Biden rozpoczął nową erę kobiecego sportu. Wszystkie rekordy zostaną wymazane

W dniu swojej inauguracji nowy prezydent USA Joe Biden podpisał "Rozporządzenie wykonawcze o zapobieganiu i zwalczaniu dyskryminacji na tle identyfikacji płciowej oraz orientacji seksualnej". Na mocy tego dokumentu osoby transpłciowe będą mogły rywalizować w męskich lub żeńskich konkurencjach sportowych na postawie deklaracji o swojej płci.

Sport to rzecz jasna tylko wycinek życia społecznego, którego dotyczy dokument podpisany przez Bidena. Reguluje on także zasady rekrutacji do pracy, zasad korzystania z łazienek, szatni, miejsc szpitalnych, zasady odbywania kary więzienia, czy miejsca przebywania w przypadku aresztowania itp. Oczywiście natychmiast podniósł się rwetes, że "Biden wymazuje kobiety", a hashtag #BidenErasedWomen stał się jednym z najpopularniejszych na Twitterze czy Facebooku. Amerykański dziennik "The Wall Street Journal" opublikował komentarz pod tytułem: "Pierwszy dzień Joe Bidena jest początkiem końca sportu dziewcząt".

Navratilova znów pokazała transfobiczne oblicze

"Washington Post" w odpowiedzi na burzę w mediach społecznościowych napisał w tytule, że "Rozporządzenie wykonawcze Bidena rozzłościło konserwatystów", ale nie tylko konserwatyści są zaniepokojeni.

Zobacz wideo

Na czele jednej z protestujących grup stanęła Martina Navratilova, która tak mocno popiera Joe Bidena i wiceprezydentkę Kamalę Harris, że ich wizerunki umieściła na stronie głównej swojego profilu na Twitterze. Wielokrotna triumfatorka turniejów wielkoszlemowych w tenisie nigdy nie wstydziła się swojej homoseksualnej orientacji i jest jedną z najgłośniejszych obrończyń mniejszości seksualnych. Teraz z grupą "Women’s Sports Foundation" zwróciła się do Bidena o korektę prezydenckiego rozporządzenia.

- Ten dekret wymaga, aby kobiety zrezygnowały z  ciężko wywalczonych praw do uczestniczenia w sportowej rywalizacji i uznania kobiecego sportu za wyczynowy, godny wynagradzania nagrodami pieniężnymi, stypendiami, sławą, dochodami z reklam i szacunkiem - mówi dziennikowi "USA Today" Nancy Hogshead-Makar, druga z liderek "Women's Sports Foundation". Trzykrotna mistrzyni olimpijska z Los Angeles w pływaniu jest prawniczą, specjalistką od równego traktowania kobiet i mężczyzn w sporcie.

- Zaproponowanie federalnego ustawodawstwa, które chroniłoby biologiczne kobiety i stworzyło przyjazne środowisko w kobiecym sporcie, gdzie transpłciowe kobiety i dziewczęta byłyby obdarzone szacunkiem i uznaniem, to tylko mały krok - dodaje Hogshead-Makar. - Obecnie grupy trans i ci, który wspierają ochronę biologicznych dziewczyn i kobiet, nie rozmawiają ze sobą. Walczą w sądzie, aby zyskać prawne uznanie dla swoich ekstremalnych stanowisk. Od roku próbowałyśmy zaaranżować formalne rozmowy między przedstawicielami obu grup, ale bezskutecznie.

"Women’s Sports Foundation" postuluje, aby kobiety transpłciowe nie rywalizowały z "biologiczymi kobietami" na równych prawach. Navratilova i jej koleżanki chcą, aby dla osób transpłciowych organizować odrębną rywalizację lub by startowały na zasadach handicapowych, czyli takich, gdzie na samym starcie "biologiczne kobiety" miałyby przewagę nad kobietami transpłciowymi.

Nawiasem mówiąc, Navratilova ma już doświadczenie w zawodach handicapowych. Na takich zasadach rozegrała mecz z Jimmym Connorsem w 1992 r. Jej rywal musiał bronić kortu powiększonego o tzw. korytarz deblowy, a do tego przysługiwał mu tylko jeden serwis, tzn. każdy jego błąd serwisowy liczył się jako punkt dla przeciwniczki. Mecz zwany "Bitwą Mistrzów" wygrał Connors 7:5, 6:2.

Przeciwnicy transpłciowych kobiet są porównywani do zwolenników segregacji rasowej

Wracając do postulatów "Women’s Sports Foundation" już po samym sformułowaniu "biologiczne kobiety", którego używa nagminnie, widać, że organizacja nie rozumie drugiej strony. Używanie takiego skrótu myślowego może być uznane za samo w sobie transfobiczne. Sugeruje bowiem, że identyfikacja płciowa osób transpłciowych jest czymś "niebiologicznym", a więc nienaturalnym, odstępstwem od normy.

