Jak u Hitchcocka wszystko zaczęło się od trzęsienia ziemi. Po przejechaniu zaledwie 14 okrążeń Daytona 500 - czyli 56 z zaplanowanych 800 kilometrów (500 mil, od których rywalizacja bierze nazwę) - na torze doszło do gigantycznej kraksy! W katastrofie wzięło udział 16 z 40 startujących w wyścigu samochodów.
I jeszcze na domiar złego z nieba spadł rzęsisty deszcz. Wyścig trzeba było przerwać na ponad pięć godzin. Dopiero gdy osuszono tor, rywalizacja rozpoczęła się od nowa.
Wyścig zakończył się grubo po północy, a do tego w tak samo spektakularny sposób, jak się zaczął. Na ostatnim okrążeniu doszło do kolejnej wielkiej kraksy. Tym razem na samym czole wyścigu. Prowadzący Joey Logano blokował podążającego za nim kolegę z zespołu Team Penske – Brada Keselowskiego. W końcu ten drugi postawił wszystko na jedną kartę i zaatakował. Skończyło się tym, że obaj koledzy z teamu wylądowali poza torem z rozbitymi autami, a ich walkę wykorzystał Michael McDowell, który jako pierwszy przejechał linię mety.
To jedna z największych niespodzianek w historii "Wielkiego Amerykańskiego Wyścigu" jak nazywa się rywalizację Daytona 500. McDowell startuje już w najwyższej klasie serii NASCAR od 15 lat, jechał w 358 wyścigach, a wygrał po raz pierwszy. Za jednego postawionego na niego dolara można było wygrać nawet 100. Ale takich proroków nie było zbyt wielu. Na zwycięstwo McDowella postawiono w zaledwie 0,4 proc. zakładów.
Ale wyścig miał też innego bohatera - Bubbę Wallace’a. Ten jedyny czarnoskóry zawodnik spośród wszystkich – prawie pięćdziesięciu - kierowców zgłoszonych do startów w NASCAR Cup Series. Wallace został w niedzielę pierwszym w historii nascarowego Wimbledonu czarnym kierowcą, który przewodził wyścigowi przynajmniej przez jedno okrążenie. Na finiszu rywalizacji zajął ostatecznie siedemnaste miejsce, ale punktował też na pierwszym i drugim etapie wyścigu, gdy był odpowiednio ósmy i trzeci.
W NASCAR każdy wyścig - dla uatrakcyjnienia czterogodzinnej rywalizacji – podzielony jest na trzy lub przy najdłuższej wersji - cztery etapy. Dwa pierwsze mają metę po 65 okrążeniach. Ostatni - finałowy etap – ma 70 kółek po torze. Po każdym etapie następuje neutralizacja, czyli zmniejszenie odstępów między kierowcami. Zazwyczaj ten moment przerwy w rywalizacji kierowcy wykorzystują na zmianę opon.
Wallace dobrze się spisał również w kwalifikacjach i wyścigach kwalifikacyjnych. Miał wystartować do wyścigu z pozycji nr 6. Został jednak przesunięty na koniec stawki, ponieważ jego wóz przeszedł kontrolę techniczną dopiero za trzecim razem.
"Debiut Michaela Jordana w Daytona 500 był tak zapierający dech w piesiach jak jego wsady po wybiciu się z linii rzutów wolnych" - napisał dziennik "Guardian". Bubba Wallace jeździ bowiem w barwach zespołu, który w ubiegłym roku powołał do życia koszykarz wszech czasów. Team nosi zagadkową na pierwszy rzut oka nazwę 23XI. Nie szukajcie jednak w Wikipedii, co zdarzyło się 23 listopada. Nie chodzi o żadną ważną datę w historii Ameryki, ale o numer, który nosił na koszulce Michael Jordan i numer, z jakim startuje w serii NASCAR Denny Hamlin, drugi ze współwłaścicieli zespołu, przyjaciel byłego koszykarza. Tak, wciąż startuje. Hamlin, który w historii NASCAR zapisał się m.in. trzema zwycięstwami w Daytona 500, jest bowiem zawodnikiem zespołu Joe Gibbs Racing. Trochę to dziwne, jak na nasze rozumienie sportu, bo pachnie konfliktem interesów między Hamlinem zawodnikiem, a Hamlinem właścicielem zespołu. W USA jednak jak widać i takie rzeczy są dozwolone. Zresztą Hamlin jest tylko mniejszościowym udziałowcem zespołu Jordana, który z kolei jest pierwszym od 1973 r. Afroamerykaninem większościowym właścicielem zespołu w NASCAR.
