Złota era europejskiej piłki nożnej już się skończyła. Ekspert: Superliga nie pomoże

"Cena minimalna nie została osiągnięta" - z europejskimi ligami piłkarskimi jest już jak z niektórymi aukcjami na Allegro: sprzedający przecenia wartość swojego produktu i zainteresowanie nim.

Pandemia to tylko początek. Największe piłkarskie kluby w Europie, nawet gdy wróci normalność, będą musiały zaciskać pasa. Wiele drużyn może zbankrutować lub szukać ratunku w rękach nowych właścicieli. A to wszystko z powodu taniejących praw telewizyjnych, które dla znakomitej większości europejskich klubów są głównym źródłem utrzymania.

Prawa telewizyjne w Europie zaczęły tanieć już przed pandemią

Jak wynika z analizy firmy Enders Analysis w ciągu ostatniego roku wartość transmisji najważniejszych w Europie rozgrywek spadła o 15 procent. A to tylko początek tego trendu. Nowe umowy telewizyjne, które ligi europejskie i UEFA zawierają w tym momencie, są znaczące niższe niż w poprzednim okresie.

Wciąż toczą się gorące negocjacje w sprawie umowy na transmisje meczów Serie A. Liga wyznaczyła kwotę wywoławczą na 1,15 miliarda euro za sezon. Jednak jak w niektórych aukcjach na serwisie internetowym Allegro - "cena minimalna nie została osiągnięta". Żadna z ofert nawet się do niej nie zbliżyła. Najwyższą złożył serwis streamingowy DAZN – 850 mln euro za najważniejszy pakiet meczów, a konkurencyjny Sky Italia - 750 mln. Obecnie za prawa do transmisji Serie A otrzymuje 973 mln euro. Zdaniem analityków, nawet gdyby połączyć obie oferty i dać 7 meczów z kolejki DAZN, a trzy - Sky, to i tak liga nie uzyskałaby sumy, jaką teraz otrzymuje od nadawców. Choć termin już minął, oferta wciąż nie została przyjęta, bo kluby - zwłaszcza te bogatsze - chcą jeszcze negocjować.

Zobacz wideo

W Bundeslidze długi deliberacji nie było. Nowa umowa ze Sky Deutschland na krajowe prawa jest o 200 mln euro (50 mln za sezon) niższa niż poprzednia. W sumie to około 5 procent. Niedużo. Do tego jednak dochodzi strata 50 mln euro na sezon na rynku międzynarodowy, co w sumie obniża wartość Bundesligi o 100 mln euro.

We Francji milionerzy proszą o ratunek podatników

W najbardziej dramatycznej sytuacji jest liga francuska, która rok temu zawarła gigantyczną umowę z hiszpańską agencją Mediapro na transmisje telewizyjne. Ligue 1 miała dostać 1,15 miliarda euro za rok. Okazało się jednak, że Hiszpanie zupełnie przecenili rynek francuski. Liczyli, że ich nowy kanał Téléfoot zyska 4 mln subskrybentów, ale zdobył jedynie 600 tys. Mediapro zerwało więc umowę, wycofało się z rynku francuskiego. Pandemia COVID-19 i przedwczesne zakończenie ligowego sezonu 2019/20 było doskonałym do tego pretekstem. Liga oczywiście skierowała sprawę do sądu, ale miną miesiące, a może i lata, nim kluby francuskie zaległe pieniądze od Mediapro dostaną.

Aleksander Doba zmarł w wieku 74 lat Aleksander Doba nie żyje. Miał 74 lata. "Zmarł śmiercią podróżnika"

Miejsce Hiszpanów zajął francuski Canal+, ale za prawa do transmisji obiecał zapłacić tylko 670 mln euro za sezon. Wobec tak "głodowego" wynagrodzenia kluby zwróciły się do francuskiego rządu, aby je ratował. Jak zwykle milionerzy, którzy przespali długi szereg lat prosperity i nie przygotowali sobie żadnej rezerwy na trudne czasy, szukają teraz pomocy w kieszeni podatników. 

Brak konkurencji na rynku powoduje spadek wartości praw telewizyjnych

W marcu rozstrzygnie się też prawdopodobnie los praw telewizyjnych do Premier League. Już poprzednia aukcja przyniosła spadek ceny - BT Sports i Sky zapłaciły w sumie ponad 600 mln funtów mniej za trzy lata - choć liga zaoferowała do pokazywania więcej okien transmisyjnych. W tym roku ceny mają jeszcze bardziej spaść.

- Jeśli ktoś ma tak mocną pozycję na rynku jak Sky w Wielkiej Brytanii czy Canal+ we Francji, to może sobie pozwolić na małe ryzyko i obniżyć ofertę - uważa Richard Broughton dyrektor badań z firmy Ampere Analysis, cytowany przez agencję Reutera. - Biznes płatnej telewizji nie przeżywa ostatnio jakichś wielkich problemów, ale na pewno jest pod większą presją niż wcześniej. Na rynku doszło do ograniczenia konkurencji. I jeśli to się nie zmieni, ceny praw telewizyjnych nie tylko nie będą rosnąć, ale nawet spadną.

Robert Lewandowski, PlayWay i Rafał Cymerman zakładają spółkę RL9sport Game i wyprodukują Football Coach the Game Robert Lewandowski rozstał się z gigantem. Dlaczego? "Jest zbyt idealny"

- W przeszłości mieliśmy ostrą konkurencję o prawa do transmisji, a teraz na żadnym z największych pięciu rynków w Europie nie ma takiej rywalizacji. Tylko ten jeden powód wywindował ceny do dzisiejszego poziomu. To była rywalizacja między operatorami. Jeśli znika konkurencja, istnieje ryzyko, że ceny pójdą w dół. Na największych rynkach wróciliśmy do czasów monopoli albo co najwyżej duopoli - mówi Reutersowi ekspert od praw telewizyjnych, Pierre Maes.