Pomysł, żeby utworzyć odrębne zawody dla transpłciowych kobiet, jest stanowczo odrzucany przez drugą stronę. "Były gracz NFL Marcellus Wiley dolał oliwy do ognia w ostatni piątek, gdy w swoim tweecie zadeklarował poparcie dla przesunięcia transpłciowych sportowców do odrębnej kategorii, oddzielnej od kobiet i mężczyzn. Rozumiecie? Coś jak Negro League!" - napisała Dawn Ennis w magazynie "Forbes".

Negro League, a raczej Leagues - to ligi baseballowe, które zakładali czarnoskórzy w USA w czasach segregacji rasowej, gdy właściciele zawodowych klubów umówili się między sobą, że nie będą zatrudniać czarnych zawodników. Praktyka ta stopniowo zaczęła zanikać dopiero od 1947 r., gdy w MLB zadebiutował Jackie Robinson - pierwszy czarnoskóry zawodnik w najwyższej lidze.

Odwołania do czasów segregacji rasowej to stała praktyka obrońców praw osób transpłciowych. W podobnym duchu o zarządzeniu Bidena pisze też transpłciowa aktorka Indya Moore: "Prawa osób transpłciowych nie odbierają wam waszych. Wszyscy brzmicie jak biali w czasie, gdy skończyła się segregacja rasowa".

Takie porównania w oczywisty sposób odbierają przeciwnikom rozporządzenia Bidena moralne prawo obrony swojego stanowiska. Bo czyż w dzisiejszym świecie cywilizowany człowiek może usiąść do stołu na negocjacje z obrońcami rasistowskich teorii segregacji rasowej? Zresztą, o czym tu rozmawiać? Dzięki rozporządzeniu Bidena progresywiści wspierający osoby transpłciowe odnieśli właściwie ostateczne zwycięstwo. Instytucje wspierane z budżetu federalnego nie mają wyboru, muszą dostosować swoje przepisy i praktyki do rozporządzenia.

Wspomniana wcześniej Navratilova już dawno okazała się transfobką i została wykreślona z listy osób walczących z dyskryminacją ze względu na płeć i orientację seksualną. Była tenisistka została wyrzucona w 2019 r. z promującej progresywne wartości organizacji Athlete Ally, gdy napisała w felietonie w "The Sunday Times": "Nie mam problemu, żeby zwracać się do transpłciowych kobiet w formie, w jakiej sobie życzą, ale nie byłabym szczęśliwa, gdybym musiała z nimi rywalizować. To nie byłoby fair. Powód jest bardzo prosty: mężczyzna może zdecydować się, by zostać kobietą; brać hormony, jeśli tego życzy sobie organizacja sportowa, która ma pieczę nad zawodami, w których zamierza wystąpić; wygrać wszystko, co ma w zasięgu ręki i może nawet zarobić małą fortunę, a potem zmienić swoją decyzję i wrócić do robienia dzieci, jeśli tego zapragnie".

Transpłciowe kobiety zdominują sport, a stare rekordy zostaną wymazane

Navratilova napisała swój felieton, bo zobaczyła, jak wielką przewagę mają transpłciowe kobiety w sportowej rywalizacji. Potwierdzają to również naukowcy. Transpłciowe kobiety z racji posiadania męskiego ciała mają średnio o 12 kg więcej mięśni szkieletowych, niż jest w ciałach kobiecych; dysponują średnio o 40 procent większą siłą górnej części ciała i o 33 procent większą siłą dolnej części ciała. Różnice wynikają nie tylko z wielkości mięśni, ale także z faktu, że mięśnie w ciele mężczyzny mają grubsze włókna. Do tego dochodzi: większa odporność na odwodnienie, większa pojemność płuc, większa ilość hemoglobiny we krwi, wyższe skurczowe ciśnienie krwi, większa gęstość kości w ramionach, większa potliwość. Wszystko to ma ogromne znaczenie w sporcie.

Jak wygląda rywalizacja, gdy do startu są dopuszczone transpłciowe kobiety, Amerykanie mieli okazję przekonać się w skali mikro. Są bowiem stany - takie jak np. Connecticut - które już wcześniej pozwoliły na starty osobom transpłciowym według swojej identyfikacji płciowej. W rezultacie Terry Miller i Andraya Yearwood - transpłciowe zawodniczki - zdobyły w sumie 15 złotych medali w lekkoatletycznych zawodach stanowych i biły rekord za rekordem.

Innym przykładem jest wspominana w tweecie Marcellusa Wileya Cece Telfer, która w 2017 r. wystartowała w zawodach II Dywizji NCAA na 400 m przez płotki wśród chłopców i zajęła 390. miejsce. Dwa lata później - po przejściu terapii hormonalnej, której celem było obniżenie poziomu testosteronu - Telfer wygrała rywalizację wśród dziewczyn na tym samym dystansie.