Wallace jeździ samochodem z jordanowym numerem 23. - On jeszcze uczy się, jak wygrywać - powiedział o swoim kierowcy Jordan w telewizji Fox Sports. - Ma talent i dlatego inwestujemy w niego. Nie wybralibyśmy go, gdybyśmy nie wierzyli, że jest zdolny wygrywać. Myślę, że na koniec roku będzie w stanie wygrać jeden czy dwa wyścigi. Jeśli więcej, będę wniebowzięty - dodał Jordan.
Do tej pory najlepsze miejsce Wallace’a, który w NASCAR startował już w 112 wyścigach, to drugie miejsce w Daytona 500 w 2018 r. To najwyższa pozycja Afroamerykanina w historii tego wyścigu.
Po Jordanie do NASCAR wkroczył znany raper Pitbull. W swoje 40. urodziny muzyk o kubańskich korzeniach ogłosił, że jego nowo założony zespół Trackhouse Racing Team wystartuje w NASCAR. Jedynym kierowcą zespołu został Meksykanin Daniel Suarez, który wsławił się tym, że jako pierwszy zawodnik urodzony za granicą USA został mistrzem serii Xfinity Series – nascarowej drugiej ligi.
- Muzyka to uniwersalny język dla wszystkich. Tak samo jest z NASCAR. Wszyscy kochają szybkie samochody i piękne historie - powiedział Pitbull, gdy ogłaszał, że będzie właścicielem teamu w najpopularniejszej amerykańskiej serii wyścigowej. Dodał, że zawsze chciał być właścicielem drużyny sportowej, a miłością do NASCAR zapłonął, gdy obejrzał film z Tomem Cruise’em - "Szybki jak błyskawica" z 1990 r.
- W NASCAR nie ma limitów - dodał Suarez, który w najwyższej serii jeździ już piąty sezon. - Chcemy poszerzyć popularność tego sportu jak to tylko możliwe. Nie chodzi tylko o Meksyk. Nie mówimy tylko o Ameryce Łacińskiej. Mówimy o całym świecie. Bo jaki jest pseudonim Pitbulla? – Mr. Worldwide - dodał Suarez.
Suarez w niedzielnym wyścigu nie miał jednak szczęścia. Debiut w barwach zespołu Pitbulla zakończył na 14. okrążeniu, gdy uczestniczył we wspomnianej na początku wielkiej kraksie.
Bubba Wallace, Daniel Suarez, Michael Jordan i Pitbull zmieniają oblicze NASCAR. Ta wyścigowa seria, która w założeniu jest rywalizacją tzw. samochodów seryjnych, czyli takich, które na co dzień można spotkać na każdej ulicy, od lat miała łatkę bastionu białej Ameryki. Jeszcze w ubiegłym roku nad torami powiewały nie tylko flagi amerykańskie, ale też flagi Konfederacji - państwa południowych stanów, które w 1861 r. ogłosiły secesję, by zachować instytucję niewolnictwa.
To Wallace wezwał, że czas te flagi usunąć. - Nikt, kto przychodzi na wyścigi NASCAR, nie powinien czuć się nieswojo. A takie poczucie sprawiają flagi Konfederacji. Usuńmy je z torów. Nie ma tam dla nich miejsca - powiedział Wallace telewizji ESPN.
Po jego wezwaniu w czerwcu ubiegłego roku szefowie NASCAR ogłosili zakaz eksponowania flag Konfederacji na wszystkich swoich imprezach.
Pierwszy krok został zrobiony, kolejne robią Jordan i Pitbull. Nagle okazało się, że NASCAR mogą interesować się też czarni Amerykanie i Latynosi. Według badań firmy Nielsen, które zostały ogłoszone w 2014, w całej widowni serii NASCAR 96 procent stanowią biali, 2 procent Afroamerykanie, a 2 procent Latynosi. A teraz hitem sieci okazał się teledysk, w którym raper Tyla Yaweh śpiewa o wyścigach NASCAR. Tylko na Twitterze obejrzało go już ponad 5,5 mln osób.
- My Afroamerykanie nie mamy w swojej społeczności wielu ludzi, którzy oglądają NASCAR. Teraz jednak dzięki Michaelowi Jordanowi i Bubbie Wallace’owi, którzy są tego częścią, jest to wielki historyczny moment, który pokazuje, że interesują nas także inne rzeczy niż tylko futbol i koszykówka. Są też inne sporty, które kochamy - powiedział Tyla Yaweh serwisowi "The Athletic".