DA-veed SHIB-a-chef-ski" - tak radzi wymawiać imię i nazwisko Dawida Przybyszewskiego autor strony internetowej uniwersytetu Vanderbilt. Torunianin już skończył edukację na tej uczelni, ale na internetowym forum kibiców koszykarskiego zespołu nadal analizowane są jego występy. Obecnie pochodzący z Torunia koszykarz prezentuje się podczas ligi letniej w Las Vegas - to treningowe mecze kilku zespołów NBA, które testują młodych graczy albo kandydujących do miejsca w NBA, albo dopiero rozpoczynających swoją preofesjonalną karierę. Przybyszewski otrzymał propozycję występów w Chicago Bulls. W trzehc pierwszych meczach turnieju na parkiecie pojawiał się jednak rzadko - w ciągu 7 minut gry zdobywał przeciętnie niemal jeden punkt i zbiórkę.
Cztery lata temu nic nie zapowiadało, że Przybyszewski w ogóle będzie miał szansę walki o miejsce w NBA. Gdy wyjeżdżał z Polski, był postacią niemal anonimową. Grał w toruńskiej lidze szkół średnich i zespole AZS. Miał nawet epizod w pierwszym zespole "akademików". Był w szerokim składzie AZS, ale nigdy nie zdobył pewnego miejsca w meczowym składzie. Jego talent szybko zauważyli szkoleniowcy - początkowo opiekujący się nim Marek Ziółkowski, a później Jarosław Zawadka. Ten ostatni współpracował z Przybyszewskim najpierw w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Warce, a w ostatnim sezonie w Słupsku, gdzie torunianin reprezentował tamtejszy Brok. - Czeka go wielka kariera - mówił wtedy kolega klubowy Kordian Korytek, reprezentant Polski. W 2002 torunianin roku otrzymał propozycję wyjazdu za ocean i gry w lidze akademickiej w drużynie Vanderbilt Commodores.
Przybyszewski grał w reprezentacji uczelni Nashville w stanie Tennessee z numerem 13, ale na brak szczęścia narzekać nie może. Robił błyskawiczne postępy w porównaniu z okresem gry w Polsce. Gdy rozpoczynał treningi był bardzo wysoki, ale również szczupły. Do tego stopnia, że pod koszem choć górował wzrostem nad rywalami, to ci wykorzystywali swoją przewagę wagi. Żartowano, że Przybyszewski, aby odnosić sukcesy musi bardzo przytyć.
Obecnie ma 217 centymetrów wzrostu, ale budową ciała nie przypomina chudego środkowego odbijającego się od mocniejszych fizycznie przeciwników. Pobyt za oceanem wykrozystał na pracę na siłowni - dzięki temu imponuje muskulaturą. Mimo znakomitych warunków - siły i wzrostu - nadal jest szybki, zwrotny i znakomicie rzuca z dystansu. W rozgrywkach akademickich niemal połowa jego prób za trzy punkty była udana.
Wcześniej swoich sił za oceanem próbowali inni torunianie. Najpierw do Stanów Zjednoczonych wyjechał związany z AZS/Elaną Damian Kłosowski - syn byłego działacza klubu w czasie, gdy ten występował w ekstraklasie. Teraz już skończył studia w Nowym Jorku - uczył się biznesu międzynarodowego. Później w NCAA grał Hubert Radke. Obecny reprezentant Anwilu Włocławek w przeszłości spędził jeden sezon na wypożyczeniu do AZS. W trakcie studiów prawniczych wyleciał do Chicago i z sukcesami reprezentował zespół Loyola Ramblers. Rok temu krótki epizod w Stanach Zjednoczonych zaliczył Łukasz Wiśniewski. Dynamiczny obrońca, który w meczach toruńskiej ligi szkół średnich zdobywał często ponad 50 punktów otrzymał propozycję po udziale w campie dla młodych talentów. Szybko jednak wrócił zza oceanu, a potem krótko trenował wspólnie z bydgoską Astorią. Z grona wszystkich torunian Przybyszewski zrobił w Stanach Zjednoczonych największa karierę koszykarską.
Torunianina w lidze NBA widzi w przyszłości Eddie Fogler, autor popularnych w Stanach analiz taktycznych i treningowych, a jednocześnie uznany szkoleniowiec w NCAA. W 1993 roku był wybrany na najlepszego trenera ligi właśnie w Vanderbilt, a później prowadził ekipę South Carolina. Przybyszewskiego chwali też trener klubowy Kevin Stallings. - W tym sezonie pracował jak nikt inny w zespole. To nietypowy gracz, bo przy swoim wzroście świetnie rzuca, a to teraz bardzo się ceni - podkreśla.
ZDANIEM NOCULAKA*
Teraz wszyscy wysocy gracze z Europy marzą o karierze jaka była udziałem Dirka Nowitzkiego, ale on jest wyjątkiem. To, że trafił do NBA jest efektem ogromnego talentu. Przybyszewskiego pamiętam jeszcze nieco jak przez mgłę z Czarnych Słupsk, gdzie grał przed wyjazdem do Stanów Zjednoczonych. Trzeba zwrócić uwagę na jedną rzecz. Przybyszewski grał za oceanem w dobrej szkole. Vanderbilt to dobra koszykarska uczelnia. Ale dziś 216 centymetrów wzrostu wcale nie musi być wielkim atutem. Ja mam wrażenie, że NBA idzie teraz w poszukiwaniu zawodników w innym kierunku. Zespoły znajdujące się w czołówce NBA mają często pod koszem zawodników nominalnie występujących jako silni skrzydłowi. Poza nielicznymi przypadkami jak Yao Ming czy Shaquille O'Neal to kierunek bardzo powszechny. Szuka się graczy do 213 centymetrów, którzy są przy tym bardzo sprawni, dobrze rzucają z półdystansu. To jest też atut Przybyszewskiego. Jakie ma szanse w lidze letniej? Ona nie do końca daje odpowiedź na to, czy ktoś się nadaje do NBA czy też zupełnie do niej nie pasuje. Udział w niej może być przepustką do dalszej kariery, ale wcale nie jest to przesądzone. Ale niewątpliwie sam udział Przybyszewskiego w spotkaniach, które są dokładnie obserwowane przez wielu agentów może być doskonałą okazją do promocji.
* Mirosław Noculak był w przeszłości trenerem kilku zespołów polskiej ekstraklasy. Jest również komentatorem meczów ligi NBA dla jednej ze stacji telewizyjnych.