Jerzy Dudek o wygranym meczu Liverpoolu z Manchesterem United 3:1

Jerzy Dudek o wygranym meczu Liverpoolu z Manchesterem United 3:1

Wygraliśmy najbardziej prestiżowy mecz na Wyspach i czujemy się z tym wspaniale. Choć mogło to wyglądać tak, że Manchester United zagrał słabo, myślę, że to my zagraliśmy świetnie. Przyznam, że trochę się bałem tego meczu. We wtorek chłopcy stoczyli twardy pojedynek z Borussią Dortmund w Lidze Mistrzów, zagrali z determinacją, szybko i błyskotliwie. Nie wiedziałem, czy starczy im sił na MU, którego trener swoim najważniejszym piłkarzom dał w Champions League odpocząć. Starczyło. To był prawdziwy popis i mecz sezonu.

Mistrzowie Anglii nie zaskoczyli nas. Trener mówił, że w pierwszej połowie pewnie strzelimy bramki, bo MU w tym sezonie traci dużo goli właśnie w pierwszych 45 minutach. Tylko że później je odrabia jak w słynnym meczu z Tottenhamem, kiedy przegrywali 0:3, a wygrali 5:3. Uprzedzał, że w drugiej połowie rywale rzucą się na nas. I rzeczywiście. Tak się przez te przestrogi spięliśmy, że popełniliśmy błąd przy kontaktowym golu Beckhama. Ta piłka była do wybicia. I dla mnie, i dla Riisego. Zanim dostał ją Beckham, on miał ją na nodze. Na szczęście potem, nim "Czerwone Diabły" zdążyły wpaść w rytm, było 3:1 po golu Owena.

Pokonać MU to wielka rzecz, ale na Wyspach z każdym ciężko o punkty. Jesteśmy wiceliderem, na razie nie chcemy robić sobie nadziei na więcej. Przełomowe będą mecze w grudniu i styczniu. Oby udało się nam utrzymać tę formę.

Znów nie sprawiliśmy zawodu naszemu choremu menedżerowi Gerardowi Houllier. Być może dzięki naszej grze wyszedł właśnie ze szpitala. Po operacji serca lekarze nie pozwalają mu oglądać naszych meczów na żywo, mało tego - oglądają je na wideo, zanim on je obejrzy, studiując, czy za bardzo go nie zdenerwują. Ale Houllier podobno i tak słucha relacji w radiu, które chowa pod kołdrą.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.