W środę polskiego czasu (już po pierwszej publikacji tego tekstu) na stronach USAToday pojawiło się oświadczenie Białego Domu wyjaśniające niektóre kwestie dekretu Bidena. Urząd prezydenta wyjaśnia, że udział zawodników i zawodniczek w zawodach według identyfikacji płciowej nie będzie powiązany z finansowaniem przez budżet oraz, że dotyczy tylko sportu amatorskiego i szkolnego, a - w kierującej sportem studenckim NCAA nadal będzie obowiązywać zasada, że kobiety transpłciowe mogą brać udział w zawodach po 12 miesiacach kuracji obniżającej poziom testosteronu jak było do tej pory.

Roczna kuracja hormonalna to wymóg, jaki stawia MKOl transpłciowym kobietom, aby dopuścić je do rywalizacji w kobiecych konkurencjach podczas igrzysk olimpijskich. Jednak jak wynika z ostatnich badań opublikowanych w "British Journal of Sports Medicine" w ubiegłym roku nawet po rocznej kuracji hormonalnej nie znikają przewagi, które daje transpłciowym kobietom męskie ciało. Nie mówiąc już o tym, że wysoki poziom testosteronu to niejedyna fizyczna przewaga, którą mają nad ciałami kobiecymi. Według ostatnich badań naukowców wyczynowi biegacze są o 10-13 procent szybsi niż biegaczki, a zawodnicy w sportach bazujących na sile mięśni osiągają średnio o 29 do 52 procent lepsze wyniki niż zawodniczki. Stąd uzasadnione obawy, że transpłciowe zawodniczki zdominują kobiecy sport.

Dawn Ennis z "Forbesa" pisze, że obaw nie ma, bo zawodniczki transpłciowe to naprawdę bardzo nieliczna grupa. Stephen Lane z lokalnej stacji radiowej w Bostonie WBUR, który również popiera rozporządzenie Bidena, twierdzi, że za osoby transpłciowe uważa się - według różnych badań - od 0,4 procent do 1,8 procent.

Piętnastolatkowie wygrali z kobiecą reprezentacją USA

Co to oznacza w sporcie? Jeśli okazałoby się, że jeden na 500 najlepszych zawodników w którejkolwiek konkurencji lekkoatletycznej - czyli 0,2 procent tej wyjątkowej społeczności - nie informował dotąd o swojej identyfikacji i był transpłciową kobietą, to w myśl rozporządzenia Bidena w ciągu roku wymazane zostałyby wszystkie kobiece rekordy świata - nawet te, co do których istnieje podejrzenie, iż ustanowione były na dopingu.

Gdyby każdego roku pół procent koszykarzy (konkretnie byłoby to 83 zawodników), którzy kończą rywalizację w lidze uniwersyteckiej, podawał do publicznej wiadomości swoją kobiecą identyfikację płciową i zechciał wziąć udział w drafcie do WNBA, to w szybkim czasie prawdopodobnie żadna z obecnie grających tam koszykarek nie utrzymałaby swojej posady.

Jak wielka jest różnica między kobietami a mężczyznami przekonały się utytułowane siostry Williams, gdy na początku swojej kariery wyzwały na pojedynek Karstena Braascha w styczniu 1998 r. podczas Australian Open. Niemiec był wtedy 203. w rankingu ATP i niezbyt sportowo się prowadził. W czasie meczu z siostrami popijał w przerwie piwo i palił papierosy, a mimo to ograł Serenę 6:1, a potem Venus 6:2.

Znany z niewyparzonego języka były znakomity tenisista John McEnroe powiedział, że gdyby Serena Williams grała z mężczyznami, nie byłaby wyżej niż na 700. miejscu rankingu ATP. Choć na Amerykanina spadła lawina krytyki, nie zamierzał przepraszać za swoje słowa. Sama Serena Williams w programie "Late Show with David Letterman" stwierdziła w 2013 roku: Jeśli grałabym z Andym Murrayem, to pewnie przegrałabym 0:6, 0:6 w pięć, czy sześć minut. No może dziesięć. Męski tenis jest o wiele szybszy, tenisiści o wiele mocniej serwują i o wiele silniej uderzają piłkę. To zupełnie inny sport.

Wynika z tego, że nawet jeden jedyny utalentowany tenisista z okolic pierwszej setki rankingu ATP, gdyby upublicznił swoją kobiecą identyfikację płciową, mógłby zdominować ten sport na lata.

A piłka nożna? Trzy lata temu obecne mistrzynie świata, piłkarki z USA, przegrały z drużyną U-15 klubu Dallas FC 2:5. Profesjonalne reprezentantki kraju nie dotrzymały pola zawodnikom, z których najstarsi mieli piętnaście lat! To co by było, gdyby nagle pół procenta z 2,5 miliona zarejestrowanych w USA piłkarzy  upubliczniło swoją kobiecą identyfikację płciową? Co by się stało z obecnymi reprezentantkami kraju z Megan Rapinoe, wielką zwolenniczką Bidena na czele?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.