"Mają nas za idiotów". Afera w USA. Pieniądze mogli stracić i kibice, i gracze

Michał Kiedrowski
Sezon zakończony, mistrz wyłoniony, nagrody rozdane, ale jest afera. Astrofizyczka Meredith Wills odkryła, że Major League Baseball użyła w trakcie sezonu dwóch różnych typów piłki, co miało doprowadzić do wypaczenia wyników na boisku.

Sprawa wydaje się błaha. Zwłaszcza u nas, gdzie baseball nie jest prawie w ogóle znany, ale w USA, gdzie to narodowa rozrywka, odbiła się szerokim echem. Baseballowe piłki mają bowiem ogromne znaczenie, jeśli chodzi o efektywność i efektowność gry. To właśnie zmiana w regułach dotyczących piłki przyniosła przewrót kopernikański w tym sporcie i podział na dwie ery "dead-ball era" i "live-ball era".  

Zobacz wideo

Tragedia na boisku wpłynęła na historię sportu

Z grubsza chodziło o to, że zabroniono miotaczom zmieniania właściwości piłki. Przed 1920 r. zawodnik rzucający piłkę mógł na nią pluć, mógł ją brudzić, obsmarowywać różnymi substancjami. Powodowało to, że piłka nie tylko dziwnie zachowywała się w powietrzu i nabierała niespodziewanej rotacji. Innym efektem było to, że brudną piłkę trudniej było śledzić w locie. W 1920 r. zabroniono miotaczom manipulować piłką, ale wciąż grano tą samą piłką, dopóki była zdatna do użytku. Decydował o tym arbiter. W końcu jednak doszło do tragicznego wydarzenia.  

Wieczorem 16 sierpnia 1920 r. baseballiści nowojorskich Yankees podejmowali Cleveland Indians. W piątej rundzie miotacz Jankesów Carl Mays posłał piłkę tak, jak najbardziej lubił – od dołu, tzw. rzutem łodzi podwodnej i blisko ciała pałkarza. 

Po stadionie Polo Ground przetoczył się głuchy dźwięk odbitej piłki. Pałkarz Ray Chapman po kilku sekundach osunął się na kolana i upadł na twarz. Wszyscy na stadionie już wiedzieli, że ten głuchy dźwięk to było uderzenie piłki o jego czaszkę. Z ucha baseballisty sączyła się krew. Łącznik Indians wstał, ale gdy próbował coś powiedzieć, mamrotał niezrozumiale. Zmarł w szpitalu po dwunastu godzinach. 

Więcej informacji sportowej na stronie głównej Gazeta.pl

Choć prasa w Cleveland żądała dożywotniej dyskwalifikacji Maysa, śmierć Chapmana została uznana za nieszczęśliwy wypadek. W MLB wprowadzono jednak zmiany. Najważniejsza to ta, że od tej pory każdy rzut miał być wykonywany czystą piłką. Zaowocowało to drastycznym poprawieniem statystyk ofensywnych lidze. W porównaniu do 1918 r. liczba punktów zdobywanych w meczu wzrosła o 40 proc., liczba home runów – wybić piłki poza boisko – była cztery razy większa niż w 1918 r., o 25 proc. wzrosła skuteczność pałkarzy. 

Ofensywa sprzedaje bilety, więc warto manipulować piłką

Ubocznym efektem reformy była rosnąca liczba sprzedanych biletów. W lidze rozbłysła gwiazda Babe’a Rutha, do dziś uznawanego za jednego z najważniejszych zawodników w historii amerykańskiego sportu. Sprawdzało się powiedzenie: ofensywa sprzedaje bilety, a defensywa zdobywa tytuły.

Od tamtego czasu zawodnicy i dziennikarze podejrzliwie podchodzą do wszelkich wahnięć w statystykach. Dwa lata temu podniósł się alarm, gdy nagle w lidze wzrosła liczba home runów. Justin Verlander, znany u nas jako mąż aktorki i modelki Kate Upton, wybuchł po jednym z meczów:

To jest pieprzony żart. Major League Baseball zmienia ten sport w żart. Oni zarządzają Rawlings, mają tę pieprzoną fabrykę. I jeśli jakaś firma o wartości 40 miliardów dolarów wykupuje firmę za 400 mln, a potem produkt tamtej zmienia się dramatycznie, to wiadomo, co się dzieje. Wszyscy to wiemy. Manfred, gdy pierwszy raz zabrał głos to, co powiedział? Mówił, że chce więcej ofensywy. I nagle piłki są zmanipulowane? To nie jest przypadek. Nie jesteśmy idiotami

Później okazało się, że Verlander, weteran w lidze i jedna z największych gwiazd, miał rację.