Kluby Premier League nie odczuły za bardzo zubożenia rynku krajowego, bo straty wyrównał im wzrost wartości praw telewizyjnych na rynku międzynarodowym. Tym razem jednak sytuacja się nie powtórzy.

BeIN nie chce pokazywać Serie A i Bundesligi

W Chinach, w których Premier League podpisała najwyższą ze swoich zagranicznych umów telewizyjnych, już doszło do przeceny. Platforma Suning PPLive Sports wycofała się z wartej 700 milionów dolarów umowy i dotąd nie zapłaciła raty za sezon 2019/20. Anglicy pozwali ich do sądu. Prawa przejęła firma Tencent za niższą kwotę. 

Ten sam Suning, który jest większościowym udziałowcem Interu Mediolan, transmituje w Chinach mecze Serie A i też zalega z wypłatą, a do tego wstrzymał na pewien czas pokazywanie spotkań. Ostatnio szefowie chińskiego koncernu zapowiedzieli, że wycofają się ze wszystkich swoich sportowych biznesów.

Kolejny cios spotkał europejski futbol ze strony BeIN Media Group. Katarski nadawca zapowiedział, że nie będzie ubiegał się o prawa medialne do Serie A i Bundesligi na terytorium MENA, czyli krajów arabskich w północnej Afryce i na Bliskim Wschodzie. Dla Włochów to strata co najmniej 100 mln euro rocznie. Jako powód takiej decyzji szef stacji Nasser Al-Khelaifi, który jest jednocześnie prezesem klubu Paris St-Germain, podał brak walki z piractwem. Chodzi o stację z Arabii Saudyjskiej BeoutQ, która podkrada sygnał BeIN i nadaje mecze pod swoim szyldem za o wiele niższą cenę. W tle tego procederu jest polityczna rywalizacja saudyjsko-katarska o wpływy na półwyspie arabskim i świecie muzułmańskim.

Wcześniej BeIN pozamykał swoje oddziały telewizyjne we Francji i Hiszpanii. Koncern wycofał się z Europy, bo stacja przynosiła straty liczone w setkach milionów euro.

Amazon nie będzie wydawał miliardów na prawa telewizyjne

Ekspansja na rynek azjatycki nie udała się także w Indiach. Jak piszą media w tym kraju. Już poprzednia umowa na transmisje Ligi Mistrzów i Ligi Europy w latach 2018-21 była niższa od poprzedniej. Teraz negocjacje w sprawie przedłużenia umowy z Sony Sports Network zakończyły się fiaskiem. UEFA ogłosiła więc otwarty przetarg, który ma zakończyć się 15 marca.  

Australian Open - Iga Świątek wygrywa z Fioną Ferro Iga Świątek ominęła pułapkę! Udany rewanż i pewne zwycięstwo Polki

Podobnie jest w Indiach z ligą hiszpańską. Pokazywał ją za darmo Facebook, ale już nie chcę. Mimo doniesień prasowych, jakim to sukcesem jest pokazywanie LaLigi na indyjskim subkontynencie w mediach społecznościowych, negocjacje w sprawie przedłużenia umowy zakończyły się niepowodzeniem. 

Jeszcze niedawno można było mieć nadzieję, że konkurencję zaostrzą serwisy internetowe OTT jak właśnie DAZN czy Amazon, które zyskują coraz większą popularność. Analitycy rynku są jednak sceptyczni.  - Myślę, że OTT nie zastąpią tradycyjnych nadawców, a przynajmniej nie stanie się to w najbliższym czasie. One będą raczej uzupełnieniem oferty - mówi agencji Reutera Amikam Kranz, wiceprezes ds. mediów i sprzedaży praw medialnych firmy Infront. 

- Pomysł, że Amazon przyjdzie i zainwestuje miliard funtów w następną aukcję praw telewizyjnych jest śmieszny - mówi jeden z dyrektorów w brytyjskim przemyśle telewizyjnym w dzienniku "Guardian". Proszący o anonimowość specjalista od praw telewizyjnych dodał: - Na rynku są inne tanie prawa, w które Amazon może zainwestować. W taki sposób działa już od dawna.

Superliga nie zwiększy wartości europejskiego rynku praw telewizyjnych

Szefowie najbogatszych klubów wpadli na pomysł, że skoro pieniędzy jest mniej, to trzeba je dzielić w mniejszym gronie. Stąd coraz więcej się mówi o stworzeniu europejskiej Superligi, do której wstęp mieliby tylko najbogatsi i najwięksi spośród klubów Europy. Szef BT Sports przestrzega jednak przed tym krokiem. - Oczywiście europejska Superliga byłaby czymś bardzo atrakcyjnym dla nadawców, ale nie byłaby warta tyle, co obecne ligi i Liga Mistrzów w tym momencie - powiedział Simon Green na spotkaniu "Financial Times’ Business of Football". - To byłoby zniweczenie wartości, która obecnie istnieje i zastąpienie jej czymś, co jest warte mniej. To nie byłoby tak atrakcyjne dla konsumentów jak się wydaje - dodał.

Jego zdaniem obecny model jest dla nadawców i lig optymalny. - Najlepszą strategią jest utrzymanie tego, co już działa - mówił Green, który dodał, że jego zdaniem w najbliższym czasie będziemy mieli do czynienia z "deflacją" wartości praw telewizyjnych - tzn. nadawcy będą płacić za nie mniej niż obecnie.

Więcej o: