udział w turnieju na polach Centurion Club, zostanie opublikowana 27 maja. Zwycięzca zawodów na 54 dołkach zarobi 4 mln dolarów – dwa razy więcej niż najlepszy zawodnik w wielkoszlemowym US Open, który rozpocznie się tydzień po pierwszych zawodach superligi. Kolejne jej turniej odbędą się w USA: Portland, New Jersey, Bostonie i Chicago. Potem cykl przeniesie się w październiku do Azji (Bangkok i Jeddah). Miejsce ostatniego turnieju jeszcze nie zostało ustalone. 

Choć golf w Polsce jest mało popularny, to warto śledzić, jak potoczą się losy superligi. Saudyjczycy mają bardzo wielkie apetyty, jeśli chodzi o wybielanie swojego wizerunku poprzez sport i budowanie za jego pomocą swojej soft power. Jeśli w golfie uda im się stworzyć najlepiej obsadzony cykl zawodów, mogą sięgnąć po inne dyscypliny sportu. Na przykład tenis. 

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.