Liga tłumaczy: to nie było naszą intencją

Rob Manfred przyznał, że producent piłek – firma Rowlings, którą MLB kupiła w 2018 r. - rzeczywiście nieznacznie zmienił technologię produkcji piłek, ale wciąż spełniają one normy określone przepisami. Zaprzeczył jednak, że intencją władz ligi było wpływanie w ten sposób na zwiększenie atrakcyjności rozgrywek. Co więcej, przedstawił specjalny raport, według którego rekordowa liczba home runów w lidze spowodowana była zmianą zachowania pałkarzy. 

Wszystko miało wrócić do normy w 2021 r. Jak się jednak okazuje zamiast "wyprostowania" kontrowersji, zrobiło się jeszcze większe zamieszanie i jeszcze większy skandal. Podczas sezonu używano dwóch rodzajów piłki. Starej – o cięższym środku, i nowej – o lżejszym środku. Ta pierwsza podczas udanych wybić mogła latać dalej niż ta druga, więc sprzyjała zespołom silnym w ofensywie.  

O sprawie jako pierwszy napisał serwis Business Insider. Powołał się on na badaniach astrofizyczki Meredith Wills, która zebrała setki piłek z różnych stadionów w lidze.  

Okazało się, że fabryka firmy Rawlings w Kostaryce, gdzie MLB produkuje piłki, z powodu pandemii i przerwanych łańcuchów dostaw nie była w stanie wyprodukować przed sezonem wystarczającej liczby nowych piłek. Liga musiała więc użyć również tych starych, bardziej sprzyjających ofensywie. Problemem jest fakt, że liga nie informowała, kiedy i gdzie które piłki będą używane. Liga twierdzi, że zawiadomiła zawiązek zawodowy zawodników o zmianach przed sezonem. Gracze twierdzą natomiast, że o niczym nie mieli pojęcia. Co więcej, dziennikarze oskarżają ligę, że ta manipulowała wynikami w ten sposób, by mecze pokazywane na ogólnokrajowej antenie rozgrywane były piłkami starymi, by były bardziej atrakcyjne dla widzów. 

Najbardziej podejrzany był mecz na polu kukurydzy

Naczelnym przykładem jest mecz "Field of Dreams", rozegrany na polu kukurydzy w stanie Iowa. Mecz nawiązywał do słynnego w USA filmu z Kevinem Costnerem w roli głównej. "Fieldof Dreams" opowiada właśnie o rolniku, który buduje na swoim polu kukurydzy boisko do baseballa, by zrealizować marzenia. Nawiązując do tego obrazu, MLB wybudowała niedaleko boiska użytego w filmie, które jest teraz atrakcją turystyczną, pełnowymiarowy stadion z trybunami na 8 tys. widzów. Tam spotkały się 12 sierpnia drużyny Chciago White Sox i New York Yankees. Niezwykle emocjonujący mecz zakończył się wynikiem 9:8 dla Chicago, a widzowie obejrzeli w nim osiem home runów.  

 

Mecz był najlepiej oglądanym spotkaniem sezonu zasadniczego MLB w telewizji od 16 lat. Teraz dziennikarze zastanawiają się, czy oglądalność nie została "dopalona" cięższymi piłkami. 

Ale kwestii do zastanowienia się nad nimi jest więcej. Czy niektórzy zawodnicy przez to, że odbijali częściej lżejsze piłki, nie uzyskali przez to gorszych wyników? Czy gorsze statystyki zaważą na zarobkach tzw. wolnych agentów, którym po sezonie skończyły się kontrakty i teraz będą podpisywać nowe? Czy używanie różnych piłek nie było nieuczciwe wobec graczy, obstawiających mecze, którzy mogliby inaczej przewidywać wyniki, gdyby byli o tym poinformowani? Na te pytanie muszą teraz odpowiedzieć władze ligi. A najważniejsze jest to, czy Rob Manfred nie powinien być zwolniony. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.